Trzy miesiące aresztu dla kierownika schroniska dla bezdomnych zwierząt w Posadówku w Wielkopolsce. W ubiegłym tygodniu znaleziono tam ciała martwych zwierząt oraz szereg nieprawidłowości.
Zarzut szczególnie okrutnego znęcania się nad 47 psami usłyszał kierownik schroniska dla zwierząt w Posadówku w Wielkopolsce. 46-letni Hieronim W. nie złożył wyjaśnień i nie przyznał się do winy. Podejrzany został tymczasowo aresztowany z powodu obawy matactwa.
Według ustaleń śledczych bezdomne zwierzęta przebywające w schronisku w Posadówku trzymane były w nieposprzątanych kojcach z zalegającymi odchodami, bez leczenia i pielęgnacji, bez minimalnej ilości pokarmu i wody. Ponadto były chore.
Budy, w których przebywały, pozbawione były ocieplenia i wyściółki. Psy miały świerzb i pchły, a także przerośnięte pazury utrudniające poruszanie - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowe w Poznaniu, prok. Łukasz Wawrzyniak.
Podczas oględzin schroniska znaleziono również martwe zwierzęta - dziewięć psów i kota. Zostaną poddane sekcji. Policjanci zabezpieczyli dokumentację schroniska i sprzęt komputerowy. 46-letni Hieronim W. został aresztowany w środę 8 lutego. Grozi mu do 5 lat więzienia.
Co wydarzyło się w Posadówku?
Jak już informowaliśmy w rmf24.pl , w schronisku interweniowali działacze Fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo CANE oraz Fundacji Wielkopolski Inspektorat Ochrony Zwierząt (WIOZ). Druga z organizacji poinformowała w czwartek w mediach społecznościowych, że kilka dni temu odebrała zgłoszenie od mężczyzny, którego adoptowany ze schroniska w Posadówku pies zdechł.
W sobotę adoptował psa i niestety w poniedziałek pies umarł w konwulsjach. Młody pies. Dziwna sprawa. Zgłosił to do nas i postanowiliśmy się tam zjawić. Zrobić niespodziewaną wizytę - mówił w rozmowie z RMF FM Piotr Rapacz z Fundacji Wielkopolski Inspektorat Ochrony Zwierząt. O warunkach panujących w przytulisku miały również poinformować nauczycielki, które w ramach wycieczki szkolnej odwiedziły ośrodek.
WIOZ oraz Fundacja na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo CANE zawiadomiły wcześniej policję i prokuraturę o przystąpieniu do kontroli. Na miejscu wolontariusze spotkali się z odmową wpuszczenia ich na teren schroniska. Usłyszeliśmy, że w schronisku jest parwowiroza - bardzo niebezpieczna choroba. Dziwne, bo jednak kilka dni wcześniej jej nie było, a teraz nagle jest. Wycofaliśmy się i poprosiliśmy służby o interwencję - wyjaśniał rozmówca RMF FM.
Po przyjeździe służb i wejściu na teren schroniska, pierwsze co nam się rzuciło w oczy to kojce. Powiedzieliśmy sobie "kurde, naprawdę fajne kojce tu są". I niestety tylko one były fajne. To, co się działo później, było dramatyczne - mówił Piotr Rapacz.
Z relacji wolontariusza wynika, że po wejściu na teren schroniska zostały znalezione wygłodzone i chore psy. Wiele z nich było zaniedbanych, żyło w brudzie. Po wejściu do obszaru objętego kwarantanną, w budach znalezione martwe zwierzęta. Jeden amstaff zmarł zagłodzony i jeszcze paradoksalnie ktoś dosypał mu karmy do miski. Tylko, że nie miał już kto tego zjeść - relacjonował Piotr Rapacz.
Wolontariusze największego szoku doznali w budynku schroniska, gdzie odkryto miejsce do sterylizacji zwierząt oraz zamrażarki z martwymi ciałami. Jak przekazuje Rapacz, miejsce nie było przystosowane do jakichkolwiek zabiegów, a widok zwierząt w chłodniach był przerażający.
Te zwierzęta żyły w dramatycznych warunkach. To, co zobaczyliśmy w lodówkach... Trudno to opisać, trudno to wyrzucić z pamięci. Wychudzone, powykręcane ciała. Psy umarły z głodu. Nie da się powstrzymać łez, kiedy człowiek o tym mówi. To bardzo oddziałuje na wyobraźnię - mówił łamiącym się głosem Piotr Rapacz.
W sumie na terenie schroniska znaleziono 47 psów, które w mniejszym lub większym stopniu były zaniedbane. Od razu zaczęto szukać dla nich tymczasowych domów. Dziś już wszystkie są w bezpiecznych miejscach.
Częścią zwierząt zaopiekowali się pracownicy poznańskiego ZOO
Część zwierząt uratowanych ze schroniska w wielkopolskim Posadówku jest pod opieką pracowników poznańskiego ogrodu zoologicznego. Trudno opisać w jakich warunkach przebywały tam psy - mówiła w rozmowie z RMF FM Małgorzata Chodyła z poznańskiego ZOO.
Widziałam filmy, które nie zostały opublikowane, bo po prostu nie mogą. Zwierzęta, którymi zajęli się nasi pracownicy są w takim stanie, że to jest cud, że one żyją. Wygłodzone, wychudzone, z żebrami na wierzchu. Mamy nadzieję, że uda się je uratować i trafią one do dobrych domów - mówiła rzeczniczka poznańskiego ogrodu zoologicznego.