Mamy nowe informacje w sprawie auta, które w miniony weekend utknęło na tafli zamarzniętego Jeziora Lednickiego. Według ustaleń reportera RMF FM samochód może zostać na jednej z wysp nawet do wiosny. 46-letni kierowca z Pobiedzisk był nietrzeźwy i usłyszał zarzuty.
Auto, które wjechało na zamarzniętą taflę Jeziora Lednickiego i tam utknęło, zostanie tam prawdopodobnie do wiosny.
Samochód przebywa teraz na jednej z wysp - mówi mł. insp. Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji.
Strażacy wyciągnęli samochód, który utknął na tafli zamarzniętego jeziora. Przetransportowali go na pobliską wyspę i stamtąd auto musi zostać zabrane. Teraz pozostaje czekać na roztopy, wiosnę. Dopiero gdy jezioro nie będzie zamarznięte, będzie można przetransportować samochód na ląd. Tu jednak musi dogadać się zarządca obiektu i kierowca samochodu - tłumaczy Borowiak.
Zapytaliśmy dyrektora Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy, które zarządza terenem jeziora, kiedy auto zostanie przetransportowane. Tego nie wiemy - mówi Andrzej Kowalczyk. Najpierw muszą zakończyć się wszystkie czynności służb. Dopiero potem przejdziemy do jakichkolwiek rozmów z właścicielem - usłyszał nasz reporter.
46-letni mieszkaniec Pobiedzisk usłyszał zarzut kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Grozi mu do 2 lat więzienia. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.