Dramatyczne sceny rozegrały się w Olsztynie na moście Jana w nocy z sobotę na niedzielę. Między dwoma mężczyznami doszło do szarpaniny, w wyniku której jeden z nich został wrzucony z mostu do rzeki. Emocje wzbudziło opublikowane w mediach społecznościowych nagranie, na którym widać, że nikt z przechodniów nie zareagował na bójkę.
O zdarzeniu stało się głośno z powodu filmiku zamieszczonego na X, dawnym Twitterze. Na nagraniu widać szarpaninę dwóch mężczyzn na moście św. Jana Nepomucena na Starym Mieście w Olsztynie. Jeden z nich podnosi drugiego z chodnika i przez barierkę mostu zrzuca do Łyny.
Filmik wzbudził emocje w sieci z powodu wyglądającego dramatycznie przebiegu zdarzenia, ale również ze względu na zachowanie obserwujących tę scenę ludzi. Zza kadru słychać kpiące komentarze, a większość przechodniów nie reaguje na to, co się dzieje.
Bandyta na mocie #olsztyn #policja #noc #sobota @tvn24 @tvp_info @PolskaPolicja pic.twitter.com/iHTwrrx8SL
CatolicBarcaAugust 6, 2023
Stojący obok mężczyzna pokazuje jedynie gesty wyrażające dezaprobatę. Dopiero kiedy jeden z uczestników szarpaniny zostaje wyrzucony przez barierkę, w miejsce zdarzenia przybiega mężczyzna, który za chwilę znika z kadru i prawdopodobnie schodzi z mostu udzielić pomocy poszkodowanemu.
43-latek sam wydostał się z rzeki
Jak przekazała olsztyńska policja, po informacji o zdarzeniu, do którego doszło w nocy z soboty na niedzielę, na miejsce zostały wysłane służby ratunkowe.
Według relacji świadków, miało tam dojść do szarpaniny między dwoma mężczyznami, w wyniku której jeden z mężczyzn miał wpaść do rzeki. Na szczęście 43-latkowi nic poważnego się nie stało i wydostał się na brzeg o własnych siłach. Drugi z mężczyzn oddalił się z miejsca przed przyjazdem policjantów - przekazała PAP st. post. Paulina Żur z olsztyńskiej policji.
Jak dodała, funkcjonariusze rozpytali świadków zdarzenia i ustalili tożsamość drugiego mężczyzny, którym okazał się 37-latek. W rozmowie z policjantami 43-latek stwierdził, że nie zamierza składać żadnego zawiadomienia w tej sprawie - wyjaśniła.
Jednak - jak przekazała - po wstępnym ustaleniu okoliczności tego zdarzenia i zapoznaniu się z opublikowanym materiałem filmowym, policjanci podjęli decyzję o przeprowadzeniu czynności sprawdzających w kierunku art. 160 kk., czyli narażenia innej osoby na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jest to przestępstwo zagrożone karą do trzech lat więzienia.