Na terenie jednostki wojskowej w Załuskach koło Nidzicy w Warmińsko-Mazurskiem doszło do wypadku Rosomaka - ustalił reporter RMF FM Piotr Bułakowski. Nie żyje jeden z żołnierzy, drugi został ranny. "Mamy w tej chwili dużo nowego uzbrojenia, nowych żołnierzy, znacznie intensywniejsze szkolenie, bo przygotowujemy armię do realnych wyzwań. Stąd też niestety takie tragiczne sytuacje czasem się zdarzają. Chciałbym, żeby ich nie było, ale się zdarzają" - komentuje w rozmowie z Jakubem Śliwińskim w internetowym Radiu RMF24 generał Roman Polko, były dowódca jednostki GROM.
W jednostce wojskowej w Załuskach koło Nidzicy doszło do wypadku kołowego transportera opancerzonego Rosomak. Zginął 25-letni żołnierz, a drugi został ranny. Do wypadku doszło w nocy - podczas zajęć programowych.
"Przygotowujemy armię do realnych wyzwań"
Jest plac ćwiczeń do jazdy. To nie jest prosty odcinek drogi polnej. To są wertepy, górki - specjalnie jest to tak zrobione, żeby szkolenie, które jest realizowane w trudnych warunkach, było jak najbardziej realistyczne - informuje gen. Polko.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Mamy w tej chwili dużo nowego uzbrojenia, nowych żołnierzy, znacznie intensywniejsze szkolenie, bo przygotowujemy armię do realnych wyzwań. Stąd też niestety takie tragiczne sytuacje czasem się zdarzają. Chciałbym, żeby ich nie było, ale się zdarzają - przyznaje.
Zwraca również uwagę na potrzebę odciążenia wojska od zadań, które bazowo do niego nie należą.
Zauważyłem, że straż graniczna czy MSWiA lubi się wyręczać żołnierzami, wysyłając ich na przykład na granicę do zadań, które nie mają nic wspólnego z tym, co jest konstytucyjnym obowiązkiem armii - dodaje były dowódca jednostki GROM.
"Nie możemy być asekurantami"
Wojskowy pojazd przewrócił się podczas zajęć programowych, na specjalnym odcinku polnej drogi. Jest skonstruowany plac, gdzie są różnego rodzaju wertepy, rowy, doły, który trzeba w określonym czasie i w określony sposób przejechać, tak, żeby nie zgasić silnika i żeby wykonać to zadanie. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że jazda odbywa się w nocy - mówi ekspert.
Według informacji generała Polko, podczas prowadzonych szkoleń, instruktorzy przykładają dużą uwagę do zachowania jak największej ostrożności. Ale w sytuacji, kiedy chcemy stworzyć realne warunki do szkolenia, nie możemy być asekurantami - dodaje.
Jeśli dochodzi do zarzenia, w którym ginie żołnierz, wdrażana jest specjalna procedura.
Po pierwsze udzielenie pomocy, później zabezpieczenie miejsca wypadku. Wezwanie prokuratora, który przyjeżdża, sprawdza wszystkie dokumenty, program szkolenia, kto prowadzi to szkolenie, czy te osoby posiadały odpowiednie uprawnienia. To standardowa procedura, która trwa i polega na przesłuchaniu - oprócz osób funkcyjnych - także żołnierzy, którzy brali udział w tym szkoleniu - mówi na antenie Radia RMF24 generał Roman Polko, były dowódca jednostki GROM.
Opracowanie: Julia Domagała