"Nie powinno być na plaży żadnych psów" - powiedział prezes Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Jarosław Sroka. Jak zaznaczył, "gdy ratownicy zwracają na to uwagę, w najlepszym razie spotykają się z pretensjami". "Bardzo często, niestety, słuchają od właścicieli psów słów niecenzuralnych, chamskich, nie do zaakceptowania" - dodał.
Prezes Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (MOPR) Jarosław Sroka powiedział, że tego lata na mazurskich plażach strzeżonych przez ratowników pojawia się coraz więcej ludzi z psami.
Są pieski małe, są i większe. Tyle tylko, że nie powinno być na plaży żadnych psów. Regulaminy kąpielisk mówią o tym jasno. A ludzie mają to w nosie. Gdy ratownicy zwracają na to uwagę, w najlepszym razie spotykają się z pretensjami. Bardzo często, niestety, słuchają od właścicieli psów słów niecenzuralnych, chamskich, nie do zaakceptowania - powiedział Sroka.
Dodał, że ludzie argumentują, że "psy są członkami ich rodziny i dlatego idą na plażę".
Szef MOPR-u zwraca uwagę, że "psy są w wodzie pojone, kapane, by się ochłodziły". Psy się nie opalają, nie ma powodów, by zabierać zwierzęta na plaże. Za to w wodzie mogą być osoby uczulone na sierść. Poza tym przegrzane na słońcu zwierzę wśród obcych ludzi - nigdy nie wiadomo, jak się zachowa. Czy nie wystraszy go fala, gwałtowny ruch czy krzyk - powiedział prezes MOPR, który apeluje, by nie zabierać zwierząt na plaże.
Pies potrzebował pomocy ratowników
Szef Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego opowiedział o sytuacji, w której pies potrzebował pomocy ratowników.
Gdy trzeba, idziemy zwierzętom z pomocą. W tamtym roku uratowaliśmy z Kanału Łuczańskiego labradora, który nie mógł wyjść z wody, bo wyjście na brzeg było dla niego zbyt wysoko. Zwierzę mocno walczyło, w porę przyszliśmy z pomocą, uratowaliśmy go - powiedział Sroka.
Ratownicy MOPR podkreślają, że ich apel nie jest wymierzony w zwierzęta, tylko wychodzi im naprzeciw.