W tym roku strażacy już 3700 razy wyjeżdżali do pożarów traw i nieużytków. Do duży wzrost w porównaniu z analogicznym okresem w poprzednim roku, gdy tych interwencji było niespełna 1400.
Strażacy podkreślają, że tak negatywnych statystyk nie było od lat.
Od 1 stycznia do 6 marca strażacy w całym kraju wyjeżdżali do pożarów traw i nieużytków aż 3690 razy. Dla porównania w tym samym okresie 2024 roku było to 1380 interwencji.
Ten gwałtowny wzrost bardzo nas niepokoi. Pogoda się zmienia, cieszymy się wszyscy ze słońca, ale ta liczba interwencji jest zatrważająca. Tylko minionej doby mieliśmy aż 850 interwencji do pożarów suchych traw i 41 razy wyjeżdżaliśmy do pożarów lasów. W tym okresie dla nas to niepokojąca liczba - mówi młodszy brygadier Grzegorz Różański, rzecznik warmińsko-mazurskich strażaków.
Eksperci zapowiadają, że w tym roku duża część kraju będzie miała problem z suszą. Zima była łagodna, w wielu regionach praktycznie bezśnieżna, a to sprawia, że ściółka jest już bardzo sucha.
W tym roku Regionalne Dyrekcje Lasów Państwowych przyspieszają uruchomienie ochrony przeciwpożarowej.
Strażacy przypominają, że wypalanie traw nie ma nic wspólnego z dbaniem o przyrodę i mitem jest, że to wpływa na glebę. To przede wszystkim zagrożenie dla zwierząt, ale też i ludzi, ponieważ często takie pożary, których w żaden sposób nie można kontrolować, zagrażają zabudowaniom.
Pożary traw potrafią angażować dziesiątki strażaków, którzy mogą być potrzebni w innym miejscu.
To czasem trudno dostępne tereny, gdzie nie można wjechać ciężkim sprzętem albo podać wody. Strażacy muszą o własnych siłach gasić takie pożary używając np. tłumic. Ogień na suchej trawie może rozprzestrzeniać się nawet z prędkością 17 km/h - mówi strażak.