Po nietypowy sposób obrony przed złodziejami sięgnęli opiekunowie Ogrodu Botanicznego UMCS w Lublinie. Sposób nietypowy, bo tacy są też intruzi, których mają odstraszyć... instalacje z owczej wełny.

REKLAMA
Ogród Botaniczny UMCS w Lublinie (zdjęcie ilustracyjne)

Kulka z wełny nabita na patyk wetknięty w ziemię - choć wygląda jak miniaturka waty cukrowej, ma odbierać apetyt niektórym gościom ogrodu botanicznego. Chodzi o jelenie i sarny, które wyjadają roślinność z rabatek.

Posadziliśmy bratki, no to poczęstowały się tymi bratkami. Tulipanami się częstują. Za chwilę róże będą w pąkach. Już się obawiamy o te róże - przyznaje Grażyna Szymczak, dyrektorka Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. I dodaje, że zwierzęta wyproszone na zewnątrz potrafią bardzo szybko wrócić, przeskakując przez ogrodzenie.

Te kłaczki na patykach to jest wełna owcza, która ma swoim zapachem odstraszyć kopytka - opowiada Szymczak. Konstrukcje pojawiły się w pobliżu rabatek z kwitnącymi roślinami. Wełnę od zaprzyjaźnionych górali dostaliśmy - wyjaśnia.

Wizyty dzikich zwierząt nie są zaskoczeniem dla personelu ogrodu botanicznego. To, że te zwierzęta tu są, znaczy, że jest im tu dobrze, tylko może człowiek trochę zabrał im tej przestrzeni w mieście i dlatego szukają takiego azylu. A 20 hektarów, które tutaj mamy, na pewno to miejsce sprzyjające. Tylko nie zawsze one tutaj powinny być, albo poczęstować się czymś innym - stwierdza Szymczak.

Na rabatki zaglądają nie tylko sarny i jelenie. Pojawiają się borsuki, które kopią między roślinami. W tym roku jeszcze nie zawitały tu dziki, którym zdarzało się już ryć w tulipanach. Przeganianie zwierząt nie jest łatwe, bo na terenie ogrodu botanicznego jest wąwóz, w którym mogą się skutecznie chować.

Może jakoś spróbujemy je wyprosić i powiedzieć, że gdzieś inne jest miejsce, trochę bardziej odpowiednie dla nich - żartuje dyrektorka ogrodu.

Kulki z wełny spodobały się niektórym ptakom, które podkradają materiał do wyściełania gniazda. Skala tych "kradzieży" nie jest jednak na tyle duża, żeby storpedować botanikom "wełnianą obronę" przed smakoszami bratków.