To jest rekordowy wiosenny sezon infekcyjny, a jeszcze się nie skończył. "Rekordowy pod względem liczby i rodzaju zachorowań" - zauważa lekarz rodzinny doktor Michał Matyjaszczyk.

REKLAMA
Zdjęcie ilustracyjne

O tej porze, przed pandemią, sezon infekcyjny kończył się albo nawet był już zakończony. W tym roku liczba zachorowań wirusowych i bakteryjnych jest wielokrotnie większa, niż kiedyś.

Jak wynika z lekarskich obserwacji, ten rok przyniósł sezon infekcyjny dłuższy co najmniej o miesiąc. Te infekcje przebiegają gwałtownie, czyli szybko. Rano jeszcze czujemy się w miarę dobrze, a po południu jest silny ból gardła i gorączka - opisuje kierownik Zakładu Medycyny Rodzinnej ICZMP w Łodzi dr Michał Matyjaszczyk.

Nadal bardzo duża jest liczba dodatnich testów grypy A i B (częściej A). Wiele jest też przypadków Covid-19. Jest to kilka, kilkanaście przypadków dziennie sumarycznie z tych placówek, w których pracuję - dodaje lekarz.

Doktor Matyjaszczyk to zjawisko infekcyjne tłumaczy "okresem izolacji społecznej z powodu koronawirusa". Jego zdaniem, natura potraktowała nas wszystkich, jak byśmy zaczęli przedszkole.

Łapiemy wszystko, jak gąbka. Dzieciaki nam przynoszą, bo "wymieniają się" w szkołach i przedszkolach i dlatego chorujemy dłużej, a także choruje nas więcej - wyjaśnia medyk. Generalnie natura nienawidzi próżni, więc teraz odbija sobie z nawiązką za czas, gdy pilnowaliśmy się bardzo - dodaje.

Gwałtowne ocieplenie też nie pomaga w walce z infekcjami, bo teraz wiele gatunków roślin pyli w tym samym czasie. Alergie osłabiają naturalną zdolność do samoobrony organizmu.

Naszą odporność najlepiej wspomaga zrównoważona dieta i ruch na świeżym powietrzu. Warto też uzupełnić braki witamin po zimie.