Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim zabrała głos w sprawie wypadku, do którego doszło na autostradzie A1. W zdarzeniu zginęła trzyosobowa rodzina. Jak dziś poinformowała rzeczniczka prokuratury, dotychczas nikt w tej sprawie nie usłyszał zarzutów.
Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim przejęła śledztwo w sprawie tragicznego wypadku na autostradzie A1 w Łódzkiem.
16 września osobowa kia uderzyła w bariery i stanęła w płomieniach. Zginęła trzyosobowa rodzina. Jak przekazała dziś prokurator Magdalena Czołnowska-Musioł, o to auto prawdopodobnie zahaczyło bmw. Zaznaczyła, że kierowca tego samochodu został poddany na miejscu wypadku badaniu na zawartość alkoholu, a następnie na zawartość środków odurzających. Obydwa dały wynik negatywny. Nie mniej prokurator podjął decyzję o przebadaniu również krwi kierującego bmw na oba te środki - powiedziała.
Jak dodała, na razie nikt nie usłyszał zarzutów w tej sprawie. Prokuratura czeka teraz na opinię biegłego w sprawie wypadku.
Zgromadzony wstępnie materiał dowodowy oraz zabezpieczony na miejscu zdarzenia ślady kryminalistyczne nie pozwoliły na kategoryczne stwierdzenie sprawstwa, bądź też przyczynienia się (do wypadku - przyp. red.) któregokolwiek z uczestników - podkreśliła.
Śledczy mają badać między innymi zapisy z rejestratora bmw.
Prokuratura argumentuje, że anonimowe nagrania z sieci nie mogą być dowodem w sprawie, dlatego prosi ich autorów o zgłoszenie się.
"Nieprawdziwe są doniesienia o pokrewieństwie policjanta, który przybył na miejsce wypadku i kierowcy bmw"
Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim opublikowała dziś także informację w sprawie wypadku. "W związku z dużym zainteresowaniem opinii publicznej przebiegiem wypadku na autostradzie A1, w którym zginęły trzy osoby, w tym małe dziecko, Prokuratura Okręgowa informuje, że w tej sprawie trwają intensywne czynności dowodowe i przesłuchania świadków" - podano.
"Tuż po zdarzeniu z udziałem prokuratora i biegłego dokonano oględzin miejsca wypadku, zwłok oraz obu uczestniczących w wypadku samochodów marki BMW i KIA. Przesłuchano w charakterze świadków osoby, które podjęły próbę udzielenia pomocy ofiarom, a także osoby, które utrwaliły moment tragedii na kamerach we własnych pojazdach. Przeprowadzono również badanie trzeźwości i test na obecność substancji odurzających u kierującego BMW z wynikiem negatywnym" - napisano w informacji.
"Pojazdy uczestniczące w zdarzeniu zostały zabezpieczone do dalszych badań - kluczowe w sprawie będzie uzyskanie danych elektronicznych z ich komputerów pokładowych. Cały zgromadzony w tej sprawie materiał dowodowy zostanie w najbliższych dniach przekazany biegłym w celu wydania opinii co do przebiegu zdarzenia" - podała prokuratura.
"Ponadto odnosząc do pojawiających się w mediach informacji dotyczących rzekomego pokrewieństwa funkcjonariusza, który przybył na miejsce wypadku z kierowcą BMW, Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim informuje, że doniesienia te zostały zweryfikowane jako nieprawdziwe" - napisano w treści informacji.
Tragedia na A1
Do tragedii doszło 16 września tuż przed godz. 20 na A1. Jak informował wówczas RMF FM rzecznik KW PSP w Łodzi mł. bryg. Jędrzej Pawlak, na wysokości miejscowości Sierosław (powiat piotrkowski, województwo łódzkie) zderzyły się dwa samochody osobowe.
W jednym z aut wybuchł pożar. Przybyli na miejsce zdarzenia strażacy natychmiast rozpoczęli akcję gaśniczą - dodał.
Niestety, po ugaszeniu ognia okazało się, że w jednym z pojazdów (kia) znajdują się trzy osoby - mężczyzna, kobieta i dziecko. Zginęły na miejscu. Jak się później okazało, to trzyosobowa rodzina: Patryk, Martyna oraz ich 5-letni syn Oliwier.
W komunikacie, który pojawił się na stronie piotrkowskiej policji 18 września, nie znalazła się informacja o drugim pojeździe. "Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący pojazdem kia na chwilę obecną z niewyjaśnionych przyczyn uderzył w bariery energochłonne, następnie auto się zapaliło. W wyniku tego wypadku śmierć poniosły trzy osoby podróżujące tym pojazdem" - poinformowano.
Jak zaznaczono, "policjanci na miejscu zdarzenia wykonali niezbędne czynności".
Śledztwo internautów
W kolejnych dniach po wypadku w mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się nagrania, z których mogło wynikać, że w wypadku mogło brać udział także bmw.
Pojazd - po wypadku - miał stać kilkadziesiąt metrów dalej z rozbitym przodem. Portal lodz.wyborcza.pl informuje, że według ustaleń internetowego śledztwa - za kierownicą bmw miał siedzieć łódzki przedsiębiorca, syn właściciela firmy, na którą samochód był w leasingu. Dziennikarze wysłali e-mail z prośbą o odniesienie się do sprawy.
"Pojawiły się też informacje, że kierowca bmw jest bratankiem oficera policji, który miał pojawić się na miejscu wypadku (informacja niepotwierdzona oficjalnie). Z internetowego śledztwa wynikać też ma, że kierujący bmw jest spokrewniony z innymi funkcjonariuszami policji z Łodzi. I że rodzina uchodzi za wpływową" - czytamy na portalu.
Jak przekazano, internauci udostępniają też dane bmw. Chodzi o tablicę rejestracyjną, numer VIN, historię samochodu wraz z informacjami o modyfikacjach i tuningu.
"Wynika z nich, że moc pojazdu została zwiększona z 530 do 650 KM, moment obrotowy z 750 do 850 Nm. Samochód miał mieć rejestrator obrazu 360 stopni" - czytamy. "Informacje z historii pojazdu zostały po wypadku usunięte z mediów społecznościowych, ale są użytkownicy, którzy zrobili screeny" - zaznaczono.
W mediach społecznościowych pojawią się także informacje, że auto było w stanie rozpędzić się nawet do 300 km/h.
Posłanka składa interpelację
Do świadków zdarzenia zaapelowali bliscy ofiar. "Może ktoś jechał 16 września autostradą A1, około godziny 19:00 i zwrócił uwagę na zachowanie kierowcy bmw. Jedyny świadek zdarzenia potwierdza, że chwilę przed wypadkiem zwróciła jego uwagę ogromna prędkość kierowcy bmw, mimo że takich rzeczy normalnie się nie dostrzega, gdy ktoś jedzie po przeciwnej stronie. Widział błyskanie długimi światłami oraz włączony kierunkowskaz w kii" - napisano na profilu "Bandyci drogowi" na Facebooku.
W sprawie wypadku interpelację do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji złożyła posłanka Koalicji Obywatelskiej Hanna Gill-Piątek.
"Zadaję pytania o powody szokującego zachowania policji, która mimo nagrań i zeznań świadków ignoruje fakt, że w ich samochód (rodziny, która zginęła - przyp. RMF FM) pełnym pędem wjechało bmw. Śledztwo powinno być objęte nadzorem" - napisała parlamentarzystka na X (dawniej Twitter).
Policja wydała oświadczenie
W sobotę stanowisko w tej sprawie wydała policja. "Na chwilę obecną wiadomo, że brały w nim udział dwa pojazdy: bmw oraz kia" - podkreślono.
Jak dodano, "policjanci zabezpieczyli szereg śladów, przesłuchali świadków".
"Na miejscu obecny był również prokurator, który nadzorował pracę funkcjonariuszy. Dotarliśmy również do szeregu nagrań z kamer, które mamy nadzieję pozwolą wyjaśnić, co było przyczyną tej ogromnej tragedii. Przedmiotem tego śledztwa jest również wyjaśnienie, czy zachowanie kierującego bmw miało bezpośredni wpływ na zaistnienie przedmiotowego zdarzenia. Cały czas apelujemy do świadków tego tragicznego wypadku o kontakt z Komendą Miejską Policji w Piotrkowie Trybunalskim. Każda informacja, która pozwoli nam na jak najszybsze wyjaśnienie tej sprawy, jest dla nas niezmiernie cenna" - poinformowano w oświadczeniu.