"On zawsze zachowywał wewnętrzną wolność, mimo że żył w czasach, gdy okoliczności te bliższe i te dalsze wcale nie ceniły takich postaw" - te słowa wypowiedział podczas pogrzebu wybitnego filozofa i teologa o. Jana Kłoczowskiego prowincjał polskich dominikanów o. Łukasz Wiśniewski.
Dominikanin o. Jan Andrzej Kłoczowski zmarł w sobotę 12 kwietnia. Miał 87 lat. Był filozofem i teologiem, znanym duszpasterzem i kaznodzieją. Jego niedzielne kazania w kościele dominikanów gromadziły tłumy wiernych.
Dziś (16 kwietnia) w bazylice pw. Świętej Trójcy w Krakowie, a następnie na cmentarzu Rakowickim odbyły się uroczystości pogrzebowe.
Życie, po którym należy postawić wykrzyknik
Życie brata Jana Andrzeja, a dla wielu spośród nas po prostu +Kłocza+, to życie, po którym można postawić nie kropkę, ale wykrzyknik. Kłocz był wybitny. Lista jego osiągnięć jest długa. Jego zasługi są jednak drugorzędne wobec tego, kim był jako człowiek. Bo jest wielu wybitnych, którzy nie byli wcale ciekawymi ludźmi. A z Kłoczem jest inaczej. On był wybitny bardziej przez to, jaki był, niż przez to, co zrobił, mimo że o jego zasługach można pisać tomy książek - żegnał współbrata prowincjał polskich dominikanów o. Łukasz Wiśniewski.
Podkreślił, że dla wielu pokoleń dominikanów o. Kłoczowski przez dziesięciolecia pozostawał "najjaśniejszym punktem odniesienia" i wzorem.
"Jedne z ostatnich słów, które wypowiedział kilka minut przed śmiercią, to był jakby osobisty monolog o wolności. Cały Kłocz. On zawsze zachowywał wewnętrzną wolność, mimo że żył w czasach, gdy okoliczności te bliższe i te dalsze wcale nie ceniły takich postaw" - dodał prowincjał.
Swoim uczniom dawał wolność
Uroczystej mszy przewodniczył o. Damian Muskus, zgodnie z wielowiekową tradycją, mówiącą o tym, że liturgii pogrzebowej u dominikanów przewodzą bracia franciszkanie. Biskup zaznaczył podczas uroczystości, że jego udział nie wynika z zasad tradycji, ale chęci bycia z dominikanami, dla których "o. Jan Andrzej z jednej strony był zwykłym współbratem, a z drugiej strony perłą zakonu kaznodziejskiego".
Przybyłem dzisiaj, bo pragnąłem być z tymi, którzy formację intelektu i ducha zawdzięczają temu ponadprzeciętnemu zakonnikami. Zapragnąłem być z uczestnikami niedzielnych +dwunastek+, którzy w tym kaznodziei filozoficznym widzieli przede wszystkim wspaniałego głosiciela Dobrej Nowiny. Zapragnąłem być z czytelnikami jego książek i słuchaczami konferencji, dla których był głosem mądrości, która szuka prawdy. Zapragnąłem być dzisiaj tutaj w imieniu Kościoła krakowskiego, by podziękować za jego wkład w budowanie tej wspólnoty z wielką mądrością, zaangażowaniem duszpasterskim i troską o człowieka - mówił bp Muskus.
Podczas uroczystości zmarłego żegnali także przedstawiciele krakowskich uczelni. Dziekan Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II ks. dr hab. Miłosz Hołda zwrócił uwagę, że wokół o. Kłoczowskiego gromadzili się ludzie o różnych poglądach i zainteresowaniach. Wychował pokaźne grono uczniów. Podkreślają zgodnie, że ojciec profesor dawał im całkowitą wolność. Wspierał ich, jakiegokolwiek wyboru by nie dokonali, niczego nie narzucał. Przede wszystkim zaś inspirował, uczył samodzielności - zaznaczył.
Przypomniał też, że o. Kłoczowski nie tylko uczył filozofii, ale także pokazywał, w jaki sposób religię i filozofię należy łączyć.
Był aktywny na wielu polach
Głoszący homilię dominikanin o. Grzegorz Chrzanowski zaznaczył, że uroczystość jest pożegnaniem człowieka "nie tylko o bogatym dorobku zawodowym, akademickim", ale osoby, której życie było wypełnione aktywnością na wielu płaszczyznach, "która przeżyła życie głęboko, sensownie i w sposób pełen znaczenia". Dodał, że ostatnie tygodnie życia duchownego były wypełnione chorobą i pewnego rodzaju cierpieniem. Wskazał na wywiad udzielony z okazji 85. urodzin dominikanina, w którym opowiedział o obawie przed utratą samodzielności i sprawności intelektualnej.
Do pewnego stopnia obawy te się sprawdziły. Od pewnego momentu o. Jan Andrzej był przekonany, ze nie mieszka już w Krakowie, że został przeniesiony w jakieś inne miejsce, miejsce, w którym przebywa gościnnie. To miejsce do zdziwienia - sam to przyznawał - przypomina Kraków, ale to nie było to samo. Pytał mnie niekiedy, kiedy wrócimy do Krakowa. (...) Ale sądzę, że było też w tym przekonaniu o wyobcowaniu coś więcej - głębsza myśl czy może silne doświadczenie. To było poczucie straty życia - mówił o. Chrzanowski, dodając, że to jego "prawdziwe życie, które od tak dawna było związane z Krakowem - duszpasterstwo, wykłady, cała sieć relacji międzyludzkich - zniknęło".
O. Jan Kłoczowski urodził się 5 lipca w 1937 r. w Warszawie. Ukończył historię sztuki w Poznaniu. Do zakonu dominikanów wstąpił w 1964 r. W 1975 r. obronił doktorat na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Habilitował się w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie.
Jako filozof religii, członek Prezydium Komitetu Nauk Filozoficznych Polskiej Akademii Nauk, przyczynił się do rozwoju krakowskiej szkoły filozofii religii. W czasach komunizmu dominikanin był jednym z najbardziej aktywnych duszpasterzy akademickich Krakowa, zajmował się m.in. studentami związanymi z Komitetem Samoobrony Społecznej "KOR" i Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Był duszpasterzem Studenckiego Komitetu Solidarności.
W stanie wojennym przy krakowskim klasztorze dominikanów zorganizował Komitet Pomocy dla Osób Aresztowanych i Internowanych, wskutek czego sam został aresztowany. Wyszedł na wolność po interwencji kard. Franciszka Macharskiego. Potem kierował założonym przez siebie Komitetem aż do 1986 r. Zajmował się również dystrybucją drugoobiegowej prasy i wydawnictw bezdebitowych.
Po przełomie społeczno-politycznym w Polsce prof. Kłoczowski włączył się w rozwój uczelni dominikańskiej w Krakowie i Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie oraz uczestniczył w promowaniu wydawnictw naukowych, popularno-naukowych i religijnych Krakowa.
Był autorem artykułów o filozofii i kulturze, monografii o Leszku Kołakowskim oraz książek o mistyce chrześcijańskiej oraz dziedzictwie myśli XX wieku: Freuda, Nitzschego, postmodernizmu.