Trudno powiedzieć, co chciał osiągnąć 42-latek, który napadł na sklep, potem, jak zwykły obywatel, do niego wrócił zrobić zakupy, a następnie pojawił się tam ponownie - tym razem porozmawiać z policjantami. Mężczyzna posługiwał się pistoletem, dzięki któremu sterroryzował ekspedientkę i zrabował alkohol i papierosy. Zapomniał jednak o zapałkach...

REKLAMA
Stopklatka ze sklepowego monitoringu

Nocą, z niedzieli (26 marca) na poniedziałek, do jednego ze sklepów na krakowskim Prokocimiu wszedł mężczyzna w kominiarce i wymahując przedmiotem przypominającym pistolet, sterroryzował ekspedientkę, od której zażądał wydania dwóch butelek wódki i dwóch paczek papierosów. Następnie spakował rzeczy do reklamówki i wybiegł ze sklepu.

Chwilę później na miejscu pojawili się policjanci zaalarmowani przez przestraszoną sprzedawczynię. Funkcjonariusze przejrzeli zdjęcia monitoringu. Okazało się, że napastnik ubrany był w wyjątkowo charakterystyczną, jaskrawą kurtkę. W dłoni faktycznie trzymał broń, a policjanci stwierdzili na podstawie chwytu, że musi być obyty z jej używaniem. Zainteresowanie policjantów wzbudził też kolejny klient sklepu, który na wideo monitoringu pojawił się tuż po napadzie - przyszedł kupić zapałki. Mundurowi nie wykluczali, że może to być sam sprawca napadu.

Jakiś czas później, funkcjonariusze zauważyli srebrnego forda, który zaparkował pod sklepem, w którym doszło do rozboju. Z pojazdu wysiadł mężczyzna, który na widok policjantów podszedł do nich proponując "pomoc w schwytaniu sprawcy napadu". Ponieważ wokół mężczyzny unosiła się wyczuwalna woń alkoholu, został wylegitymowany. Natychmiast wyszło na jaw, że samozwańczy "pomocnik policji" ma cofinięte prawo jazdy. Badanie alkomatem wykazało, że ma 1,5 promila lakoholu w organizmie.

Gdy policjanci sprawdzali mężczyznę, ten chwalił się, że świetnie posługuje się bronią strzelecką i w starciu z nim funkcjonariusze "nie mieliby szans". Nagle jeden z policjantów zauważył, że kurtka mężczyzny w dziwny sposób odstaje. Za pasek wsunięty był pistolet. 42-latek został momentalnie obezwładniony. Okazało się, że broń, to pistolet na naboje ze sprężonym CO2.

W miejscu zamieszkania zatrzymanego kryminalni przeprowadzili przeszukanie i znaleźli tam 3 sztuki podobnych wiatrówek pistoletowych oraz butelkę wódki i papierosy, których nazwy odpowiadały wcześniej skradzionym produktom. Mężczyzna został przewieziony do Komisariatu VI w Krakowie, gdzie został przesłuchany.

Jedna z zabezpieczonych przez policję broni

Okazało się, że 42-latek nie pierwszy raz zawitał w nocy do tego lokalu spożywczego. Pierwszy raz przed rozbojem pojawił się w tym sklepie około godziny 23 robiąc zakupy, za które zapłacił. 2 godziny później pojawił się ponownie w tym samym miejscu tym razem rabując wódkę i papierosy. Kilka minut później już w innym stroju przyszedł - przebrany - ponownie, by kupić zapałki, a czwarty raz około godziny 3 przyjechał znowu zrobić "zakupy", ale natknął się na funkcjonariuszy, którym postanowił pomóc.

42-latek usłyszał zarzuty rozboju, kierowania pojazdem bez uprawnień i pod wpływem alkoholu oraz posiadania broni palnej bez wymaganego zezwolenia. 27 marca, podejrzany decyzją sądu został tymczasowo aresztowany. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności. Sprawa jest jednak rozwojowa, mężczyzna może mieć na sumieniu i inne przestępstwa.