Jerzy Stuhr spoczął w grobowcu rodzinnym na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Mszy św. w kościele św. Piotra i Pawła przewodniczył kardynał Grzegorz Ryś. "Dla mnie został na zawsze Piotrem Wysockim z 'Nocy listopadowej' Andrzeja Wajdy" - mówił o znakomitym aktorze i reżyserze kard. Ryś. "W czasach, gdy świat potrzebuje autorytetów, był pan bezcennym darem, który otrzymaliśmy i wciąż uczymy się, jak z niego korzystać" - żegnała Jerzego Stuhra rektor Akademii Sztuk Teatralnych Dorota Segda.
Jerzy Stuhr zmarł 9 lipca. Msza święta pogrzebowa rozpoczęła się w południe w kościele św. Piotra i Pawła przy ul. Grodzkiej w Krakowie.
W uroczystościach pogrzebowych artysty uczestniczyły m.in. żona Barbara, syn Maciej i córka Marianna, marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska, minister kultury i dziedzictwa narodowego Hanna Wróblewska, Anna Polony, Agnieszka Holland, Katarzyna Adamik, Olgierd Łukaszewicz, Dorota Segda, Magdalena Zawadzka, Jerzy Fedorowicz i Marek Kondrat.
Kard. Ryś: Pamiętam scenę, kiedy wkracza do podchorążówki
77 lat życia, pół wieku pracy, przychodzimy i kładziemy to na ołtarzu, pytamy Jezusa, co z tego jest nieśmiertelne, co z tego może nas przenieść w wieczność - powiedział podczas mszy św. kardynał Grzegorz Ryś.
Dodał, że dla niego Jerzy Stuhr "został na zawsze Piotrem Wysockim" z "Nocy listopadowej" w reż. Andrzeja Wajdy. To też prawie pół wieku. Pamiętam scenę, kiedy wkracza do podchorążówki i wzywa 160 młodych podchorążych do walki o wolność. I mam w uszach obietnicę, którą składa mu Atena: "Będziesz nieśmiertelność miał" - wspominał kardynał.
Marzenie o nieśmiertelności, marzenie Wysockiego, Wyspiańskiego do kogo zaadresowane? Do aktora, do tego, który słucha, do tego, który przeżywa? Czy to pragnienie wolności, pragnienie sprawiedliwości, która likwiduje krzywdę, czy właśnie to jest to, co nas przenosi w nieśmiertelność? Czy dzielenie się tą wartością, tym marzeniem to jest to, co nas przenosi w nieskończoność, nieśmiertelność? - zastanawiał się kard. Ryś.
To są nasze pytania i Jezus na nie dzisiaj odpowiada, odpowiada objawieniem tego, kim jest Bóg? - mówił.
Marszałek Senatu: Jako człowiek wrażliwy cierpiał z tego powodu
Po mszy żałobnej marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska zwróciła uwagę, że nikt nie był przygotowany na odejście artysty. Przychodzą nam do głowy oczywiste słowa: wielki aktor, wspaniały nauczyciel, prawdziwy przedstawiciel polskiej inteligencji, prawdziwy przedstawiciel polskiej elity, przyjaciel, społecznik, wspaniały człowiek. Wszyscy wiemy, że te określenia mówiące o polskiej inteligencji, o elitach, brzmią prowokacyjnie w ostatnich czasach - w czasach małości, która nie potrafiąc sama stworzyć czegoś wielkiego, wyciągała rękę po wielkość, żeby tę wielkość zniszczyć - powiedziała.
Kidawa-Błońska podkreśliła, że elita, której przedstawicielem "był i na zawsze pozostanie Jerzy Stuhr, to nie jest elita pustego przywileju czy drażniącej wyższości". To elita wielkiego, autentycznego talentu i naprawdę bardzo ciężkiej pracy nad rzemiosłem, warsztatem aktorskim, słowem. I taki Jerzy Stuhr był przez całe życie - ze swoimi wspaniałymi rolami, słabościami, błędami, mądrymi, odpowiedzialnymi i odważnymi deklaracjami - stwierdziła.
Dodała, że "w czasach populistycznego ataku na inteligencję" aktor "stał się celem". Jako człowiek wrażliwy cierpiał z tego powodu. Bardzo dobrze widzieli i czuli to najbliżsi, ale także my wszyscy to widzieliśmy. Ale Jerzy Stuhr w tych czasach zachował męstwo, nie stracił odwagi. A co najważniejsze, nie zniszczyło to jego pracy. Nie dał tej satysfakcji atakującym go małym ludziom - wspomniała marszałek Senatu.
Minister kultury: Z każdym rozmawiał jak równy z równym
Polska kultura i sztuka żegna wyjątkową osobowość Jerzego Stuhra - znakomitego artystę, jednego z najbardziej wszechstronnych polskich aktorów teatralnych, filmowych, kabaretowych, wspaniałego reżysera, pedagoga, pisarza, ale także bardzo uważnego przyjaciela. Żegnamy artystę, którego twórczość pozostanie zarówno w polskiej, jak i światowej kulturze - powiedziała minister kultury i dziedzictwa narodowego Hanna Wróblewska.
Podkreśliła, że "była i jest to twórczość niezwykła, o znaczeniu fundamentalnym dla kinematografii". Jerzy Stuhr to wyjątkowy przykład aktora kompletnego, pozostawiającego swój ślad zawsze tam, gdzie był obecny - w filmie, w teatrze czy w telewizji, czy po prostu pośród nas. Wspominając go dzisiaj nie możemy zapomnieć o jego niezwykłej inteligencji. Nie wstydził się słabości, przekuwał ją w najsilniejszą siłę, siłę szczerości. Jerzy Stuhr z każdym rozmawiał jak równy z równym. Bawił, zadziwiał, wprowadzał w stan melancholii, dzielił się swoim doświadczeniem, wiedzą i zamiłowaniem do zawodu aktora z kolejnymi pokoleniami artystów i artystek - powiedziała Wróblewska.
Jego talent i wkład w sztukę były i są nieocenione. Jego postać będzie kojarzona z wielkimi kreacjami scenicznymi, filmowymi, z mądrością którą wnosił w każdą swoją rolę, z humorem i ludzkim ciepłem, które bezpośrednio emanowało z każdej jego wypowiedzi. 9 lipca 2024 r. zgasły reflektory, a kurtyna zapadła. Ale artyści tacy jak Jerzy Stuhr nigdy nie odchodzą. Jego role, filmy, książki będą z nami na zawsze. Dziedzictwo, jakie pozostawił po sobie będzie żyło w naszych sercach i umysłach, a kreacje aktorskie będą inspirować kolejne pokolenia - podkreśliła.
Dorota Segda: Nasz rektor
Wielki aktor, reżyser, ale też nasz rektor. Pan prof. Jerzy Stuhr sprawował tę funkcję przez cztery kadencje. Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna - dzisiaj Akademia Sztuk Teatralnych - była jego miejscem na Ziemi - przypomniała Dorota Segda, rektor AST podczas uroczystości pogrzebowych w kościele św. Piotra i Pawła w Krakowie.
Byliśmy, jesteśmy, zawsze będziemy dumni, że artysta i człowiek tej klasy podjął się misji poprowadzenia naszej uczelni i nas w drodze do teatru przez wielkie "T" - podkreśliła rektor AST.
Dorota Segda zacytowała słowa, które opublikowali studenci prof. Jerzego Stuhra po jego śmierci. "Jerzy Stuhr, mój mistrz. Jedna z najważniejszych osób, które ukształtowały mnie jako aktora. Był moim ukochanym pedagogiem w krakowskiej PWST" - przeczytała wpis aktora Rafała Dziwisza.
"Był gigantem aktorstwa. Dzielił się hojnie swoim doświadczeniem. Otwierał mnie i moim koleżankom i kolegom oczy oraz serca na piękno i trudy tego zawodu. Uwrażliwiał na siłę i znaczenie słowa i rytmu. Kształtował moje poczucie smaku. Rozmiłował w literaturze, muzyce, sztukach plastycznych. Jego wiedza, erudycja i skrywana pod maską wybujałego ego niezwykła wrażliwość - to wszystko w znacznym stopniu ulepiło ze mnie aktora, ale i człowieka, którym jestem. Moja wdzięczność dla niego za te wszystkie dary trudna jest do ujęcia w słowach" - zacytowała opinię Dziwisza rektor AST.
"Kochany mój profesorze, wielki aktorze, wielki pedagogu zawsze będziesz w mojej pamięci" - przytoczyła słowa aktora Romana Gancarczyka.
Dorota Segda wyjaśniła, że "przytoczyła tylko niektóre z wpisów". Ale takich wpisów było bardzo, bardzo dużo. I to one są świadectwem wdzięczności i podziwu dla naszego mistrza - oceniła.
Pana artystyczne dokonania, oddanie sprawom uczelni. Pana wspaniałe pomysły, jak nią kierować, jak ją rozwijać, ale też pana obywatelska postawa, pana odwaga i bezkompromisowość, pana patriotyzm będą zawsze naszym drogowskazem - mówiła. W czasach, gdy świat potrzebuje autorytetów, był pan bezcennym darem, który otrzymaliśmy i wciąż uczymy się, jak z niego korzystać. Cześć Pana pamięci - podkreśliła rektor AST w Krakowie.
Agnieszka Holland: Rozumiał aktorstwo jako służbę
Kiedy urna z prochami Jerzego Stuhra opuszczała kościół św. Piotra i Pawła, rozległy się brawa. Następnie kondukt udał się na cmentarz Rakowicki, gdzie aktor spoczął w rodzinnym grobowcu.
Żegnała go tam - w imieniu środowiska artystycznego - reżyser Agnieszka Holland.
Wyposażył nas w wielkie bogactwo, bo są ludzie, którzy przechodzą przez życie nie pozostawiając po sobie ani śladu. Jakoś tak wypłukują się z pamięci i bliskich, znajomych i kolejnych pokoleń. Natomiast Jurek pozostawił tyle śladów materialnych i niematerialnych, i tak to jest bogate i nieustannie będzie się aktualizować. Ten jego twórczy dorobek i też to, jakie popełniał błędy, jakich niebywałych wysokości sięgał, to zostanie dla mojego pokolenia na pewno, ale myślę, że ten dla pokolenia jego i jego wnuków - mówiła Agnieszka Holland.
Dzieliła się również osobistymi wspomnieniami. Kiedy myślę o Jurku, to głównie jako o tym młodym aktorze, którego poznałam na I roku szkoły teatralnej. Od początku miał w sobie taką dwoistość, która była szalenie intrygująca. Z jednej strony bardzo był przywiązany do tej tradycji krakowskiego konserwatyzmu, a z drugiej strony był zawadiaką i komediantem. I ta jego dwoistość była widoczna też później w jego aktorstwie - powiedziała reżyserka.
Mówiła o tym, że Jerzy Stuhr rozumiał aktorstwo jako służbę wobec społeczeństwa. Pielęgnował wiernie i konsekwentnie wierność służbie. Według niego rola artysty polegała na tym, żeby nie odwracać się, zawsze dawać. Kiedy dotknęła go ta straszna choroba, a potem kiedy się z niej wykaraskał, to pierwszą rzeczą, którą postanowił zrobić, było to, by wesprzeć swoim doświadczeniem innych, znajdujących się podobnej sytuacji - mówiła Agnieszka Holland.
List Andrzeja Dudy
"Odszedł jeden z najwybitniejszych artystów czasów powojennych, wspaniały aktor teatralny i filmowy, reżyser, pisarz" - napisał o Jerzym Stuhrze prezydent Andrzej Duda w liście skierowanym do jego żony Barbary.
Prezydent podkreślił, że "Jerzy Stuhr przez dziesiątki lat miał wielki osobisty udział w refleksjach i wypowiedziach współczesnej polskiej kultury o otaczającym nas świecie, o kondycji i moralnych powinnościach człowieka, o naszej narodowej historii i tożsamości".
Zaznaczył, że aktor zapisał się w naszej pamięci licznymi znakomitymi kreacjami aktorskimi: "Od samych początków kariery współpracował z największymi reżyserami polskiej sceny i występował w najsłynniejszych dziełach teatralnych. (...) Stał się jedną z głównych twarzy kina moralnego niepokoju, wyrażającego dylematy Polaków pod presją zakłamania i nieprawości systemu komunistycznego. W sposób szczególny podziwialiśmy wymowne kreacje Jerzego Stuhra w 'Wodzireju' i w 'Amatorze'. Wszechstronność Jego talentu obrazują wspaniałe role komediowe, którymi na trwałe podbił serca milionów widzów, bawiąc nas w 'Seksmisji', 'Kingsajzie', 'Deja vu' czy w obu 'Kilerach".
"Do legendy przeszła Jego rola w monodramie 'Kontrabasista', którą oklaskiwała publiczność w wielu miejscowościach naszego kraju. Gościł w polskich domach za pośrednictwem Teatru Telewizji, również tam stworzył wiele niezapomnianych interpretacji" - podkreślił prezydent.
Prezydent wspomniał o jego pracy po drugiej stronie kamery i sceny: "Pragnienie własnej wypowiedzi i wnikliwego dialogu z publicznością Jerzy Stuhr z powodzeniem spełniał też w przedsięwzięciach reżyserskich, scenicznych i filmowych, okazując zarazem talent scenarzysty. Ważnym Jego głosem stały się takie obrazy jak 'Historie miłosne', 'Duże zwierzę' czy 'Pogoda na jutro".
Swój list prezydent zakończył słowami: "Skłaniając się przed znakomitym dorobkiem artystycznym Zmarłego, za który Rzeczpospolita jest głęboko wdzięczna, raz jeszcze składam na Pani ręce serdeczne kondolencje. Jerzy Stuhr chlubnie zapisuje się w skarbnicy naszej kultury, pomnażając narodowe dziedzictwo".
Jerzy Stuhr - aktor, reżyser, profesor
Jerzy Stuhr urodził się 18 kwietnia 1947 r. w Krakowie. W 1970 r. ukończył polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, a w 1972 r. krakowską PWST, której po latach został rektorem. Po studiach został zatrudniony w Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. Już wcześniej, w 1971 r., pojawił się jako aktor filmowy w "Milionie za Laurę" Hieronima Przybyła i w "Trzeciej części nocy" Andrzeja Żuławskiego.
W 1977 r. stworzył pierwszą ze swoich najsłynniejszych filmowych kreacji. W "Wodzireju" Feliksa Falka wcielił się w postać Lutka Danielaka. Człowieka dwuznacznego moralnie - pozbawionego skrupułów adwokata - Stuhr zagrał następnie w dramacie "Bez znieczulenia" w reżyserii Andrzeja Wajdy (1978). Do znanych ról Stuhra należą także kreacje w filmach: "Szansa" Feliksa Falka (1979), "Pociąg do Hollywood" Radosława Piwowarskiego (1987), "Obywatel Piszczyk" Andrzeja Kotkowskiego (1988), "Persona non grata" Krzysztofa Zanussiego (2005) oraz "Kajman" włoskiego reżysera Nanniego Morettiego (2006).
Jako artysta teatralny przez wiele lat - od 1972 roku - był związany ze Starym Teatrem im. Modrzejewskiej w Krakowie. Na jego deskach grał w spektaklach reżyserowanych m.in. przez Andrzeja Wajdę, Konrada Swinarskiego, Jerzego Jarockiego, Jerzego Grzegorzewskiego. Na scenie tej samodzielnie reżyserował przedstawienia.
W dorobku Stuhr miał też m.in. wieloletnią, zapoczątkowaną w latach osiemdziesiątych współpracę z teatrami włoskimi. W 2020 r. aktor przeszedł udar mózgu. Wcześniej, w 2011 r. wykryto u niego nowotwór krtani. Obserwując świat ze szpitalnego łóżka, zaczął pisać dziennik, który później ukazał się pod tytułem "Tak sobie myślę".
W lutym br. artysta powrócił jednak na teatralne deski. W warszawskim Teatrze Polonia wyreżyserował spektakl "Geniusz" wg sztuki Tadeusza Słobodzianka, w którym zagrał rosyjskiego reżysera i pedagoga - uważanego za ojca nowoczesnego teatru - Konstantina Stanisławskiego.