Opowieść o samolocie Luftwaffe, który rozbił się na polu w gminie Koprzywnica jest przekazywana przez lokalnych mieszkańców od pokoleń. Wreszcie Grupie Eksploracyjno-Historycznej "Wisła" udało się odnaleźć szczątki bombowca Heinkel He 111. Prace wykopaliskowe trwają, więc można spodziewać się kolejnych sensacji.
"Samolot leciał na niskim pułapie został trafiony przez żołnierzy radzieckich, następnie wzbił się wysoko i z impetem runął o ziemię pozostawiając po sobie lej głęboki i rozsypane na kilkanaście metrów pozostałości. Prawdopodobnie ciała dwóch członków załogi zabrali Rosjanie. Po około dwóch tygodniach Rosjanie zatrudnili okolicznych mieszkańców - jak front się ustabilizował, by wybierali wszystko co było rozsypane po wybuchu" - relacje takiej treści przekazują mieszkańcy gminy, których o zdarzenie z lata 1944 roku pytali członkowie Grupy Eksploracyjnej.
Przez dziesiątki lat nikt nie był w stanie podać dokładnego miejsca, w którym spadł niemiecki bombowiec. Dopiero badania z użyciem wykrywaczy metali i analiza map pozwoliły na ustalenie, gdzie mogło dojść do katastrofy.
Kiedy na jednej z działek sygnał stał się bardzo mocny, podjęliśmy decyzję o eksploracji tego miejsca - mówi Krzysztof Pitra z Grupy Eksploracyjno-Historycznej "Wisła" z Koprzywnicy.
Prace wykopaliskowe rozpoczęły się w połowie października. Znalezisko było dla poszukiwaczy do pewnego stopnia niespodzianką, bo szukali szczątków samolotu. Dopiero po odkopaniu pierwszych części nie było wątpliwości, że to Heinkel He 111, bombowiec należący do Luftwaffe. Został on zastrzelony prawdopodobnie 8 sierpnia 1944 r, nad Krzcinem.
Podczas poszukiwań znaleziono ludzkie kości, dwa nieśmiertelniki, dwie obrączki, łańcuszek, Krzyż Żelazny i dwa zegarki (jeden z nich należał do nawigatora), tabliczkę znamionową z napisem Heinkel He 111 i dwa karabiny kabinowe.
Eksploracja trwa. Pitra podkreślił, że członkowie grupy działają z poszanowaniem obowiązujących przepisów. Wystąpili o zgodę na prowadzenie prac do właściciela działki, a o wszystkim powiadomili wojewódzkiego konserwatora zabytków.
"Poinformowaliśmy instytucję, która szuka potomków żołnierzy niemieckich poległych na froncie. Czynimy starania, aby wszystkie osobiste rzeczy trafiły do rodzin żołnierzy, którzy zginęli w katastrofie samolotu" - zaznaczył. Zachowane części bombowca mają trafić do jednego z polskich muzeów.