Sąd w Łomży (woj. podlaskie) aresztował czwartą osobie w sprawie oszustw, wyłudzeń i kradzieży na szkodę 70-letniego mieszkańca miasta. Mężczyzna stracił w ten sposób nawet około miliona złotych wygranej z loterii.
Sprawcom grozi do lat 10 więzienia, a w przypadku osób działających w warunkach recydywy, kara może być podwyższona do lat 15 - poinformowała w poniedziałek w komunikacie Prokuratura Rejonowa w Łomży.
Śledztwo obejmuje sześć osób, wśród nich jedna jest poszukiwana. Cztery osoby zostały aresztowane, a wobec piątej zastosowano środki zapobiegawcze, m.in. poręczenie majątkowe i zakaz opuszczenia kraju.
Zarzuty dotyczą działania, wspólnie i w porozumieniu, w różnych konfiguracjach sześciu osób (czterech mężczyzn i dwóch kobiet). Wśród przestępstw jest wymuszenie rozbójnicze połączone z pozbawieniem wolności na dłużej niż siedem dni, gdy sprawcy grozili mężczyźnie, bili go i zmusili w ten sposób do wypłaty z banku i przekazanie im w gotówce nie mniej niż 200 tys. zł.
Nie mniej niż 250 tys. zł poszkodowany stracił m.in. w taki sposób, że kobieta, która zapewniała go o bliskiej relacji, przekonała go, że jej córka jest ciężko chora i potrzebne są pieniądze na leczenie. W tym przypadku chodzi o wykorzystanie zależności psychicznej, a w istocie o nakłonienie do wypłaty kolejnych pieniędzy, ale też o zakup złota czy sprzętów RTV i AGD.
Dochodzą też zarzuty przywłaszczenia mienia - znacznych sum pieniędzy i samochodu. Kilka osób objął też zarzut przywłaszczenia różnych dokumentów 70-latka.
Część podejrzanych, to znajomi poszkodowanego z okresu sprzed wygranej. Pozostałe poznał później.
Pokrzywdzonym w tej sprawie jest człowiek starszy, żyjący w ubóstwie, który otrzymał wygraną w loterii i w wyniku przestępczych działań różnych osób został pozbawiony tej wygranej prawie w całości. Przewidujemy, że to mogłaby być kwota nawet ok. 1 mln zł - powiedziała w miniony piątek szefowa łomżyńskiej prokuratury rejonowej Małgorzata Kosiorek-Soboń.
Wszczęte po anonimowym zawiadomieniu śledztwo obejmuje okres od sierpnia 2024 r. do stycznia tego roku. Podejrzani nie przyznają się do zarzutów, złożyli wyjaśnienia, ale - w ocenie śledczych - są one sprzeczne z dowodami.