Trzy osoby uniewinnione, jedna uznana za sprawcę i skazana na 15 lat więzienia - taki prawomocny wyrok zapadł przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku w sprawie dotyczącej zabójstwa podczas transakcji nielegalnej sprzedaży broni. Sąd odwoławczy zupełnie zmienił orzeczenie pierwszej instancji.
Do zabójstwo doszło we wrześniu 2015 roku w lesie na obrzeżach Ostrowi Mazowieckiej (Mazowieckie). Zginął pochodzący z tego miasta 31-latek. W akcję poszukiwawczą zaangażowała się rodzina, przyjaciele oraz znajomi. Zwłoki mężczyzny zostały odnalezione blisko rok później.
Śledztwo w tej sprawie prowadziła podlaska delegatura Prokuratury Krajowej; był to wyłączony wątek dużej sprawy karnej dotyczącej przestępczych porachunków i związanych z tym zabójstw. Część ofiar wciąż nie została rozpoznana, śledczy próbują ustalić ich tożsamość.
O udział w zbrodni dokonanej w Ostrowi Mazowieckiej oskarżonych zostało czterech mężczyzn. Po kilkuletnim procesie przed Sądem Okręgowym w Ostrołęce jeden z nich został nieprawomocnie skazany na 15 lat więzienia za to, że działając z zamiarem bezpośrednim zabójstwa, oddał dwa strzały w głowę ofiary. Drugi strzał miał paść po dorozumianej zgodzie innego oskarżonego; według ustaleń śledztwa - co przyjął też za udowodnione sąd pierwszej instancji - miał on skinąć głową niejako zezwalając na śmiertelny strzał; tu nieprawomocny wyrok to 9 lat więzienia.
Dwaj kolejni oskarżeni, którzy mieli pomagać mężczyznom w ukryciu zwłok i broni zostali skazani przez ostrołęcki sąd na 2,5 roku i 2 lata więzienia.
Ciało ofiary zostało zakopane w lesie w miejscu oznaczonym ogniskiem, które - żeby odstraszać dzikie zwierzęta - zostało też polane olejem napędowym i innymi środkami chemicznymi.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku przeprowadził szczegółowe, dodatkowe postępowanie dowodowe i ostatecznie zupełnie inaczej ocenił zebrany materiał: przyjął, że sprawcą zabójstwa, czyli tym, który oddał w głowę ofiary dwa strzały z pistoletu, był 33-letni mężczyzna w pierwszej instancji skazany na 2 lata jedynie za zacieranie śladów zbrodni; skazał go prawomocnie na 15 lat więzienia. Trzech pozostałych oskarżonych uniewinnił.
Sąd odwoławczy długo uzasadniał taki wyrok. Bardzo rzadko się zdarza, aby w instancji odwoławczej, w takich sprawach, zapadały tego typu wyroki" - przyznała przewodnicząca składu orzekającego sędzia Alina Kamińska; podkreślała, że sprawa była nietypowa i wyjątkowo trudna.
Mówiła, że skład orzekający "miał ogromne wątpliwości" związane z oceną dowodów i postępowaniem dowodowym w pierwszej instancji, czego wyrazem było to, że sam zdecydował się takie dodatkowe postępowanie przeprowadzić na kilku rozprawach, m.in. słuchając wyjaśnień 33-latka - jak się okazało - ostatecznie skazanego w tej sprawie za zabójstwo.
Wydawało się, że wszystko jest +oczywistą oczywistością+: odnaleziono ciało ofiary zabójstwa, miejsce ukrycia zwłok i miejsce ukrycia broni - mówiła sędzia Kamińska. Kluczowym dowodem w sprawie były wyjaśnienia tego oskarżonego; opisał on okoliczności zbrodni i bezsporne było, że był on w tym miejscu, gdy do zabójstwa doszło. Siebie pozycjonował jako biernego obserwatora (...), który akceptował taki stan rzeczy - uzasadniała.
Sędzia podkreślała, że to te wyjaśnienia były jedynym i wyłącznym dowodem udziału w zbrodni i roli innych oskarżonych. Był to jednak tzw. dowód z pomówienia; sędzia Kamińska zaznaczyła, że to dowód szczególny, który powinien być traktowany z "wyjątkową wnikliwością i ostrożnością" i wymaga od sądu "ponadprzeciętnej staranności" i weryfikacji tego dowodu, choćby częściowo, innymi ustaleniami.
I sąd odwoławczy ocenił - zgadzając się z wnioskami obrońców - że pierwsza instancja "wyjątkowo dowolnie i wybiórczo" oceniła zebrane dowody, a w przypadku wyjaśnień 33-latka sąd okręgowy "w ogóle uchylił się" od ich analizy, "nie dostrzegł bądź zignorował sprzeczności i rozbieżności", które miały istotny wpływ na sprawę. Chodzi np. o relację tych wyjaśnień z zeznaniami świadków, zwłaszcza rodziny zamordowanego.
Sędzia Kamińska wskazywała, jakie znaczenie dla sprawy miało precyzyjne ustalenie daty zbrodni (czego sąd okręgowy nie zrobił) przyjmując za aktem oskarżenia, że doszło do niej "we wrześniu 2015 roku, nie później niż do dnia 10 września 2015 roku". A sąd odwoławczy przyjął za udowodnione (opisał fakty, które miały tu znaczenie), iż do zabójstwa doszło 10 września, powiązał z tym zarówno wyjaśnienia 33-latka, jak i dowody dające alibi pozostałym oskarżonym, które "absolutnie eliminują wersję zdarzeń" podawaną przez niego.
Według sądu apelacyjnego zbrodnia miała motyw finansowy. Sprawca przyjął od późniejszej ofiary pieniądze za broń, której nie dostarczył i unikał z nią kontaktu. Podczas ich spotkania w lesie zastrzelił kontrahenta. Sąd przyznał jednocześnie, że nie jest w stanie ustalić, kto wykonał kolejne czynności, takie jak ukrycie zwłok (miejsce wskazał 33-latek) i broni.
Wobec uniewinnionych, ale także i skazanego w tej sprawie, toczą się inne postępowania, dotyczące m.in. działalności w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się handlem bronią.