Sąd Okręgowy w Białymstoku podtrzymał wyroki skazujące wobec dwóch kobiet oskarżonych o znęcanie się nad ponad 20 psami. Oprócz kar więzienia w zawieszeniu, kobiety otrzymały trzyletni zakaz prowadzenia hodowli oraz muszą zapłacić 30 tys. zł na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

REKLAMA
Matka i córka skazane za znęcanie się nad zwierzętami - zdjęcie ilustracyjne

W piątek Sąd Okręgowy w Białymstoku oddalił apelacje zarówno obrońcy oskarżonych, który domagał się uniewinnienia, jak i pełnomocnika Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, który wnioskował o dodatkowe pięć lat zakazu posiadania zwierząt. Sąd zmodyfikował jedynie zapis dotyczący zakazu prowadzenia działalności, rozszerzając go z działalności gospodarczej na wszelką działalność związaną z hodowlą psów.

Matka i córka skazane

Sprawa dotyczy matki i córki, obecnie w wieku 43 i 22 lat, które prowadziły hodowlę psów we wsi Folwarki Małe w gminie Zabłudów (woj. podlaskie). Prokuratura zarzuciła im, że od marca do października 2019 roku znęcały się nad zwierzętami, utrzymując je w niewłaściwych warunkach.

Wśród poszkodowanych zwierząt były głównie psy rasy bulterier i staffordshire bulterier, trzymane w ciasnych pomieszczeniach, zanieczyszczonych odchodami i o wysokim stężeniu amoniaku. Część psów przebywała w brudnych transporterach, a niektóre nie miały dostępu do odpowiedniej ilości jedzenia i wody.

Sąd: „Zaniedbania były długotrwałe”

Sąd pierwszej instancji uznał, że kobiety znęcały się nad 26 psami, świadomie dopuszczając się zadawania im cierpień. Orzekł zakaz prowadzenia hodowli, ale nie zakazał posiadania psów na własny użytek.

Sędzia Dariusz Orłowski, uzasadniając wyrok, podkreślił, że "brak jest podstaw do kwestionowania prawidłowości postępowania dowodowego, nie wymagało ono uzupełnienia". Zwrócił uwagę, że dowody - w tym zeznania świadków, opinie biegłych i zdjęcia z miejsca zdarzenia - nie pozostawiają wątpliwości co do winy oskarżonych.

Nie da się podważyć zebranych w sprawie dowodów - zeznań świadków czy opinii biegłych, a zwłaszcza zdjęć z miejsca, gdzie zwierzęta bytowały - mówił sędzia Orłowski.

Brak usprawiedliwienia dla zaniedbań

Sąd odrzucił argumenty obrony, jakoby problemy lokalowe hodowli były przejściowe. Jeżeli nie miały one odpowiednich warunków, środków, sił i możliwości do prowadzenia hodowli, to nie powinny prowadzić hodowli, bądź wykazać jakąkolwiek inicjatywę, aby uzyskać pomoc od odpowiednich podmiotów. Tymczasem kontynuowały one hodowlę, nie bacząc na dobrostan zwierząt pozostających pod ich opieką - podkreślił sędzia.

Sędzia Orłowski uznał, że łagodniejsze kary "z pewnością jedynie utwierdziłyby oskarżone w poczuciu bezkarności, a także w odczuciu społecznym byłyby z pewnością odebrane jako zbyt łagodne".

Sąd nie przychylił się do wniosku o dodatkowy zakaz posiadania zwierząt, argumentując, że nie ma dowodów na łamanie prawa w przypadku posiadania zwierząt prywatnie, poza działalnością hodowlaną.