Minister Bezpieczeństwa Narodowego Izraela jednym słowem skomentował dzisiejszy atak na obiekty w Iranie. "Słabo" - napisał Itamar Ben Gwir, a jego wpis ujawnia głębokie podziały w izraelskim sztabie dowodzenia.

Jeszcze w niedzielę, tuż po irańskim masowym ataku z powietrza, gabinet wojenny Benjamina Netanjahu obradował przez trzy godziny. Decyzji o odwecie wówczas nie udało się podjąć. Do mediów przedostawały się również sprzeczne komunikaty.

Dziennik "Izrael Hayom" cytował izraelskiego urzędnika, który poinformował, że "będzie odpowiedź", a amerykańska sieć NBC powołała się na źródło z Kancelarii Premier, które przekazało, że wszyscy czekają aż "IDF (Israel Defence Forces, Siły Zbrojne Izraela - przyp. red.) przedstawi dostępne opcje". Izraelscy urzędnicy cytowani przez Reutersa przyznawali wprost, że o ile gabinet jest zgodny co do tego, że jakaś odpowiedź na atak Iranu musi się pojawić, o tyle czas i skala odwetu pozostają kwestiami spornymi.

Tylko jeden premier?

"Wall Street Journal" informuje o spięciu między Netanjahu i jego głównym rywalem politycznym Beni Gancem - który sprawuje funkcję ministra w gabinecie wojennym. Ganc miał na własną rękę zaplanować wizytę w Waszyngtonie. Byłemu wojskowemu chodziło o próbę zasypania pęknięć, które pojawiły się w relacjach USA i Izraela. Gdy o podróży dowiedział się Netanjahu - był wściekły. "Jest tylko jeden premier" - miał rzucić Gancowi, który jednak zignorował reprymendę szefa rządu i w poniedziałek spotkał się z wiceprezydent USA Kamalą Harris.

"Rebelia" Ganca nastąpiła kilka dni po innym incydencie, który mocno podważył autorytet obecnego premiera Izraela. Oto szef resortu obrony Joaw Galant zażądał przyjęcia przez rząd ustawy o powołaniu do wojska ultraortodoksyjnych mężczyzn. Ten ruch Galanta postrzegany jest jako cios w skrajny elektorat, na którym Benjamin Netanjahu opiera swoją władzę przede wszystkim.

Gabinet wojenny Izraela tworzy trzech mężczyzn - rywalizujących ze sobą i jawnie przy kamerach okazujących sobie niechęć. Ganc o swoim pragnieniu usunięcia Netanjahu mówi głośno. Kwestią otwartą pozostaje, jaką rolę w sporze pełnią partnerzy ze Stanów Zjednoczonych. Przyjęcie Beni Ganca w Białym Domu jest wyraźnym sygnałem, że dzisiejsza administracja w Waszyngtonie nie jest zadowolona ze współpracy z Benjaminem Netanjahu, który siedzi na politycznej tykającej bombie. "Premier Izraela ma więcej iż tylko drużynę rywali. Każdy w izraelskim rządzie jest potencjalnym premierem" - mówi cytowany przez WSJ były ambasador Izraela w USA Michael Oren.

W piątek irańskie media poinformowały o ataku dronów na obiekty w kraju powiązane z programem nuklearnym Teheranu. Eksplozje odnotowano w rejonie bazy lotniczej Shekari niedaleko Isfahanu. Około godziny 5 rano polskiego czasu Reuters przekazał, że według raportów irańskich urzędników nie doszło do ataku rakietowego.

Dzisiejszy wpis Ben Gwira, który dość jednoznacznie krytykuje intensywność ataku na irańskie instalacje, pokazuje, że do grona głównych rywali Netanjahu dołącza lider skrajnie prawicowej partii Żydowska Siła. Wojenny gabinet Izraela sam jest w stanie wojny wewnętrznej, a rząd jedności narodowej z jednością nie ma nic wspólnego.