Niemiecki parlament we wtorek zmienił konstytucję, umożliwiając tym samym przyszłemu rządowi zwiększenie wydatków na obronność oraz pomoc dla Ukrainy. Jest to reakcja na obecną politykę Stanów Zjednoczonych wobec Europy. "500 miliardów euro zostało także przeznaczone na modernizację infrastruktury. Liczba rakiet typu Patriot, jest tak niska, że jeżeli zostaną odpowiednio rozstawione, to można obronić tylko Berlin, a całe inne terytorium Niemiec jest praktycznie bezbronne" – mówi w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim na antenie radia RMF24 Ireneusz Karolewski, profesor i politolog z Uniwersytetu Lipskiego.

REKLAMA
Wojsko niemieckie

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Niemcy zmieniają konstytucję. Prof. Karolewski: To historyczna decyzja

Jakie znaczenie miała decyzja Niemiec?

To jest historyczna decyzja, biorąc pod uwagę taką ilość długów, które rząd niemiecki będzie robił w następnych 12 latach - mówi Karolewski, tłumacząc, że pieniądze te nie będą wydawane natychmiast, ale dopiero w przeciągu przyszłych 12 lat.

To ryzykowna decyzja, bo przyszły kanclerz też nie mógł być do końca pewien, czy zmiana konstytucji będzie wsparta przez wszystkich posłów CDU/CSU - tłumaczy. Dodaje, że zmiana ta nie miała stuprocentowego poparcia, jednak było ono wystarczające.

Brytyjski "Financial Times" obliczył, że Niemcy są w stanie zadłużyć kraj na 2 biliony euro bez zahamowania wzrostu gospodarczego.

Za zmianami w konstytucji oraz "Pakietem finansowym" głosowało 513 posłów CDU/CSU, SPD i Zielonych. Wymagana większość, potrzebna do przegłosowania zmian wynosi 489 głosów. Przeciwko zagłosowały partie AfD, Lewica, BSW i FDP - w sumie 207 głosów.

Niemcy są bezbronne?

Można powiedzieć, że Niemcy są bezbronne - mówi gość Tomasza Terlikowskiego.

Niemieccy eksperci uważają, że w aktualnej sytuacji RFN nie jest w stanie obronić się przed obcymi rakietami. Liczba rakiet typu Patriot, które są tak zwanymi interceptorami (rakietami przechwytującymi), jest tak niewielka, że jeżeli odpowiednio zostaną rozstawione, to można tylko obronić Berlin, a całe inne terytorium Niemiec jest praktycznie bezbronne - wyjaśnia politolog. Dodaje, że inwestycje w sektor zbrojeniowy łatwo uzasadnić w takiej sytuacji.

Są to również konieczne wydatki na infrastrukturę niemiecką, która jest w fatalnym stanie - stwierdza. Według obliczeń poprzedniego rządu, około 4 tysiące mostów w Niemczech powinno przejść gruntowny remont.

Nie chcę tego porównywać ze zjednoczeniem Niemiec, ale skala wydatków czy zmian budżetowych jest w pewnym sensie porównywalna - mówi profesor z Lipskiego Uniwersytetu.

Zbrojenia a obronność

Gospodarz rozmowy Tomasz Terlikowski zwraca uwagę na narrację w niemieckiej przestrzeni publicznej, gdzie mówi się często o "wydawaniu pieniędzy na zbrojenia oraz na obronność" - takie stwierdzenie sugeruje, że można inwestować w obronę bez faktycznego dozbrajania kraju.

To jest figura retoryczna, która mówi, że musimy wydawać pieniądze, ale jednak nie wydawajmy ich za bardzo na broń. Może wydawajmy te pieniądze na obronę cywilną, tak jak zresztą bardzo chcieli Zieloni - tłumaczy Karolewski. Dodaje, że chodzi tu również o samą zdolność naszego sąsiada, do obrony w różnych warunkach.

Zieloni naciskali na to, żeby pieniądze były inwestowane w rozpoznanie satelitarne, które jest w przypadku Niemiec bardzo słabe - przypomina profesor. Jak również mówi, przy obecnej relacji Europy ze Stanami Zjednoczonymi ważne jest, aby państwa europejskie rozbudowały swój system rozpoznania satelitarnego.

Zbrojenia to jest coś można powiedzieć obraźliwego w oczach Linka (Die Linke, lewicowa partia w Niemczech - przyp.red.), ponieważ to się kojarzy z niemieckim przemysłem zbrojeniowym i też wysyłaniem broni w jakieś obszary objęte konfliktem - wyjaśnia, zaznaczając, że do takich obszarów należy również Ukraina.

Reakcja Niemiec na rozmowę Trumpa z Putinem

Jeżeli Rosja będzie chciała zawrzeć pokój, to będzie chciała go na własnych zasadach, a Rosja nie jest zainteresowana pokojem. Jakby była zainteresowana, to nie napadałaby na Ukrainę - takie przekonanie według Ireneusza Karolewskiego panuje aktualnie wśród niemieckiej klasy politycznej.

Niemiecki polityk Friedrich Merz po wyborach prezydenckich w USA oraz po pierwszych decyzjach w polityce zagranicznej Donalda Trumpa, jasno ustosunkował się do tych wydarzeń. Powiedział, że Ameryka przestała być partnerem Europy i Europa musi sobie sama radzić - przypomina ekspert.

Decyzje polityczne Trumpa, a przede wszystkim bardzo głośna rozmowa w Gabinecie Owalnym między Zełenskim a Trumpem, spowodowały, że powstał pewnego rodzaju szok w elitach politycznych Niemiec - opisuje. Prezydent, który był wiele lat politykiem prorosyjskim, Frank-Walter Steinmeier wypowiadał się, że jest w szoku po tej rozmowie - przypomina Karolewski.

U najbardziej wpływowych graczy, partii SPD i CDU/CSU panuje przekonanie, że Europa jest zdana na siebie. Nawet jak Trump podejmie decyzję na korzyść Europy, czyli nie wycofa do końca swoich wojsk (z kontynentu), to mimo wszystko USA przestało być poważnym partnerem Europy i nie można tak naprawdę liczyć na ich pomoc - twierdzi politolog, podkreślając, że jest to poważny problem. Do prób pozytywnego reagowania na działania Waszyngtonu przyczynia się również Francja, która stara się skompensować ostatnie zmiany geopolityczne.

Niemcy w roli kluczowego gracza militarnego

Tomasz Terlikowski przytoczył pojawiające się głosy,w kwestii chęci odgrywania przez Niemców kluczowej, militarnej roli na terenie Europy.

Na razie to jest mało prawdopodobne. Wydaję mi się, że bardziej sens wypowiedzi będziemy w stanie ocenić po 10 latach. Obecnie Bundeswehra (siły zbrojne Republiki Federalnej Niemiec - przyp. red.) jest w stanie rozpadu - mówi politolog. Dodaje, że z założenia profesjonalna armia nie osiągnęła dotychczasowej potrzebnej liczby żołnierzy.

Nowi rekruci, czyli przyszli zawodowi żołnierze, którzy zgłaszają się do wojska, odchodzą z niego albo są wyrzucani w pierwszym roku - informuje. Liczba opuszczających wcześnie szeregi armii niemieckiej sięga nawe 27 proc. - przypomina gość rozmowy.

Muszą w jakiejś formie odejść od tej profesjonalnej, a raczej nieprofesjonalnej armii, którą teraz dysponują - komentuje Ireneusz Karolewski, profesor i politolog z Uniwersytetu Lipskiego na antenie internetowego Radia RMF24.

Opracowanie: Julia Domagała