Coraz więcej osób skarży się na wypalenie zawodowe. Taki wniosek zaprezentowano w czasie rozpoczętego dzisiaj w Toruniu 20. Kongresu Medycyny Rodzinnej. Problem dotyczy nie tylko pacjentów, lecz także nawet 60 procent lekarzy. Zjawisko pogłębiły między innymi ostatnie ponad dwa lata pandemii koronawirusa.
Wypalenie zawodowe to sytuacja, która najczęściej dotyczy ludzi młodych, ambitnych. Często mówi się, że by wypalić się, najpierw trzeba płonąć. Chodzi właśnie o osoby, które przychodzą, bo chcą zmieniać świat, a potem trafiają na mur, ktoś blokuje ich plany. Warto zatrzymać się, gdy inni ludzie, koledzy z pracy, zwracają uwagę, że coś w nas się zmieniło. Gdy budzimy się i czujemy, że nie chcemy iść do pracy, albo jest piątek, a my myślimy o tym, co będzie w poniedziałek - opisuje w rozmowie z RMF FM doktor Łukasz Reczek z Kolegium Lekarzy Rodzinnych.
Recepta to redukcja stresu i... urlop
Jednym z głównych czynników sprzyjających wypaleniu zawodowemu jest stres.
Leczenie wypalenia zawodowego polega na redukowaniu stresu. Zalecamy aktywność fizyczną, odpowiednią dietę, relacje z innymi, którym poświęcamy odpowiednią ilość czasu. Niektórym pacjentom zaleca się psychoterapię, innym urlop, lecz ten urlop też musi być dobrze spędzony. Nie może być to urlop, gdzie myślimy o kolejnych zadaniach: sprzątaniu mieszkania, nauce dwóch języków, powinien być to czas przeżyty zgodnie z własnym wnętrzem i własnymi potrzebami. Nie może wiązać się ze ścisłym planem, który powoduje obawy, że nie uda nam się go zrealizować, bo ta sytuacja zacznie sprawiać wrażenie pracy. Kluczowa jest modyfikacja stylu życia. Jednym z filarów dobrego zdrowia jest redukcja stresu - dodaje doktor Łukasz Reczek.
Uczestnicy Kongresu Medycyny Rodzinnej są zgodni, że wypalenie zawodowe można traktować jak chorobę i problem cywilizacyjny, tak jak depresję, zaburzenia lękowe, czy nawet nadciśnienie i cukrzycę.