Jak przygotować się do wyjścia w góry? Co zrobić, gdy podczas wycieczki zacznie się burza? Jak udzielać pierwszej pomocy? W ramach naszego wakacyjnego cyklu Porady na lato w RMF FM podpowiadamy dziś, jak bezpiecznie spędzić wypoczynek w górach.
Planowanie
Wakacje w górach to nie to samo, co wakacje nad morzem, rzeką czy jeziorem. Nie wystarczy założyć strój kąpielowy lub kąpielówki, zabrać ręcznik, włożyć klapki i pójść na plażę. Pamiętajmy, że planowanie jest najważniejsze - mówi przewodnik tatrzański i znakomity biegacz górski Przemysław Sobczyk. Naszą wycieczkę zaczynamy w głowie długo przed wyjściem w góry. Jeszcze zanim wyruszymy z domu, wsiądziemy do samochodu, pociągu czy autobusu. Jeżeli mamy już wszystko zaplanowane, rozstrzygnięte, to trzymajmy się tego planu - podkreśla.
Wycieczkę trzeba zacząć od sprawdzenia trasy, najlepiej na dobrej mapie, a nie w nawigacji samochodowej w komórce. Warto sięgnąć po opis szlaku, by wiedzieć, czy wymaga dobrej kondycji, przebiega przez miejsca z dużą ekspozycją lub takie, które wymagają użycia sztucznych ułatwień - jak łańcuchy czy klamry.
Warto sprawdzić, ile czasu zajmuje jego pokonanie i czy są jakieś miejsca, w których można się schronić lub tras, którymi można wycofać się z niebezpiecznych miejsc na przykład w czasie załamania pogody.
Oczywiście zawsze trzeba sprawdzić prognozę pogody, a najlepiej kilka i to nie tylko kilka dni przed wyruszeniem na wycieczkę, ale także tuż przed.
Zawsze zabieramy ze sobą plecak, nawet kiedy prognoza pogody jest świetna i wydaje nam się, że wystarczy koszulka i krótkie spodenki, by wyruszyć w góry. Nawet kiedy wybieram się na krótką wycieczkę i nie są zapowiadane deszcze, to zawsze cienka kurtka przeciwdeszczowa w plecaku jest, bo nigdy nie wiadomo, a po drugie taka kurtka pozwoli nam się osłonić od silnego wiatru, który czasem na grani potrafi nas mocno schłodzić - mówi Przemysław Sobczyk.
Do plecaka zabieramy tylko niezbędne rzeczy, a wśród nich właśnie kurtkę, ciepłe ubranie na zmianę (nawet czapkę i rękawiczki), trochę jedzenia (dobrze by było energetyczne), odpowiednią ilość napojów (ale nie alkoholowych), latarkę (ale nie taką w telefonie) i małą apteczkę. Nie wiemy, co może się wydarzyć, jak długo będziemy musieli czekać na pomoc w razie jakiegoś wypadku, latarka musi być. Mała czołówka, tym bardziej, że teraz ważą one 150 gramów, więc nie jest to ciężar, który musimy nosić - mówi przewodnik.
Przemysław Sobczyk przypomina też o dobrym naładowaniu baterii w telefonie przed wyjściem. Dochodząc na szczyt, mamy już tylko 15 albo 20 proc. tej baterii, bo po drodze robimy filmy i zdjęcia i dlatego apeluję - jeżeli poziom naładowania baterii spadnie do 20 proc., to już nie róbmy żadnych zdjęć, żadnych filmów. Zostawmy sprawny telefon na wypadek jakiejś sytuacji awaryjnej. Ten telefon może uratować nam życie, bądź komuś obok. Pamiętajmy, że nie jesteśmy sami. Musimy patrzeć na ludzi wokół. My możemy być świetnie przygotowani, świetnie wyekspediowani, ale turyści obok mogą mieć jakiś problem i my musimy służyć im pomocą. Więc miejmy telefon z przynajmniej 20 proc. zapasu baterii, a latarkę osobno - apeluje Sobczyk.
Kolejną niezwykle ważną kwestią przed wyruszeniem w góry jest dobór odpowiednich butów. Jest kilka szkół - jedni wolą lekkie, przewiewne obuwie, inni preferują buty nad kostkę - mówi przewodnik. To wszystko zależy, oczywiście od warunków jakie mamy na trasie. Na szlaku na Rysy napotkamy jeszcze śnieg i tam na pewno nie pójdziemy w sandałkach, ale jeżeli wybieramy się tylko do schroniska nad Morskim Okiem, to ubierzmy sandałki, czemu nie. Teraz sandały często pewnie trzymają stopę, mają dobrą wibramową podeszwę. Natomiast tam, gdzie zaczynają się luźne kamienie, skały, piargi, to musimy mieć pełną stabilizację stopy - ostrzega. Bardzo ważne jest, by obuwie było dopasowane - nie może być za duże ani za małe i nie może obcierać. Dlatego mogą nie sprawdzić się buty kupione tuż przed wycieczką, jeśli uszkodzą stopę, albo nie pozwolą na dokończenie marszu albo nawet doprowadzą do wypadku.
Trzeba planować, planować i jeszcze raz planować. Jeśli wycieczka jest dobrze zaplanowana, skrojona według potrzeb i możliwości, dostosowana do naszej obecnej formy i nie będzie to "rzucanie się z motyką na słońce", to będzie czystą przyjemnością - zapewnia Przemysław Sobczyk.
Odwodnienie
W górach, szczególnie w lecie, jesteśmy znacznie bardziej narażeni na odwodnienie niż na nizinach. Odwodnienie to poważna sprawa i nie chodzi tu o to, że chce nam się pić. To najmniejszy problem, który się z tym wiąże.
Odwodnienie to ujemny bilans wodny, czyli więcej tracimy niż uzupełniamy płynów - mówi ratownik tatrzański i jednocześnie ratownik medyczny Andrzej Górka. Wodę możemy tracić przez pocenie się, parowanie, co jest związane z wysiłkiem i gorącem, ale też w wyniku błędu pokarmowego - na przykład zatrucia pokarmowego z biegunką czy wymiotami. Czasem wynika z tego, że nie możemy przyjmować pokarmów i płynów, bo na przykład nie weźmiemy odpowiedniej ilości wody ze sobą w góry - dodaje.
Objawy odwodnienia mogą być bardzo poważne i nie należy ich lekceważyć. Odwodnienie objawiać się będzie przede wszystkim suchością w ustach, ogólnym osłabieniem - mówi Andrzej Górka. Przy wyższych stopniach odwodnienia nasza skóra traci elastyczność, można zauważyć, że oddajemy coraz mniej moczu, a w końcu przestaje się go w ogóle oddawać, a w międzyczasie będzie on bardzo zagęszczony. To są objawy typowego odwodnienia. Później dojść do tego mogą kurcze mięśni - takie poza naszą wolą spazmy mięśni, które czasem mogą nawet utrudniać poruszanie się. To są częste objawy poważniejszego odwodnienia. Inne to spadek ciśnienia krwi, a to ciśnienie gwarantuje, że krew dopływa i sprawnie krąży po naszym mózgu. Wtedy będziemy też mieć zawroty głowy, będziemy się czuć słabiej - dodaje.
Odwodnieniu trzeba więc zapobiegać i to najlepiej na długo przed wystąpieniem pierwszych jego objawów. Trzeba zadbać o to, by uzupełniać te straty płynów, na które jesteśmy narażeni. Jeżeli możemy pić i mamy co, to pijmy - radzi ratownik. Nadaje się do tego woda, a szczególnie napoje izotoniczne, które zostały opracowane dokładnie w tym celu, by usprawnić sposób odzyskiwania wody razem z jonami w organizmie - mówi Andrzej Górka.
Natomiast kiedy mamy zatrucie pokarmowe, nieżyt, to nie jest dobre podejmowanie wysiłku fizycznego. Przede wszystkim zapobiegajmy temu, by tracić jeszcze więcej wody, warto przejść na dietę, a w szczególnych wypadkach trzeba szukać pomocy medycznej, bo niezbędne może okazać się uzupełnianie płynów dożylnie - podkreśla.
Nie każda woda, na jaką natkniemy się w górach, nadaje się jednak do uzupełniania płynów. Ja rekomenduję brać ze sobą wodę lub napoje. Można ją wziąć w swoich butelkach, praktycznych, nietłukących, wielokrotnego użytku. To jest ostatnio polecane z uwagi na to, że w takich butelkach można wodę uzupełnić, dodać tabletki, z których można sporządzić napój izotoniczny. Ale jeżeli bierzemy wodę w terenie, to pamiętajmy, żeby źródło było pewne - ostrzega.
Warto wiedzieć, że woda płynąca po podłożu granitowym czy wytopiona ze śniegu jest bardzo uboga w składniki mineralne i podobnie, jak woda destylowana raczej doprowadzi do odwodnienia organizmu niż jego nawodnienia.
Nie pomogą też napoje alkoholowe. Alkohol nie jest przyjacielem nawadniania się - ostrzega Andrzej Górka. Prowokuje nasz organizm, żeby pozbywał się nadmiaru wody. Delikatnie albo nawet nie tak delikatnie, odwadnia nas. Wobec czego jakakolwiek forma alkoholu nie służy nawadnianiu się. Jeśli chcemy się nawodnić, powinniśmy nawadniać się płynami, które nie są alkoholowe i są zmineralizowane - radzi. Piwo zamiast wody w górach może więc doprowadzić do opłakanych skutków.
Burze
Kolejnym zagrożeniem, z którym turyści często mają do czynienia latem, są burze. Nie tylko są przerażające, ale też niebezpieczne. Najlepiej więc ich unikać.
A jak rozpoznać to, że rozpoczyna się burza? Widoczne są charakterystyczne chmury, słychać gromy, słychać pomruki dalekich wyładowań, ale naszym pierwszym źródłem wiedzy o burzy powinna być prognoza pogody - mówi ratownik Andrzej Górka.
Warto skorzystać z możliwości internetu, żeby sprawdzić czy jakaś burza jest na horyzoncie lub "w planach". Można skorzystać z prognozy pogody, ale także z dynamicznych radarów burzowych, które w realnym czasie pokazują, czy burze występują na danym obszarze. Można łatwo sprawdzić to przez telefon komórkowy lub zadzwonić do kogoś, kto ma dostęp do internetu i upewnić się, że na danym obszarze nie ma burzy - podpowiada.
Niebezpieczne są nie tylko same wyładowania, które mogą doprowadzić do poważnych obrażeń, a nawet śmierci, ale też panika i ucieczka sprowokowane przez grzmoty. Natomiast towarzyszące wyładowaniom opady deszczu czy gradu często utrudniają poruszanie się w terenie górskim i prowadzą do urazów.
Jeśli jesteśmy w terenie wysokogórskim w czasie burzy, to wypadałoby przestać się gwałtownie poruszać i schować się w taki sposób, żeby być oddalonym od wszelkich miejsc, które mogą łatwo przewodzić ładunek elektryczny - wyładowanie, którego przede wszystkim się boimy - radzi Andrzej Górka.
Starajmy się być w oddaleniu od cieków wodnych, łańcuchów, dużych konstrukcji metalowych. Najlepiej być skulonym w miejscu, gdzie na nas nie pada, gdzie nie płynie po nas dużo wody, nie mamy blisko łańcuchów i skąd raczej nie spadniemy. Rekomenduje się, żeby w czasie aktywnej burzy starać się nie przemieszczać, tylko ją przeczekiwać - dodaje.
Na szczęście porażenie przez piorun nie musi doprowadzić do poważnych obrażeń. Jednak w przypadku każdej osoby, która została porażona przez piorun, obowiązują nas pewne zasady postepowania.
Po pierwsze ocena bezpieczeństwa - czy możemy tej pomocy bezpiecznie udzielić - mówi Andrzej Górka. Ocena świadomości tej osoby - czy ta osoba jest przytomna, w pełnym kontakcie logicznym, czy rozmawia z nami sensownie, czy nie. I ocena podstawowych funkcji życiowych: czy ma drożne drogi oddechowe, czy oddycha i jak u niej pracuje układ krążenia, czyli mówiąc potocznie, czy skutecznie bije serce. Jeśli są jakieś obrażenia ciała i mamy możliwość opatrzenia ich używając naszej apteczki, to zróbmy to. Natomiast często jeśli te obrażenia ciała są poważne, a stan świadomości nie jest jasny, to potrzebne będzie wezwanie pomocy z zewnątrz. Stąd warto mieć jakiś plan ratunkowy - jakiś pomysł na to, jak tej pomocy wzywać - tłumaczy ratownik.
W przypadku porażenia piorunem obowiązują nas właściwie te same zasady, co przy udzielaniu pierwszej pomocy w innych sytuacjach. Piorun, zdarza się, że powoduje dwie rany - wlotowa i wylotową, przemieszczając się w organizmie najczęściej taką chaotyczną ścieżką - mówi Andrzej Górka. Ale bardzo często powoduje, że człowiek upadnie, zostanie odrzucony kilka metrów, zrani się, czy dozna złamania kończyny dolnej, bardzo często uderzy głową i ma po prostu zaburzenia świadomości z tym związane. Często nie są to jakieś oryginalne obrażenia, tylko takie, jakie w górach zdarzają się też z innych przyczyn - dodaje. Mimo powszechnemu przekonaniu, porażenie piorunem wcale nie musi doprowadzić do zatrzymania krążenia.
Pierwsza pomoc
Co jednak zrobić, kiedy zdarzy się zatrzymanie akcji serca? Niekoniecznie musi być związane z porażeniem piorunem.
Pierwszym etapem zawsze jest wezwanie pomocy - mówi lekarz TOPR Sylweriusz Kosiński. Sami, przy użyciu ograniczonych środków, jakie posiadamy, nawet mając wiedzę medyczną, nie jesteśmy w stanie zrobić właściwie nic. Decyduje jak najszybsze sprowadzenie profesjonalnej pomocy. Do czasu przybycia pomocy, trzeba zachować podstawowe zasady udzielania pierwszej pomocy - czyli ułożyć osobę nieprzytomną w pozycji bocznej, dbając o drożność jej dróg oddechowych, zapewnić komfort, a jeśli zachodzi dochodzi do zatrzymania krążenia, to w tym momencie podjąć podstawowe zabiegi reanimacyjne - instruuje.
Jak mówi doktor Kosiński, w polskich Tatrach udało się stworzyć całkiem nieźle działający system ratunkowy. Analizy wykazały, że aż 13 proc. chorych, u których doszło do nagłego zatrzymania krążenia i którzy byli reanimowani w górach, ostatecznie opuściło szpital w dobrym stanie neurologicznym. Dla porównania średnia ogólnopolska w takich przypadkach to 6 do 8 procent. To zdaniem lekarza efekt wielu kursów, które przechodzą ludzie związani z górami - turyści, przewodnicy czy ratownicy.
Niemal zawsze na szlaku znajdzie się osoba, która potrafi reanimować. Im więcej ludzi w górach, tym większa szansa, że znajdzie się ktoś, kto potrafi profesjonalnie udzielić pierwszej pomocy. Zawsze jednak pierwszym elementem postępowania w przypadkach problemów z sercem jest wezwanie pomocy. Potem trzeba zadbać o siebie. Przy udzielaniu pierwszej pomocy podstawową zasadą jest bezpieczeństwo własne - przypomina lekarz TOPR. Jeżeli jesteśmy w stanie to zrobić bez narażania siebie lub innych osób na jakiekolwiek niebezpieczeństwo, to robimy to, ale jeśli nie, to priorytet ma nasze bezpieczeństwo i w tym momencie wezwanie pomocy jest w zupełności wystarczające i z puntu widzenia etycznego i prawnego jest optymalne - zapewnia.
Można oczywiście z pomocą innych osób próbować osobą potrzebującą pomocy przenieść w bezpieczne miejsce lub zabezpieczyć ją i siebie za pomocą sprzętu, który posiadamy (lin, czekanów) ale wszystko zależy od naszych umiejętności i doświadczenia. I to my decydujemy o tym, co jesteśmy w stanie bezpiecznie zrobić.
Urazy
A co w przypadkach mniej poważnych, zwykłych urazów? Często mówi się o tym, że do takich przypadków nie powinno się wzywać pomocy, bo ratownicy mogą być potrzebni tam, gdzie są bardziej potrzebni.
Być może państwa zaskoczę, ale w górach nie ma banalnych obrażeń - mówi Sylweriusz Kosiński. Każdy, nawet najdrobniejszy uraz w warunkach eksponowanych, na dużej wysokości, może skończyć się źle. Jeśli uszkodzony palec czy otarcie naskórka, które utrudnia nam chodzenie, to może spowodować, że się potkniemy i spadniemy w głęboką przepaść. Więc nie ma uniwersalnej recepty na postepowanie w takich przypadkach. Przede wszystkim takiej sytuacji trzeba unikać. To jest pod względem statystycznym pierwsza przyczyna interwencji ratowników. Konsekwencje każdego urazu, jeśli ktoś podejmie złą decyzję, mogą być tragiczne - podkreśla. Więc tu, podobnie jak w przypadku zatrzymania krążenia, obowiązuje podstawowa zasada - wezwij pomoc - mówi.
Czasami wystarczy konsultacja telefoniczna z ratownikiem dyżurnym czy dyspozytorem pogotowia, by udzielić skutecznej pomocy i sprowadzić kogoś w bezpieczne miejsce. Jeśli ktoś potrafi, może udzielać pierwszej pomocy, jednak trzeba mieć świadomość, że nieprawidłowe unieruchomienie uszkodzonej kończyny może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Dlatego doktor Kosiński ma jedną radę i apel do ludzi, którzy wybierają się w góry: "Szkolcie się - przejdźcie kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy". Zasady udzielania pierwszej pomocy naprawdę są proste i skuteczne. To są zasady oparte na badaniach naukowych, na opiniach ekspertów i nie można nic zepsuć. Takie szkolenia, naprawdę ułatwia sprawę wszystkim: i tym, którzy są poszkodowani i tym, którzy potem ratują - podkreśla.
Udar słoneczny
Kolejną przypadłością, która może spotkać turystów latem w górach jest udar cieplny. Może dochodzić do udaru cieplnego w wyniku przebywania w zbyt dużych temperaturach, kiedy organizm nie może skutecznie się schłodzić - mówi ratownik TOPR Jakub Hornowski. Może się to wiązać z takimi objawami jak w przypadku zatrucia - nudności, wymioty, ból głowy. Jeśli dochodzi do przegrzania, to w pierwszej kolejności należy usunąć jego przyczyny, czyli schować się przed słońcem - najlepiej w zacienione, przewiewne miejsce - podpowiada.
Jednak góry to miejsce, w którym łatwiej może dochodzić do takich sytuacji, bo często przez wiele godzin nie możemy schować się do cienia, bo go po prostu nie ma. W górach także wystawiamy się na zwiększony wysiłek fizyczny, który podnosi temperaturę naszego ciała i wymaga jego schłodzenia.
Jeżeli znajdujemy się w takim środowisku, w którym nie możemy się schładzać, to może dochodzić do przegrzania. W górach jest o nie jeszcze łatwiej, bo niewielki wiatr może powodować, że nie odczuwamy tak bardzo wysokiej temperatury.
Kiedy należy więc wezwać pomoc? Konsultacja i ewentualna interwencja służb ratunkowych będzie niezbędna, jeśli w wyniku podniesienia temperatury dochodzi do zaburzeń neurologicznych - mówi Jakub Hornowski.
Czyli jeżeli ratowany zachowuje w sposób odbiegający od normy - uznajemy, że mamy do czynienie z objawami neurologicznymi. Do czasu przybycia służb ratunkowych przede wszystkim chronimy głowę - bo to jest najlepsza powierzchnia do kontroli temperatury. Zimą najszybciej się przez nią wychłodzimy, a latem możemy przez nią się najłatwiej przegrzać. Ważne jest odpowiednie nakrycie głowy, odpowiedni ubiór, który będzie chronił przed słońcem, ale też pozwalał na pocenie się i ruch powietrza wzdłuż ciała. Najlepsze będzie lekkie, cienkie ubranie. A przede wszystkim trzeba umożliwić pocenie się przez przyjmowanie płynów i to takich płynów, które nawadniają, a nie odwadniają. Płynami typowo odwadniającymi będą oczywiście wszelkiego rodzaju alkohole, kawy i herbaty - podkreśla ratownik.
Jeżeli chcemy zwiększyć pocenie się, to musimy pamiętać, że wraz z potem będziemy tracić elektrolity. W związku z czym to, co pijemy musi być odpowiednio tymi elektrolitami napełnione - przypomina.
Można też wykorzystać folię NRC, ale nie należy szczelnie opatulać osobę z udarem cieplnym, by umożliwić przepływ powietrza. Najlepszy będzie więc baldachim czy parasol, który osłoni przed słońcem, ale nie utrudni ruchu powietrza wzdłuż ciała.
Oczywiście przy temperaturze dochodzącej do 40 stopni, powietrze nie będzie nas już ochładzać, ale na szczęście, przynajmniej na razie wysoko w górach taka temperatura jeszcze nie występuje. Jest więc szansa na ochłodę.