Sejmowa komisja regulaminowa rekomenduje uchylenie immunitetu byłemu szefowi MON, posłowi PiS Mariuszowi Błaszczakowi. Sprawa dotyczy odtajnienia we wrześniu 2023 r. części dokumentu planu użycia Sił Zbrojnych RP "Warta".
Decyzją komisji jest, aby Sejm uchylił immunitet posłowi Błaszczakowi - powiedział po zakończeniu posiedzenia przewodniczący komisji regulaminowej, poseł KO Jarosław Urbaniak.
Dodał, że Błaszczak nie był obecny na posiedzeniu. Pana posła widziałem dzisiaj rano w ławach sejmowych na sali plenarnej, tuż przed rozpoczęciem komisji, ale na komisję nie dotarł. Przysłał tylko swojego obrońcę, sam nie przyszedł. To jest wyraźne naruszenie Regulaminu Sejmu, bo i w ustawie o wykonywaniu mandatu (posła i senatora), i w Regulaminie Sejmu jest taki artykuł, który mówi wyraźnie, że podstawowym obowiązkiem posła i senatora jest uczestnictwo w pracach Sejmu, Senatu i organów Sejmu, czyli komisji sejmowych - powiedział Urbaniak dziennikarzom.
Dodał, że Błaszczak przysłał na komisję obrońcę, więc "kontrargumenty w stosunku do argumentów prokuratorów wojskowych padły". Generalnie dyskusja była z jednej strony mocno merytoryczna, a z drugiej - cały czas ten sam argument, że ktoś planował oddać pół Polski - relacjonował Urbaniak.
Sejm zajmie się wnioskiem o uchylenie immunitetu Błaszczakowi w czwartek rano na posiedzeniu niejawnym.
Prokuratura o zarzutach
Wniosek trafił do Sejmu na początku lutego. Prokuratura chce postawić Błaszczakowi zarzuty przekroczenia uprawnień w związku z tym, że jako szef MON odtajnił w lipcu 2023 r. i publicznie ujawnił we wrześniu 2023 r. fragmenty Planu Użycia Sił Zbrojnych RP WARTA-00101. To dokument z 2011 r. dotyczący sposobu obrony przed ewentualnym atakiem Rosji. Powołując się na ten dokument, Błaszczak zarzucał wtedy politykom PO, że za czasów swoich rządów planowali w razie inwazji obronę państwa na linii Wisły i "oddanie napastnikowi połowy kraju".
Latem zeszłego roku szef SKW gen. Jarosław Stróżyk złożył w tej sprawie w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa przez byłego szefa MON.
Prokuratura uznała, jak podano w lutowym komunikacie, że "Błaszczak podejmując decyzję o zniesieniu klauzuli tajności na dokumentach planowania operacyjnego Plan Użycia Sił Zbrojnych RP (...), działał z naruszeniem prawa, bowiem pomimo że znajdowały się one w Wojskowym Biurze Historycznym, nie ustały ustawowe przesłanki ochrony zawartych w nich informacji niejawnych".
Błaszczak: Bodnarowców ani Tuska się nie boję
Błaszczak po wpłynięciu wniosku do Sejmu, przekonywał, że kiedy ujawnił dokumenty, nie były one objęte tajemnicą. Były historyczne, już nie obowiązywały wtedy, kiedy rządziło PiS. One obowiązywały wtedy, kiedy rządził Donald Tusk, kiedy rządziła koalicja PO-PSL - mówił na początku lutego.
B. szef MON tłumaczył, że dokumenty ujawnił, by pokazać odpowiedź tym, którzy pytali, "dlaczego likwidowali za pierwszego Tuska jednostki wojskowe" na wschodzie kraju. Mieszkańcy Polski Wschodniej zostali oddani za czasów pierwszego rządu Donalda Tuska pod okupację rosyjską, jeżeli doszłoby do wojny. Teraz nie mogą do tego wrócić - mówił.
Błaszczak ocenił też, że przekazanie tych informacji "było z korzyścią dla Polaków mieszkających na wschód od Wisły".
Były szef MON przyznał też, że bez wahania zrobiłyby to jeszcze raz. To był mój obowiązek. A bodnarowców ani Tuska się nie boję - dodał.