Ratownik medyczny zamknął się w upalny dzień w samochodzie i obserwował, co dzieje się z jego organizmem. Swoje reakcje nagrał telefonem komórkowym. „Czułem się, jakbym oddychał powietrzem z pożaru – relacjonował ratownik Jarosław Sowizdraniuk.

REKLAMA
zdj. ilustracyjne

Jarosław Sowizdraniuk pracuje jako ratownik medyczny ponad 15 lat. Swój samochód zaparkował na parkingu w centrum miasta i nie wychodził z niego przez godzinę. W tym czasie dzięki czujnikom monitorował swoje parametry życiowe - pracę serca, poziom cukru i ciśnienie krwi.

Wnętrze samochodu nagrzało się do 49 st. C, mimo że na zewnątrz temperatura wynosiła zaledwie 26 st. C.

Zrobiłem ten eksperyment, bo chciałem uczulić rodziców i opiekunów przed zostawieniem swoich dzieci i zwierząt w aucie. Choćby tylko na czas zakupów
Jarosław Sowizdraniuk, ratownik medyczny

Na nagranym filmie opisywał dokładnie, jak się czuł, gdy temperatura w samochodzie gwałtownie wzrastała.

Temperatura ciała wzrastała dynamicznie, po niespełna pół godziny osiągając 38,5 stopnia, aż do 39 na koniec eksperymentu. Pot płynął na wszelkie możliwe sposoby próbując ugasić rozpaloną skórę - relacjonował ratownik.

Dodał, że bardzo szybko rosło również jego tętno. To efekt wyrzutu ‘hormonów walki’, które dodatkowo szybko zablokowały insulinę i skrajnie podwyższyły poziom cukru we krwi - wyjaśnił Sowizdraniuk.

Przyznał również, że w trakcie wykonywania eksperymentu pojawiły się u niego momenty zwątpienia i chciał opuścić samochód. Odczuwałem kołatanie serca, nudności, miałem mroczki przed oczami, nie mogłem się skupić na prostych czynnościach. Po opuszczeniu pojazdu moje nogi były jak z waty. Jednym haustem wypiłem litr wody - zrelacjonował.

Ratownik zauważył, że po 40 minutach jego telefon wyłączył się z powodu zbyt wysokiej temperatury otoczenia. Nawet gdyby dziecko chciało zadzwonić po pomoc, telefon w tych warunkach może być nieaktywny. To musi być przerażające dla kogoś szukającego pomocy - ostrzegł specjalista.

Liczy się każda minuta!

Ratownik przypomniał, że średni czas do wystąpienia poważnego zagrożenia życia to zaledwie dwie godziny, a do śmierci może dojść już pół godziny później. Zatrważające jest jednak to, że każdego roku z powodu przegrzania umiera 38 dzieci pozostawionych w aucie - napisał Sowizdraniuk i podkreślił, że nie można zwlekać z udzieleniem pomocy osobie zamkniętej w samochodzie.

Zacznij od sprawdzenia, czy auto można otworzyć. Jeśli jest zamknięte, a osoba w środku nie może samodzielnie otworzyć drzwi, bez wahania wybij szybę - namawia specjalista. Dodał, że polskie prawo pozwala na zniszczenie mienia w celu ratowania życia i zdrowia, ale warto mieć na uwadze, że najpierw trzeba sprawdzić, czy auto jest zamknięte. Zbij szybę, która jest po przeciwnej stronie zamkniętego dziecka, najlepiej w górnym rogu, młotkiem czy kamieniem.

Należy też bezzwłocznie zawiadomić służby ratunkowe i wszelkimi sposobami ochłodzić osobę - zdjąć wierzchnią odzież, oblać wodą, przenieść do cienia lub klimatyzowanego pomieszczenia. Kluczowe jest też podanie do wypicia dużej ilości wody.