"Obowiązkiem polskiej prokuratury jest wykorzystanie wszelkich dostępnych środków, by podejrzany o szpiegostwo Tomasz Szmydt stanął przez wymiarem sprawiedliwości w kraju" - tak przedstawiciele prokuratury komentują odmowę Interpolu wpisania byłego sędziego na listę osób ściganych czerwoną notą. Interpol tłumaczy, że nie ściga osób podejrzanych o przestępstwa o charakterze politycznym.

REKLAMA
Tomasz Szmydt na zdjęciu archiwalnym

Interpol odmówił ścigania czerwoną notą byłego sędziego Tomasza Szmydta, ponieważ nie zezwala na przetwarzanie za pośrednictwem swoich kanałów informacji dotyczących działań przeciwko bezpieczeństwu państwa - poinformowała wczoraj rzeczniczka KGP mł. insp. Katarzyna Nowak.

Dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada zauważa, że pojawiają się głosy mówiące o kompromitacji śledczych. Jednak autorzy wniosku obstają przy swoim.

Musieliśmy spróbować, to była kwestia interpretacyjna, przez dłuższy czas międzynarodowa organizacja szczegółowo badała podstawy wpisu na listę ściganych - usłyszał nasz reporter od śledczych.

Dodają oni, że gdyby nie złożyli takiego wniosku, także byliby krytykowani.

Trzeba mieć jednak świadomość, że mało prawdopodobne byłoby ściganie Szmydta przez część państw członków Interpolu. Do organizacji należy chociażby Białoruś, a w tym państwie podejrzany znalazł schronienie.

Odmowa wydania czerwonej noty bardzo utrudnia ściganie uciekiniera. Za granicą będzie mógł być poszukiwany jedynie Europejskim Nakazem Aresztowania, jeśli sąd wyda nakaz. ENA działa jednak tylko na części naszego kontynentu.

Zarzut szpiegostwa

Na 55-letnim Szmydcie ciąży zarzut szpiegostwa. Zgodnie z art. 130 par. 1 Kodeksu karnego, kto bierze udział w działalności obcego wywiadu albo działa na jego rzecz przeciwko RP, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż pięć lat. Art. 130 Kk par. 5 stanowi, że jeśli tego czynu dopuści się funkcjonariusz publiczny, kara wynosi od ośmiu lat więzienia do dożywocia.

Sprawa sędziego Tomasza Szmydta stała się publiczna, gdy - formalnie przebywający od 22 kwietnia do 10 maja na urlopie - sędzia II Wydziału Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie pojawił się 6 maja na propagandowej konferencji prasowej w Mińsku na Białorusi. Państwowa białoruska agencja prasowa BiełTA poinformowała, że poprosił władze Białorusi o "opiekę i ochronę". Sędzia powiadomił natomiast, że zrzeka się dotychczasowego stanowiska w WSA "ze skutkiem natychmiastowym". Następnie Szmydt zaczął się pojawiać w białoruskich i rosyjskich mediach i powtarzać tezy tamtejszej propagandy.

Udzielił m.in. wywiadu w programie Władimira Sołowiowa, nazywanego główną twarzą kremlowskiej propagandy, który w swoich wcześniejszych programach zbrodnie w Buczy, Kramatorsku czy Mariupolu nazywał przygotowanymi przez Ukrainę "inscenizacjami". Aktywne były również profile byłego sędziego w mediach społecznościowych, na których zamieszczano liczne wpisy.

Polska prokuratura uznała, że Szmydt, biorąc udział w tych programach rządowych mediów białoruskich i rosyjskich, działał na szkodę RP i wziął udział w "wojnie hybrydowej" wobec Polski.

List gończy

16 maja list gończy za Szmydtem wystawiła Prokuratura Krajowa. Tego samego dnia list opublikowała mazowiecka policja.

Dzień wcześniej warszawski sąd rejonowy uwzględnił wniosek prokuratury i wydał postanowienie o tymczasowym aresztowaniu Tomasz Szmydta na trzy miesiące "z uwagi na fakt ukrywania się podejrzanego, obawę matactwa procesowego oraz zarzucenie podejrzanemu popełnienia zbrodni szpiegostwa".

Sąd Dyscyplinarny przy NSA 9 maja uchylił immunitet sędziego, zezwolił na jego zatrzymanie i zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztowania oraz zawiesił go w czynnościach. Wkrótce potem poinformowano, że prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego przyjął złożone publicznie oświadczenie Szmydta o zrzeczeniu się ze skutkiem natychmiastowym urzędu sędziego.