W Manchesterze ruszył proces doktor Vaishnavy Laxman, która podczas przyjmowania porodu w 2014 roku urwała głowę noworodkowi. Jej zeznania wskazują na nowe okoliczności tej wstrząsającej sprawy.

REKLAMA

Dr Vaishnavy Laxman tells tribunal shes distraught at horror delivery which saw baby boy die in womb https://t.co/Dk0TrXhMBV

dailytelegraph23 maja 2018

Do incydentu doszło w 2014 roku w szkockim mieście Dundee. 30-letnia pacjentka rozpoczęła poród w 25. tygodniu ciąży. Dziecko znajdowało się w pozycji pośladkowej. Lekarka, która kończyła właśnie 24-godzinną zmianę, postanowiła poprowadzić poród w sposób naturalny. Poleciła matce przeć, gdy sama jednocześnie ciągnęła dziecko za nóżki, próbując uwolnić pośladki i ręce. W pewnym momencie doprowadziła do zerwania głowy, która utknęła w ciele pacjentki.

Pośladki dziecka wyszły bez większego problemu. Wtedy uwierzyłam, że poród dokonany w ten sposób, może się udać. Gdy matka parła, ja ciągnęłam dziecko za nóżki. Wydawało mi się, że pacjentka czuła się dobrze. Po dwóch, trzech próbach parcia, dziecko było na zewnątrz w trzech czwartych. Ale miałam kłopoty z uwolnieniem rąk. Były uwiezione za główką dziecka. Przekręciłam ją o 90 stopni, by uwolnić jedną. A następnie o 180, by uwolnić drugą. I udało się. Ale nie czułam, by dziecko się ruszało. I wtedy szyjka macicy zaczęła się zamykać. Zrozumiałam, że główka utknęła po drugiej stronie - zeznaje Laxman.

Ginekolog wspomina, że nigdy podczas kilkunastu lat swojej praktyki nie spotkała się z takimi powikłaniami poporodowymi. Podczas mojego szkolenia i stażu asystowałam przy wielu porodach w Indiach i w Wielkiej Brytanii. Niektóre były pośladkowe, inne z uwiezioną pępowiną. Mam za sobą również porody wcześniaków. Ale nigdy nie spotkałam się jeszcze z pacjentką z takimi powikłaniami porodowymi. Chcieliśmy powstrzymać poród, bo to był wcześniak. Ale gdy okazało się, że są problemy z pępowiną, nie było wyjścia. Chciałam, by się narodziło tak szybko, jak to było możliwe. Wiedziałam, że największe problemy będą z głową dziecka, żeby ona przeszła przez szyjkę macicy. Musieliśmy też chronić pępowinę, by zapewnić dziecku podczas porodu dostęp tlenu - mówi Vaishnavy Laxman.

Główka dziecka została wyciągnięta podczas cięcia cesarskiego - dokonanego przez dwóch innych lekarzy - i przyszyta do ciała, by matka mogła pożegnać się z martwym dzieckiem.

Podczas przesłuchania przed trybunałem dyscyplinarnym ustalono, że pacjentka była we wcześniej fazie porodu, gdy doszło do tragedii. Szyjka macicy rozwarta była zaledwie na 4 centymetry. Zazwyczaj poród następuje, gdy rozwarcie wynosi 10 centymetrów.

Pochodząca z Indii dr Vaishnavy Laxman nie przyznaje się do popełnienia błędu lekarskiego. Zgadza się natomiast z opinią, że powinna była przerwać poród wobec piętrzących się komplikacji.

(ag)