Z jednej strony otoczeni są z każdej strony tragicznymi doniesieniami o pandemii, a z drugiej nie mogą spotykać się z rówieśnikami w szkole. Jak obecna sytuacja wpływa na najmłodszych? W jaki sposób mają odnaleźć się w nowej rzeczywistości? A może są też jej dobre strony. „Pamiętajmy, że dzieci mogą przeżywać to wszystko inaczej niż dorośli i należą się im wyjaśnienia. (…) Pomyślmy również o tym okresie jako o czasie bliskości, wzmacniania więzi” – zachęca psycholog dziecięcy Tomasz Kafel.
Marcin Czarnobilski, redakcja "Twoje Zdrowie": Ten stan niepokoju dotyczy każdego z nas. Nie wiemy jak długo potrwa. Jak odnaleźć się w takiej rzeczywistości?
Tomasz Kafel, psycholog ze Szpitala Dziecięcego św. Ludwika w Krakowie: To jest taka rzeczywistość, której my nie przewidzieliśmy, ale my jako ludzie mamy ogromne umiejętności adaptacji, a adaptacja jest procesem, który nie trwa w nieskończoność. I jeżeli sytuacja trwa przez jakąś dłuższą chwilę to my jesteśmy w stanie - podążając za wskazówkami specjalistów, czy oceniając coś na zdrowy rozsądek - tak zorganizować nasze funkcjonowanie na co dzień, żeby unikać lęku, unikać niepokoju i skupiać się na takich działaniach, które właśnie przynoszą większy spokój, większe sprawstwo i większą kontrolę.
Właśnie chciałem podpytać o te wskazówki specjalistów w oswajaniu lęku przed pandemią?
Na pewno nie pomoże nam w tym nadmierne spędzanie czasu na śledzeniu informacji epidemiologicznych. Zamiast nas uspokoić tylko podniesie poziom strachu i lęku, wzmocni obawy, przez co może prowadzić do nieracjonalnych zachowań i ogólnie napiętej atmosfery domowej. Nie trzeba dodawać, że napięcie, drażliwość czy ogólnie ujmując niepokój dorosłych udziela się pozostałym domownikom, w tym dzieciom. Zatem najlepszym rozwiązaniem jest podążanie za zaleceniami sanitarnymi, wywiązywanie się z nich najlepiej jak potrafimy i na tym właściwie możemy poprzestać. Jeśli każdy z nas wywiąże się ze swojego zadania ograniczenia kontaktów czy też zostania w domu, i uzna że jest to realny wkład w poprawę sytuacji, spadnie poziom niepokoju, a wzmocni się poczucie kontroli i wpływu.
Trzeba zbudować w dzieciach przekonanie, że obecne ograniczenia są konieczne, mają sens i ich przestrzeganie służy dobru własnemu i bliskichTomasz Kafel, psycholog dziecięcy
I nie będziemy wtedy w panice wykupywać wszystkiego z supermarketów?
To zależy. Powinniśmy się skonfrontować z tym, że pandemia właśnie trwa. Jeśli będziemy rozważać pandemię jako coś co ma dopiero nadejść, będziemy wyobrażać sobie coś w kategoriach straszności jakie tylko nasza psychika potrafi sobie wymyślić. W sporej mierze nasz lęk będzie się opierał o wyobraźnie. A jak to z wyobraźnią bywa, nie ma ona granic i tworzy najróżniejsze scenariusze. Stąd też wykupujemy wszystko ze sklepów, mimo że nie musimy i mimo tego, że części z tych produktów nie uda się wykorzystać.
Jak Pana pacjenci - dzieci mierzą się z tematem koronawirusa?
Mówią o niepokoju, czy poradzą sobie z egzaminami ośmioklasiści. Mówią o tym, że trudno jest im zrozumieć dlaczego część osób, które muszą zostać w domu wychodzi i nie stosuje się do zaleceń, a moi pacjenci spędzają czas właśnie w domach, jest to dla nich niejasne, a nawet mają poczucie krzywdy. Poza tym martwią się o swoich rodziców, o to kiedy oni wychodzą do pracy, o swoich dziadków.
Jak z nimi rozmawiać?
Wytłumaczyć skąd wzięła się obecna sytuacja, z czym ona się wiąże, dlaczego musimy zgodzić się na różne ograniczenia, jaki jest cel tych ograniczeń. Czyli pokazać, że te wszystkie działania nie sprowadzają się tylko do zakazów i karania. Trzeba zbudować w dzieciach przekonanie, że obecne ograniczenia są konieczne, mają sens i ich przestrzeganie służy dobru własnemu i bliskich.
Gdy próbujemy tłumaczyć to tym najmłodszym, dzieciom szczególnie wrażliwym, czy powinny paść takie słowa jak śmierć?
Trzeba z nimi rozmawiać jak w każdych innych sytuacjach z dopasowaniem treści i formy treści do wieku rozwojowego dziecka. Inaczej rozmawia się z dzieckiem, które ma lat 5, a inaczej z 10-cio i 15-latkiem. Myślę, że to nie chodzi o to jakich my słów użyjemy, tylko jaki my damy dziecku ogląd na tę sytuację. Bo jeżeli podejdziemy do niego ze złością i napięciem albo z lękiem, będziemy mówić - no wiesz, jest taka sytuacja, ale ty się nie musisz niczego obawiać, będziesz w domu, będziesz bezpieczny to wtedy dajemy dziecku niespójny komunikat. Dostaje komunikat, że rodzic jest niespokojny, boi się, ale jednocześnie mówi o tym, że nie ma niebezpieczeństwa.
Czyli mówić im po prostu to, co czujemy?
To, że my czujemy lęk to też nie znaczy, że musimy dziecku przekazać ten lęk w stu procentach. Nasz lęk, jeżeli jest racjonalny i adekwatny do sytuacji to dla dziecka będzie przekazany w takiej formie, że ja też się trochę martwię i trochę się niepokoję tą sytuacją, ale jako rodzic sobie z tym radzę.
Czy obecna atmosfera może pogłębiać depresje?
Nie ryzykowałbym stwierdzeniem, że może pogłębiać depresję, skupiłbym się na stwierdzeniu, że może pogłębiać depresyjne nastroje. Myślę tutaj o dzieciach martwiących się realizacją obowiązku szkolnego, egzaminami i tego jak sobie poradzą; czy będą wystarczająco przygotowane?
No właśnie rytm dnia nam się zmienił. Uczniowie nie chodzą do szkoły, nie spotykają się z kolegami. Czy można w tym doszukać się jakiś dobrych stron?
Jak ja sobie myślę o rodzinach z którymi pracuje to jest taki temat, który się wielokrotnie powtarza - że nie mamy czasu, jesteśmy zabiegani, zmęczeni po pracy, po szkole. Popatrzmy więc na aktualną sytuację jako na taki moment, w którym możemy zrobić wiele rzeczy razem, czego brakuje w ciągu zapracowanego tygodnia, gdy mamy inne zajęcia, które nas pochłaniają i angażują. Pomyślmy o tym okresie jako o czasie bliskości, wzmacniania więzi, wspólnego gotowania, zabawy wspólnej, przecież to ogromna szansa, by zobaczyć jak i w co się bawią nasze dzieci, o co pytają, z czym się mierzą na co dzień. Oczywiście musimy też pamiętać o tym, że każdy potrzebuje trochę prywatności, żeby nie przestymulować się swoją obecnością 24 godziny na dobę.