Błyskawicznie się uczą, bez specjalnych kursów opanowują błyskawicznie mowę. Podczas zabawy każdego miesiąca przyswajają zestaw informacji nieosiągalny dla nas dorosłych. Gdybyśmy całe życie zachowali taką zdolność, nasze mózgi nie potrzebowałyby komputerów. Często bagatelizujemy intelektualny rozwój maluchów, tymczasem zamiany, jakie każdego dnia zachodzą w ich mózgach, są naprawdę fascynujace. O genialnych dziecięcych umysłach Marlena Chudzio rozmawiała z Agnieszką Wierzbicką - Fijołek, lekarzem psychiatrą ze Szpitala Dziecięcego im. św Ludwika w Krakowie.
Marlena Chudzio: Znam pewnego człowieka, który w ciągu 5 lat nauczył się perfekcyjnie nowego języka. W tym czasie nauczył się także uprawiać kilka nowych sportów. Poprawił zdolności społeczne i matematyczne i posiadł wiedzę o dinozaurach w stopniu naprawdę wysokim. I to nie jest geniusz. To jest zwykły, przeciętny 5-latek. Jak to jest możliwe?
Agnieszka Wierzbicka- Fijołek, lekarz psychiatra: Podstawowym zadaniem dzieciństwa jest nauka. Nie tylko nauka rozumiana w sposób szkolny, tylko nauka w ogóle wszystkiego, nauka życia, nauka interakcji społecznych i eksplorowania całego świata. Mózgi dzieci są przystosowane do tego, żeby uczyć się efektywnie, żeby wciąż wytwarzać nowe połączenia nerwowe. Stąd taka łatwość dzieci w tym, żeby przyswajać nowe informacje i umiejętności.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
To zajrzyjmy do tego mózgu dziecięcego. Oczywiście tylko w wyobraźni. Co jest takiego innego w moim mózgu i w mózgu dziecka, że ten postęp w ciągu tych pierwszych kilku lat życia jest taki ogromny.
Zdolność do nauki jest związana z czymś, co jest określane jako plastyczność mózgu. Plastyczność mózgu to jest właśnie zdolność do wytwarzania i utrwalania nowych połączeń nerwowych, nowych ścieżek tych połączeń. I ta plastyczność mózgu u dzieci, młodzieży jest większa niż u dorosłych i maleje niestety z wiekiem. Szczególnie maleje, gdy jest nie trenowana. To jest właśnie ten klucz do sukcesu dziecięcego mózgu i dziecięcych zdolności.
Jednocześnie często narzekamy na dziecięcą pamięć: "Dwa lata temu był nad morzem i nic z tego nie pamięta" . Może jednak mózg dziecka wykonuje o wiele cięższą i intensywniejszą pracę każdego dnia niż mózg przeciętnego pracownika korporacji.
Ciężko mi to tak porównać, dlatego że każdy człowiek ma wyzwania adekwatne do swojego wieku. Wiemy, że takie nieświadome wspomnienia tworzą się dopiero od piątego, szóstego roku życia. Myślę, że każdy może sobie przypomnieć swoje najwcześniejsze wspomnienie, które na pewno nie jest związane z okresem niemowlęcym. Myślę, że mózg jest też przystosowany do tego, żeby robić miejsce na te rzeczy, które mają szanse przydać się w przyszłości.
Czyli pamięć o rybce zjedzonej nad morzem nie jest tak istotna jak np. zdolność koncentracji, zdolność odtwarzania wiedzy.
Myślę, że też może to być związane z jakimiś silnymi przeżyciami. Dlatego też dzieci czasem mają takie pojedyncze wspomnienia z wcześniejszych okresów swojego życia, które są często związane z silnymi przeżyciami. Na przykład w pamięci dziecka małego np dwuletniego wspomnienie urodzenia się rodzeństwa, a pierwsze kolejne świadome wspomnienia są dopiero z przedszkola.
Powiedzmy jeszcze o tej roli emocji. Gdy patrzymy na małe dzieci, może się wydawać, że to jest po prostu chodząca tkanka nerwowa. Wszystko wywołuje emocje bardzo, bardzo silne. Gdybyśmy przeżyli i okazali to, co niemowlak w ciągu dnia, to myślę że bylibyśmy wykończeni tym dniem.
Warto tutaj wspomnieć o czymś takim, jak kora czołowa. W ogóle płaty czołowe, które kształtują się - jak wszystkie części mózgu - wraz z rozwojem człowieka. Dzieciństwo i dorastanie to jest taki okres, kiedy ludzie uczą się obsługiwać te płaty czołowe, które nam są potrzebne do tego, żeby na przykład hamować ekspresję emocji, żeby regulować nasze zachowania tak, żeby były społecznie akceptowalne. U dzieci i młodzieży te wypłaty czołowe, kora czołowa, jeszcze nie jest aż tak rozwinięta, stąd te emocje mogą się wydawać, że są na wierzchu. Często zachowania, które określamy jako niegrzeczne, nie wynikają z dziecięcych złych intencji, tylko z tego, że dzieci jeszcze nie wszystkie normy społeczne rozumieją. Tu jest też rola rodziców, że przez prawidłowy proces wychowania dzieci wspomagają rozwój tych połączeń w płatach czołowych, żeby potem młody dorosły mógł funkcjonować zgodnie z normami społecznymi.
Skąd mózg wie jak się rozwijać? To może zabawne pytanie, ale chodzi mi o to, że dzieci przeżywają fascynację tymi rzeczami, które akurat są potrzebne do ich rozwoju. O ile tego oczywiście nie zaburzymy np: dając niemowlakowi smartfona do ręki.
To jest naturalne.
U dorosłych już tak nie jest. Ja nie przeżywam fascynacji językami obcymi, a bardzo by mi się przydały.
Ja przeżywam. Myślę, że to jest bardzo indywidualne. Dzieci naturalnie dążą do tego, żeby poznać po prostu świat. Stąd wynika ich fascynacja. Dla nich wszystkich to jest nowość. Rolka po ręczniku papierowym i chochla do zupy to dla nas po prostu rolka i chochla. A dla dzieci to jest coś nowego, coś co można rozkręcić albo coś, co można użyć w jakiś nowy sposób. I myślę, że warto jak najdłużej to wspierać, żeby nie zabijać kreatywności i żeby podtrzymywać tę właśnie ciekawość świata. To jest taka cecha dzieciństwa, która wielu dorosłym by się przydała. Warto to podtrzymać.
Jak mowa o tym, co możemy zrobić źle i co możemy zrobić dobrze w kwestii wspierania rozwoju mózgu, powiedzmy o tym więcej. Przeczytałam też taką radę: przytulać i nie przeszkadzać. Czy to jest prawda?
Absolutnie tak. Przytulać na tyle, na ile dziecko chce. Oczywiście nie zmuszać do tego i dawać czas dziecku, kiedy ono tego potrzebuje. Warto szanować granice dziecka. Jeżeli ono mówi, że nie chce przywitać się z ciocią buziaczkiem, to po prostu tego nie robić. I towarzyszyć dziecku w tym eksplorowaniu świata. Myślę, że to jest bardzo ciekawe i fascynujące dla dorosłych. A po drugie dziecko wymaga jedynie towarzysza i kogoś, kto będzie pilnował, żeby nie zrobiło sobie krzywdy. To jest, wydaje mi się, klucz do sukcesu.
Ja myślę, że to jest najfajniejsze w rodzicielstwie, że można świat odkryć na nowo. Np poświęcić godzinę na obserwację ślimaków. Patrząc na dzieci, zazdroszczę im tej zdolności rozwoju. Przez trzy lata mogą bardzo intensywnie rozwinąć swój mózg. Ja już tak nie umiem. Czy ja mogę coś zrobić, żeby mój umysł był taki trochę jak umysł dziecka?
Po pierwsze na pewno różne ćwiczenia umysłowe są bardzo na miejscu. Każdy nowy język, którego człowiek się uczy zmniejsza ryzyko zachorowania na chorobę Alzheimera. Wydaje mi się, że cenne jest patrzenie na świat oczami dziecka, kiedy naprawdę wszystko może być fascynujące i każdy robak jest atrakcją, każda dżdżownica po deszczu na chodniku jest interesująca. Takie celebrowanie prostej chwili, nieoczekiwanie fajerwerków od życia, znajdowanie dziecięcej radości chodzeniu po kałużach i w lodach truskawkowym, to jest właśnie to, co czyni ten świat przyjemniejszy.
Dzieci mają chyba też inne spojrzenia na czas. My mamy nieustannie presję czasu. Oczywiście to denerwuje nas w dzieciach, bo my się spieszymy a one obserwują ślimaka. Ale one naprawdę potrafią żyć tu i teraz.
W dodatku dorośli wskutek tego, co już przeżyli w życiu, uczą się co zadziałało i pozostają w tym. Mamy tendencję do pozostawania w bezpiecznych schematach. Będą powtarzać te zachowania, które już dały sukces. Warto uczyć się od dzieci tego, żeby być odważnym, żeby nie bać się spróbować czegoś nowego i użyć jakiegoś przedmiotu w sposób, który nie jest może do tego przeznaczony, spojrzeć na świat inaczej niż mieliśmy to w zwyczaju. Odkrywanie różnych rzeczy na nowo, to jest taka cecha dzieciństwa, która się dorosłym przyda. Wychodzenie poza swoje schematy, które może są bezpieczne i może są skuteczne, ale na pewno nie są jedyne.
Żyjemy obok małych geniuszy?
Tak, jestem przekonana o tym, że od dzieci możemy się naprawdę wiele nauczyć. Zawsze powtarzam, że dzieci to są najcelniejsi obserwatorzy. Ich obserwacje są naprawdę dogłębne i celne. To jest niesamowite, jak wiele możemy się od nich nauczyć.