Choroby układu sercowo-naczyniowego są jedną z najczęstszych przyczyn śmierci na świecie. W Polsce co roku z ich powodu umiera około 178 tys. osób. Nie jesteśmy w stanie całkowicie wyeliminować ryzyka udaru mózgu czy zawału serca, ale możemy go znacznie zminimalizować. Zasady profilaktyki są proste, ale często pacjentom trudno zaakceptować fakt, że powinni zmienić styl życia – twierdzą specjaliści z Górnośląskiego Centrum Medycznego im. prof. Leszka Gieca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach – Ochojcu.
Anna Kropaczek, RMF FM: Może się wydawać, że zasady zapobiegania chorobom układu krążenia są proste i powszechnie znane, a jednak zachorowań jest wciąż bardzo dużo. Z czego to wynika?
Prof. Anetta Lasek-Bal: Mam wrażenie, że panuje niewiedza na temat tego, że prostymi sposobami możemy zmniejszyć ryzyko wystąpienia chorób sercowo-naczyniowych, w tym udaru mózgu. Te proste zasady to: właściwa dieta, regularna aktywność ruchowa, unikanie używek, utrzymanie prawidłowej masy ciała, farmakologiczna kontrola chorób będących czynnikami ryzyka udaru mózgu i zawału serca.
To są zasady profilaktyki wielu chorób...
Prof. Wojciech Wojakowski: Z sercem jest dokładnie tak samo, jak z zapobieganiem chorobom naczyń mózgowych. Myślę, że problem wynika z natury ludzkiej. Łatwiej nam zgodzić się na kilkudniowe leczenie czy nawet chirurgiczne procedury w sytuacji, kiedy coś nam dolega i dzieje się to "na ostro" niż zaakceptować fakt, że musimy zmienić swój styl życia i stosować regularnie leki. Weźmy pod uwagę miażdżycę, której rozwój trzeba zahamować, by zapobiec niedokrwieniu mózgu, serca czy kończyn dolnych - miażdżyca narasta latami, jest naturalnym sposobem starzenia się organizmu, ale nie da się jej wyleczyć jednym krótkim działaniem czy lekiem. Pacjent musi zaakceptować to, że pewien styl życia nie jest dla niego właściwy.
Dopóki nie zrobimy badań, możemy nie zauważyć, że miażdżyca się rozwija. Organizm daje sygnały raczej dość późno...
Prof. Anetta Lasek-Bal: Jednym z przejawów miażdżycy są objawy kliniczne ze strony układu nerwowego. Miażdżyca może być przyczyną udaru mózgu. Powoduje ponad 30 procent wszystkich przypadków zachorowań. Bezpośrednim powodem jest uszkodzenie ścian naczyń szyjnych i mózgowych, co ułatwia powstawanie skrzeplin oraz migrację ich fragmentów z prądem krwi do mózgu. Miażdżyca może być również przyczyną przemijających incydentów niedokrwienia mózgu, czyli tzw. TIA.
Na czym dokładnie polega TIA?
TIA polega na tym, że u pacjenta pojawiają się nagle objawy sugerujące udar mózgu np. zaburzenia mowy, osłabienie siły mięśniowej kończyn np. prawych - tak jest najczęściej w naszej populacji. Objawy trwają najczęściej poniżej godziny, zwykle kwadrans i później mijają całkowicie, co uspokaja pacjenta. Jednak, w zależności od tego, jakimi chorobami pacjent jest obciążony, jak wysokie ma wartości ciśnienia tętniczego, czy ma cukrzycę czy nie oraz od tego, jak wyglądał klinicznie ten incydent, w ciągu dwóch dób u ponad 20 procent pacjentów pojawi się udar mózgu. Powinniśmy takie zdarzenie, mimo że ustępujące, traktować jako realne zagrożenie klasycznym udarem mózgu z konsekwencjami.
Czyli w takiej sytuacji należy się szybko zwrócić do lekarza
Każdą wątpliwość warto wyjaśnić, nawet jeżeli objawy ustąpiły, ale właśnie cechowały je nagłość pojawienia się, ale też i nagłość ustąpienia. Lekarz po zebraniu wywiadu, zbadaniu pacjenta, ustaleniu indywidualnego ryzyka, podejmie właściwe działania, mające na celu zabezpieczenie pacjenta przed potencjalnie dramatycznym rozwojem wydarzeń.
Czy można powiedzieć, że czynniki ryzyka np. udaru mózgu i zawału są wspólne?
Prof. Wojciech Wojakowski: Tak, czynniki ryzyka, które powodują choroby naczyń mózgowych, leżą także u podłoża choroby niedokrwiennej serca (choroby wieńcowej) i zawału serca. Chodzi o palenie papierosów, wysokie stężenia lipidów, czyli cholesterolu i trójglicerydów, nadciśnienie tętnicze, które nie jest właściwie kontrolowane i cukrzycę. Z cukrzycą jest ten problem, że to jest czynnik bardzo silnie działający niekorzystnie, wywołujący miażdżycę tętnic nie tylko tych dużych, które łatwiej nam jest leczyć, ale też drobnych naczyń - powoduje rozsianą miażdżycę tętnic. Dodatkowo, pacjenci rzadziej niż osoby bez cukrzycy mają typowe objawy choroby niedokrwiennej serca, jak ból w klatce piersiowej, które łatwiej rozpoznać. Mogą w zamian skarżyć się na duszność. W związku z tym często zgłaszają się do lekarza z opóźnieniem. Rzeczywiście można wspólnie zapobiegać chorobom sercowo-naczyniowym kontrolując czynniki ryzyka, np. obniżając ciśnienie, stężenie cholesterolu, stężenie glukozy jesteśmy w stanie poprawić rokowanie w zakresie i udaru mózgu i zawału serca, ale również wpłynąć na miażdżycę naczyń w kończynach dolnych, która wywołuje tzw. chromanie przestankowe, czyli niedokrwienie dużych mięśni kończyn dolnych.
Poza tym silnym czynnikiem ryzyka udaru mózgu jest migotanie przedsionków - choroba serca bardzo częsta w populacji, szczególnie u osób starszych. Objawia się nieregularnym rytmem serca i znacznie zwiększa ryzyko udaru mózgu, bo w sercu mogą powstawać skrzepliny. Migotanie przedsionków nie zawsze jest odczuwane przez pacjenta i stwierdzamy je dopiero w EKG. Jeśli u chorego stosujemy właściwe leki zmniejszające krzepliwość krwi, to robimy to głównie z zamiarem zapobiegania udarowi mózgu. Zatem lecząc serce, jesteśmy w stanie zapobiegać udarowi mózgu.
Jak pacjent może odczuwać migotanie przedsionków?
W sporej części przypadków odczuwa nierówne bicie serca, może odczuwać pogorszenie wydolności fizycznej, duszność, niepokój. Często osoby mierzące sobie ciśnienie zauważają, że aparat wyświetla im symbol nierównego bicia serca, czyli arytmii. To jest powód, żeby zrobić EKG.
Wspomnieli państwo o cholesterolu. To jest parametr, który oznaczamy w rutynowych badaniach. Tzw. norma zmieniła się na przestrzeni lat. Dawniej wyższe wartości uznawane były jeszcze za bezpieczne. Jakie są teraz wzorcowe wyniki?
Prof. Anetta Lasek-Bal: W obszarze neurologii kluczowy jest cholesterol LDL, czyli lipoproteiny niskiej gęstości. U pacjentów, którzy przebyli udar mózgu, konieczne jest utrzymanie poziomu poniżej 70 mg/dl, ale w zależności od tego, czy pacjent obciążony jest wysokim, umiarkowanym czy niskim ryzykiem zdarzeń sercowo-naczyniowych, można jeszcze bardziej zaostrzyć te kryteria. One istnieją w kardiologii. W neurologii tak oficjalnie nie, ale staramy się wspólnie z kardiologami trzymać tych zasad, czyli dla części pacjentów o krytycznym, bardzo wysokim ryzyku zdarzeń sercowo-naczyniowych, w tym udaru mózgu, staramy się utrzymać LDL poniżej 55 mg/dl, a w niektórych przypadkach nawet poniżej 50 mg/dl.
LDL to jest tzw. "zły cholesterol"?
Prof. Wojciech Wojakowski: Tak. Ważne, żeby zwrócić uwagę na cel terapeutyczny, czyli to, jak bardzo chcemy obniżyć stężenie cholesterolu w zależności od ryzyka pacjenta. Jeśli ktoś miał zawał serca, udar mózgu, lub zawał czy choroba wieńcowa wystąpiły u niego w młodym wieku, to wiemy, że to jest ktoś obarczony wyższym ryzykiem. Stężenie cholesterolu LDL jest bardzo ważnym wskaźnikiem tego, jak dobrze pacjenta leczymy. Mamy program KOS-zawał, który jest wielkim sukcesem. Obejmuje on opiekę nad pacjentem przez rok po zawale serca. Chory ma zaplanowaną całą drogę, która ma doprowadzić do tego, żeby mógł wrócić do pracy i do codziennej aktywności. Jednym z kryteriów oceny jakości naszego leczenia w programie KOS-zawał jest to, w jakim odsetku udaje się u pacjentów obniżyć cholesterol LDL w stopniu zadowalającym. Jeśli standardowe leczenie statynami nie wystarcza, mamy nowe leki, które są finansowane przez NFZ w ramach programu lekowego. Są podawane w zastrzykach i w połączeniu ze standardowym leczeniem u tych osób wysokiego ryzyka, obniżają cholesterol LDL nawet o 70-80%.
Jest wiele mitów dotyczących leków obniżających stężenie cholesterolu, czyli statyn...
Trzeba odczarować krążące w internecie opinie na temat szkodliwości leków obniżających stężenie cholesterolu. Wielokrotnie dyskutujemy z pacjentami, którzy bez względu na poziom wykształcenia, powtarzają niesprawdzone informacje uzyskane w przeglądarce internetowej, że leki na cholesterol szkodzą. Te leki są bezpieczne, uratowały życie wielu pacjentów. Nawet jeżeli raz na tysiąc wywołują działania niepożądane, to korzyść z ich stosowania i z obniżania stężenia cholesterolu jest wielokrotnie większa.
Prof. Anetta Lasek-Bal: Pojawiały się kiedyś w literaturze, i miało to pewną wówczas zasadność, informacje, że statyny zwiększają ryzyko krwotoków wewnątrzczaszkowych. Dzisiaj mamy sporo dowodów pochodzących z jednego dużego badania z randomizacją, z badań obserwacyjnych, które wskazują na to, że takiego ryzyka w istocie nie ma przy wspomnianych wcześniej docelowych stężeniach cholesterolu LDL. Poza tym pacjenci, u których jest konieczność obniżenia LDL- cholesterolu są obciążeni przede wszystkim ryzykiem incydentów niedokrwiennych. Tylko bardzo wąska grupa pacjentów, u których neurolog czy kardiolog jest w stanie określić ryzyko potencjalnych incydentów krwotocznych, wymaga innego niż standardowe podejścia.
Rozmawiamy cały czas o cholesterolu LDL. Czy to oznacza, że w ogóle nie należy brać pod uwagę cholesterolu całkowitego? Czy on o czymś nam mówi?
Prof. Wojciech Wojakowski: On nam pozwala rozpoznać występowanie zaburzeń gospodarki lipidowej, czyli postawić diagnozę, natomiast kiedy zaczynamy pacjenta leczyć, to zwracamy uwagę na LDL, który jest celem naszego leczenia. Ogólnie rzecz biorąc, im wyższe jest ryzyko pacjenta, tym bardziej chcemy obniżyć stężenie LDL. Wiemy, że im niższe stężenie LDL tym lepsze rokowanie. Dodatkowo teraz wprowadzono do zaleceń badanie nowego parametru lipidowego - jest to lipoproteina (a). Ten parametr może świadczyć o naszym ryzyku niezależnym od stężenia LDL. Zdarzają się pacjenci, których leczymy z powodu zawału, a nie palą, nie mają nadciśnienia, nie mają cukrzycy, mają niski cholesterol. Lipoproteina (a) jest parametrem, który wystarczy oznaczyć sobie raz i on nam mówi o tym, czy nasze ryzyko jest wyższe niż wynikałoby to ze stężenia cholesterolu LDL. To nie zawsze musi oznaczać wprowadzenie nowego leku, ale pacjenci powinni mieć ten parametr na uwadze szczególnie, jeśli występuje ryzyko rodzinne, czyli krewni, głównie pierwszego stopnia, mają w wywiadzie udary, zawały serca czy konieczność wykonania bypassów. W takich przypadkach należy wdrożyć działania prewencyjne wcześnie i postępować zgodnie z racjonalnym, prozdrowotnym trybem życia.
Nie wspomnieliśmy jeszcze o frakcji HDL, którą nazywa się "dobrym cholesterolem"
Prof. Anetta Lasek-Bal: HDL to lipoproteiny wysokiej gęstości. Kiedy komunikujemy pacjentom, że mają nieprawidłowy LDL, często słyszymy odpowiedź: ale mam wysoki HDL. Otóż jest to parametr dość zmienny w ciągu życia i dzisiaj nie jest traktowany jako wyznacznik ryzyka choroby, nie jest naszym celem terapeutycznym.
Czyli to kolejny mit, że jeśli mamy ten "dobry" cholesterol na dobrym poziomie, to wszystko jest w porządku...
Prof. Wojciech Wojakowski: Warto jeszcze dodać, że nie ma ryzyka związanego z tym, że stężenie LDL jest bardzo niskie. Pacjenci bywają zaniepokojeni, kiedy mają stężenie LDL np. 30 mg/dl. Chciałbym takie osoby uspokoić: ilość cholesterolu, która jest nam potrzebna do produkcji hormonów sterydowych (np. kory nadnerczy), kwasów żółciowych czy błon komórkowych jest wystarczająca. Bójmy się sytuacji, w której mimo zastosowania leków obniżających cholesterol, nie widzimy redukcji stężenia LDL, szczególnie u pacjentów po zawale, udarze, z rozsianą miażdżycą. Kolejny mit jest taki, że zamiast całkowicie rzucić palenie, wystarczy je ograniczyć np. do trzech papierosów dziennie. Nikt nie odkrył bezpiecznej dawki dymu tytoniowego. Palenie papierosów jest jednoznacznie złe.
Chyba coraz mniej ludzi pali tradycyjne papierosy. Niektórzy wybierają elektroniczne. Czy one nie są bezpieczne?
Prof. Anetta Lasek-Bal: Przybywa nam dowodów na to, że szkodliwość tego rodzaju używki jest również nie do pominięcia, przynajmniej w aspekcie ryzyka zachorowania na udar mózgu. Dobra wiadomość jest taka, że jeśli ktoś jest eksponowany na nikotynę, ale przestanie jej używać, to po ok. 2-2,5 roku dochodzi do zmian całkowicie niwelujących wszystkie szkodliwości, do których doszło, przynajmniej w tętnicach doprowadzających krew do mózgu.
A co z alkoholem?
Prof. Wojciech Wojakowski: Powszechna była opinia o dobrych właściwościach małych dawek alkoholu, które miały zapobiegać zawałom serca. Tymczasem coraz więcej mamy informacji o tym, że nawet niewielkie dawki alkoholu mogą przyczyniać się do zwiększenia ryzyka różnych chorób: marskości wątroby, nowotworów, nadciśnienia tętniczego, czy udaru mózgu. Alkohol powoduje też uzależnienie i zaburzenia funkcji poznawczych. Są lepsze sposoby zapobiegania chorobom serca, np. regularna aktywność fizyczna.
Jaki wpływ na ryzyko zdarzeń sercowo-naczyniowych mają inne używki?
Prof. Anetta Lasek-Bal: Stosowanie środków psychostymulujących przez młodzież powinniśmy traktować bardzo poważnie jako czynnik ryzyka udaru mózgu niedokrwiennego i krwotocznego u młodych osób. Po pierwsze, nie jest prawdą, że udar mózgu nie dotyczy młodych ludzi. W ostatniej dekadzie obniżył się wiek występowania pierwszego w życiu udaru mózgu i w dużej mierze wynika to ze zmian, które zachodzą w stylu życia. Po drugie, nie ma bezpiecznych środków psychostymulujących. Mogą one powodować stan zapalny w ścianie naczynia, pojawienie się mikrotętniaków, ale mogą też doprowadzić do zmian w parametrach układu krzepnięcia, a to może skutkować udarem niedokrwiennym albo krwotocznym mózgu nawet po jednorazowej ekspozycji. Dotyczy to wszelkich substancji, na pewno amfetaminy, heroiny, katynonów czy też tzw. dopalaczy.
Prof. Wojciech Wojakowski: To dotyczy także pacjentów, których leczymy z powodu zawału serca. Wiedzieliśmy także w naszym ośrodku zawały serca związane ze stosowaniem kokainy, która powoduje silny skurcz tętnic wieńcowych, wzrost ciśnienia tętniczego i to u osób, u których miażdżycy tętnic nie było. Jednym z najmłodszych pacjentów, którego leczyłem z powodu zawału serca związanego ze stosowaniem stymulantów był 18 latek. Nie ma bezpiecznej dawki i nie ma bezpiecznego typu środków psychoaktywnych.
Zatem, trzeba rzucić palenie, unikać używek. Co jeszcze zrobić dla serca i mózgu?
Ruszać się. Regularny wysiłek fizyczny jest nie do przecenienia. Zarówno w oparciu o badania naukowe, jak i obserwacje pacjentów, możemy powiedzieć, że jest to jedyny fizjologiczny sposób wydłużenia sobie życia. Kiedyś osoby po zawale dostawały informację, że powinny się oszczędzać. Sami na wypisach zalecaliśmy oszczędzający tryb życia. Już zmieniliśmy zdanie. Teraz zachęcamy pacjentów do tego, żeby wykonywali wysiłek, który spowoduje poprawę kondycji, zwiększenie siły mięśniowej, lepsze zużycie glukozy, zmniejszenie ryzyka otyłości. Bardzo niepokojące jest to, że nastąpiła zmiana w sposobie zachowania młodych ludzi - coraz więcej czasu spędzają w bezruchu. Tymczasem regularna aktywność fizyczna ma również korzystny wpływ na nasze zdrowie psychiczne, redukuje poziom stresu. Jest to działanie ze wszech miar korzystne.
Można zacząć od spaceru...
Można zacząć od spaceru, ale bardzo szybko trzeba zwiększać wysiłek. Osoba, która jest w wieku 50-60 lat, jeżeli nie ma ograniczeń ortopedycznych, jeśli nie jest po udarze i nie ma deficytów neurologicznych, to przy dobrej kontroli ciśnienia, właściwym sposobie odżywiania się nie powinna zakładać, że jej aktywność fizyczna ograniczy się do spacerów. To musi być wysiłek, który nas zmęczy, natomiast do tego trzeba dojść stopniowo.
Prof. Anetta Lasek-Bal: Warto podkreślić, że niezależnie od tego, w jakim wieku rozpoczniemy regularny wysiłek, to odnosimy korzyści. Są dowody na efekty kliniczne. Jest jeszcze jeden aspekt, który nie jest przedmiotem naszej rozmowy i dotyczy zadbania o stan funkcji intelektualnych, poznawczych - ruch jest jednym z trzech parametrów o największym potencjale, jeżeli chodzi o redukowanie ryzyka zaburzeń pamięci. Dwa pozostałe to edukacja i prawidłowe stężenie lipidów.
Jeśli mówimy o zdrowym stylu życia, to nie możemy zapomnieć o diecie...
Nauka stanowi, że dla zdrowia serca i mózgu korzystna jest dieta śródziemnomorska albo dieta nordycka, czyli modyfikacja śródziemnomorskiej. W tej drugiej mamy więcej ryb i rośliny strączkowe. Oczywiście w zależności od profilu klinicznego pacjenta, część osób będzie wymagała diet redukcyjnych, eliminujących pewne składniki pokarmowe, jednak dla większości dieta śródziemnomorska ma rekomendacje ekspertów.
Prof. Wojciech Wojakowski: W przypadku diety chodzi nie tylko o to, żeby zapewnić organizmowi wszystkie niezbędne składniki pokarmowe, ale też o to, by u pacjentów, którzy mają nadwagę lub otyłość, zredukować liczbę kalorii. Nie każda dieta w pełni wartościowa musi być dietą niskokaloryczną. Czasami pacjenci, którzy przeszli na dietę wegetariańską, dziwią się, że jedzą zgodnie ze swoim przekonaniem rzeczy zdrowe, nieprzetworzone, a przybierają na wadze. Taka dieta może bowiem być tak ułożona, że jest wysokokaloryczna lub niskokaloryczna. Myślę, że bardzo cennych wskazówek może dostarczyć nam dietetyk, który pomoże zaplanować posiłki, tak aby dieta miała efekt prozdrowotny i była jednocześnie kompletna.
Zdarza się tez tak, że osoby szczupłe mają wysoki cholesterol. Czy to jest powód do pogłębienia badań?
Jeśli dostrzegamy w diecie coś, co można zmienić, czyli np. jest to dieta z dużą zawartością tłuszczów zwierzęcych, to wtedy warto dać sobie szanse i sprawdzić, czy zmiana diety wpłynie na wyniki.
Jak długo mamy sobie dać szanse?
Myślę, że 3 miesiące. Mówimy o osobach w ramach prewencji pierwotnej, które są zdrowe.
Prof. Anetta Lasek-Bal: Szczupłą sylwetkę warto potraktować jako dodatkową wartość, ale to nie zwalnia nas z innych działań prozdrowotnych, bo wszyscy podlegamy pewnemu ryzyku biologicznemu, związanemu z wiekiem, populacyjnemu.
Zdrowa dieta, aktywność fizyczna - na to mamy wpływ. Co jeszcze jest ważne w profilaktyce chorób sercowo-naczyniowych i zależy od nas?
Zdrowy sen. Nieprawidłowy sen jest dziś postrzegany już jako czynnik ryzyka zdarzeń sercowo-naczyniowych, chociażby udaru mózgu. To też jest pole do naszych interwencji - regularny, skonsolidowany, trwający nie krócej niż 6 godzin sen pomoże nam w walce o dobre zdrowie.
Czy stres jest czynnikiem ryzyka?
W neurologii postrzegany jest jako jeden z ważniejszych modyfikatorów, ale nie mamy dowodów na to, że osoba eksponowana wyłącznie na ten jeden czynnik ryzyka zachoruje poważnie w tym zakresie. Nie da się chyba uniknąć stresu, ale możemy go kontrolować technikami relaksacyjnymi, hobby, rozbudową relacji interpersonalnych. Warto też znów podkreślić regularną aktywność ruchową, bo jedną z jej korzyści jest niwelowanie wysokiego poziomu stresu.
Prof. Wojciech Wojakowski: Powołam się na ciekawe badania, w których sprawdzano, co cechuje osoby długowieczne i szukano miejsc na świecie, w których żyje najwięcej osób powyżej 100 lat. Jednym z nich jest wyspa Okinawa w Japonii. Badania wykazały, co wyróżnia tych ludzi. Po pierwsze były to osoby, które odżywiały się bardziej właściwie niż populacje w krajach zachodnich - jadły dużo ryb, dużo warzyw, mało czerwonego mięsa. Po drugie ci ludzie pozostawali aktywni ruchowo mimo podeszłego wieku- wszyscy uprawiali albo gimnastykę albo tai chi, chodzili na spacery i byli w ciągłym ruchu. Trzecią ich cechą było to, że mieli dobre relacje społeczne. Większość brała udział w zorganizowanych formach spędzania czasu, spotykali się i mieli wsparcie społeczne. Był tam też bardzo niski odsetek osób palących. Zakładam, że zredukowany stres też wpływał na ich dłuższe życie w dobrym zdrowiu.
Prof. Anetta Lasek-Bal: Cechą ludzi zamieszkujących tzw. niebieskie strefy jest również to, że konsumują posiłki głównie przez siebie przygotowywane. Rezygnują też z używania samochodów. Zresztą nie wszędzie jest to możliwe, wymuszona sytuacja, w jakiej się znaleźli, okazała się korzyścią. To nie są jakieś skomplikowane działania, wymagające od nas wielkiej reorganizacji życia, tylko zmiany przyzwyczajeń.
Samodyscypliny i konsekwencji...
Prof. Wojciech Wojakowski: Profilaktyka działa, jeśli jest stosowana regularnie i w sposób ciągły. Jeśli dzięki lekom obniżającym stężenie cholesterolu albo ciśnienie, osiągniemy wartości docelowe, to niestety nie oznacza, że jesteśmy wyleczeni. To nie jest zapalenie płuc, które możemy wyleczyć antybiotykiem i go odstawić. Leki zwykle działają nie dłużej niż dobę, dlatego stosujemy je codziennie. Branie ich co drugi dzień, ponieważ udało nam się obniżyć cholesterol albo ciśnienie, nie ma sensu. One działają tylko wtedy, jeżeli bierzemy je regularnie. Podobnie dieta, aktywność fizyczna, powstrzymywanie się od palenia papierosów i picia alkoholu. To działa tylko wtedy, kiedy jest regularne. Zawsze mówię pacjentom, którzy jeszcze nie są chorzy, mają czynniki ryzyka, że w wieku 50-60 lat jeszcze nie ma co składać broni i mówić: to już jest dla mnie za późno. Potencjał odzyskania dobrej kondycji, obniżenia cholesterolu, redukcji stężenia glukozy u takich ludzi, jeśli stosują się do racjonalnych zaleceń, jest bardzo duży. Ci ludzie mają potencjał przeżycia długich lat w dobrym zdrowiu, natomiast organizm wraz z biegiem lat wybacza coraz mniej i w pewnym momencie te wszystkie czynniki się kumulują, nadwaga powoduje obciążenie stawów, bóle kręgosłupa i trudniej jest wtedy wdrożyć rehabilitację ruchową czy aktywność fizyczną. Im wcześniej to będziemy robić, tym lepiej.