​Ponad siedem tysięcy osób rocznie w Polsce dowiaduje się, że choruje na gruźlicę. Lekarze alarmują, że ta liczba może gwałtownie wzrosnąć. Powód to epidemia gruźlicy szalejąca na Ukrainie. Właśnie zza wschodniej granicy przyjeżdża do nas coraz więcej osób. Z raportu Polskiego Zespołu Humanitarnego wynika, że ryzyko zarażenia się tą chorobą na Ukrainie jest sześć razy większe niż w Polsce.

REKLAMA
Zdjęcie ilustracyjne

Nie ma powodów do paniki. Musimy pamiętać, że w każdym miejscu, gdzie znajdzie się większa liczba osób niezaszczepionych i przyjedzie tam osoba chora, to choroba zakaźna taka jak gruźlica cieszy się, bo to dla niej idealne środowisko, żeby się rozprzestrzeniać. Podobną sytuację mieliśmy jeśli chodzi o odrę w ośrodkach dla uchodźców w Polsce. Właśnie tam, w środowisku osób nieszczepionych, choroba bardzo szybko rozprzestrzeniała się. W jednym z zakładów mięsnych, gdzie zatrudnionych było wiele osób z Ukrainy, wiele osób zachorowało na odrę - mówi szef Głównego Inspektoratu Sanitarnego Marek Posobkiewicz.

Jesteśmy przygotowani na takie przypadki, bo prawo zezwala na tak zwane szczepienia interwencyjne. W Polsce większość osób starszych przechorowała gruźlicę w dzieciństwie, a od około czterdziestu lat są obowiązkowe szczepienia, więc młoda populacja jest zabezpieczona dzięki szczepieniom - dodaje.

Liczba odmów obowiązkowych szczepień cały czas rośnie. Tylko w pierwszej połowie ubiegłego roku było ich ponad 23 tysiące. To o 10 procent więcej niż w całym 2016 roku. Wiele z nich dotyczyło odmów szczepienia właśnie przeciwko gruźlicy.

Czy będą obowiązkowe badania-kontrole Ukraińców na granicy?

W tej chwili nie ma możliwości przebadania wszystkich na granicy. Jeśli dojdzie do zamanifestowania choroby u nas w kraju, taka osoba musi być poddana leczeniu oraz w okresie prątkowania, czyli zarażania innych, izolacji i obowiązkowemu leczeniu. Powinna też bezwzględnie kontynuować leczenie: dla własnego dobra i dobrych innych. Przerwanie leczenia może doprowadzić do powstania prątków lekoopornych - podkreśla szef GIS-u.

W chwili obecnej nie ma potrzeby i logistycznie byłoby bardzo trudne przeprowadzać screeningi Ukraińców na granicach. Sytuacja jeśli chodzi o Ukraińców nie jest tak zła, żeby trzeba było zamykać granice i badać ludzi przy wjeździe do kraju - przekonuje Marek Posobkiewicz w rozmowie z RMF FM. Zwiększona liczba osób z Ukrainy, które przyjeżdżają do Polski to nie kwestia ostatnich miesięcy, ale ostatnich kilku lat. Wielu Ukraińców mieszka i pracuje w Polsce, nasza sytuacja nie pogorszyła się. Zawsze z pokorą patrzymy na choroby zakaźne. Wiele wirusów lubi mutować, stają się bardziej zaraźliwe, mogą powodować cięższe komplikacje. Przykładem jest wirus grypy ze Stanów Zjednoczonych, który powoduje wiele zgonów - podkreśla.

Czy będzie zmiana planu ochrony przeciwko gruźlicy?

Prowadzimy szereg kampanii, które mają uzmysłowić, jak należy żyć w sposób zdrowy i również, jak można uchronić się przed chorobą zakaźną. Ukraińcy pracujący w Polsce często bardzo dobrze mówią po polsku, oglądają naszą telewizję, słuchają naszego radia, są świadomi i przystosują się do naszego trybu życia i będą współżyli w naszym społeczeństwie - mówi Marek Posobkiewicz. Mieszkańcy wschodnich województw nie są teraz narażeni na gruźlicę na tyle mocno, żeby można było to zauważyć w meldunkach epidemiologicznych - dodaje.

Według danych sanepidu, najwyższy współczynnik zachorowań na gruźlicę jest wśród mężczyzn na Śląsku. Najniższy - wśród kobiet w Wielkopolsce.

(ph)