Idea dawstwa narządów, tkanek i szpiku wymaga promocji, bo liczba donacji nie zaspokaja potrzeb. Rusza kampania "Zgoda na życie – Solidarnie dla transplantacji”, która ma edukować oraz zachęcać Polaków do rozmów z bliskimi na ten temat i wyrażania swojej woli.
Największym problemem medycyny transplantacyjnej jest niedobór tkanek i narządów do przeszczepień - akcentuje zastępca dyrektora ds. medycznych Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego do Spraw Transplantacji "Poltransplant" Jarosław Czerwiński. Wskazuje, że w Polsce każdego roku wykonuje się ok. 1,5 tys. zabiegów przeszczepienia narządów, a potrzeby są znacznie większe. Mamy wykwalifikowaną kadrę, mamy ośrodki transplantacyjne; (...) brakuje narządów i tkanek. Konieczne jest wzmocnienie w społeczeństwie akceptacji dla tej metody leczenia - podkreśla.
Od zmarłego dawcy można pobrać nerki, serce, płuca, wątrobę, trzustkę, jelito i rogówkę; od dawcy żywego - nerkę, fragment wątroby i szpik kostny.
Dawcami w naszym kraju są przede wszystkim osoby zmarłe. Dyrektor "Poltransplantu" Artur Kamiński podaje, że w Polsce liczba pobrań i przeszczepień od dawców żywych jest niska; przykładowo, w przypadku nerek to ok. 5 proc. tego typu zabiegów.
Pobranie narządów poprzedza wykluczenie sprzeciwu w przypadku dawców zmarłych oraz uzyskanie zgody od dawców żywych, a także kwalifikacja medyczna dawcy mająca gwarantować bezpieczeństwo biorcy. Sprzeciw można wyrazić na trzy sposoby: zgłosić go do Centralnego Rejestru Sprzeciwów, podpisać oświadczenie lub złożyć je ustnie w obecności co najmniej dwóch świadków, którzy pisemnie to potwierdzą.
Eksperci akcentują, że w przypadku co dziesiątego potencjalnego dawcy w Polsce odstępuje się od pobrania narządów, mimo braku wpisu w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów i pisemnego sprzeciwu. Dzieje się tak, ponieważ bliscy osoby zmarłej nie znają jej woli.
Gdy w 2015 r. Ministerstwo Zdrowia inaugurowało promującą dawstwo kampanię "Zgoda na życie", przywoływano wyniki badań, które pokazywały, że ponad połowa Polaków zgadza się na pośmiertną transplantację narządów, ale tylko co piąty rozmawiał na ten temat z bliskimi. Wówczas tylko 17 proc. Polaków orientowało się, jakie przepisy dotyczące pobierania komórek, tkanek i narządów obowiązują w Polsce.
Szef "Poltransplantu" apeluje, by rozmawiać na ten temat. Nasze przesłanie jest takie, by jak najwięcej osób określiło swój stosunek do dawstwa - podarowania po swojej śmierci życia komuś innemu; by poinformowali o tym bliskich, to zdejmie z nich znaczą część ciężaru w sytuacji tragicznej, jaką jest śmierć - powiedział w piątek.
W przypadku przeszczepienia nerki lub fragmentu wątroby, dawcą może być osoba żyjąca. Zabieg taki - jak podkreślają eksperci - nie powoduje zagrożenia dla zdrowia dawcy. Od żywych dawców przeszczepia się w Polsce jednie do 5 proc. przeszczepionych nerek, podczas gdy udział takich zabiegów w Europie wynosi średnio ok. 30 proc. Wskaźnik ten jest zróżnicowany w poszczególnych krajach - w Czechach to 10 proc., na Słowacji 13 proc., na Łotwie 17 proc., w Norwegii - 19,5 proc., w Niemczech - 28 proc., w Szwecji 31 proc., w Szwajcarii - 39 proc., a w Holandii 57 proc.
Od 2010 r. "Poltransplant" zatrudnia szpitalnych koordynatorów pobierania narządów od dawców zmarłych, co umożliwia prowadzenie pobrań w ponad 200 szpitalach. W celu zwiększenia liczby przeszczepień nerki od dawców żywych, w ramach Narodowego Programu Rozwoju Medycyny Transplantacyjnej na lata 2011 -2020, utworzono w 2018 r. stanowiska koordynatorów pobierania i przeszczepiania nerek w tzw. ośrodkach kwalifikacyjnych. Teraz tę funkcję pełnią 22 osoby, w najbliższym czasie planowane jest powierzenie jej kolejnym 12. Zadaniem koordynatorów jest przekazywanie informacji pacjentom i ich bliskim o możliwości przeszczepu od żywego dawcy.
Do rozmów z bliskimi i bycia dawcą zachęca m.in. sportowiec Przemysław Saleta, który oddał nerkę swojej córce. Historia naszej rodziny jest doskonałym przykładem, że problem potrzeby przeszczepu może dotknąć każdego z nas, z dnia na dzień - wskazuje były bokser. Jak mówi, pomoc dziecku była czymś naturalnym, a jedyny stres, jaki miał to ten, czy przejdzie badania lekarskie. Saleta podkreślał, że dzięki nerce jego córka, odzyskała normalną jakość życia, zamiast wielu godzin dializ, konieczne były jedynie leki.
(ag)