Nie jest już oczywiście tajemnicą, że miłość to nie tylko szybsze bicie serca, ale przede wszystkim szereg procesów biologicznych i chemicznych. Burza hormonów ma wpływ na różne reakcje organizmu i nasze samopoczucie. Z kolei fakt, że jesteśmy zakochani, może przekładać się na nasze zdrowie, a nawet kondycję skóry.
Słynne "łaskotanie w brzuchu" - porównywane do delikatnych drgań skrzydełek motyli - to tak naprawdę wzmożona aktywność mięśni gładkich żołądka. Napinają się automatycznie i w sposób niekontrolowany - a przy okazji wzmacniają produkcję hormonów szczęścia, co potęguje nasze podekscytowanie.
Specjaliści zwracają także uwagę na to, że ten ścisk w żołądku - który odczuwamy - może powodować też mniejszy apetyt.
Tym sposobem możemy "usychać z miłości", ale też "tracimy głowę" z jej powodu. Badania pokazały, że zakochani mają "zablokowane" funkcje poznawcze. U osób, którym pokazywano obiekt westchnień - uaktywniał się w mózgu ośrodek nagrody, odpowiedzialny za dążenie do przyjemności i zachowań potencjalnie korzystnych dla organizmu. Z kolei aktywność w korze przedczołowej - związana z racjonalnym myśleniem - spadała niemal do zera.
Wyrzut dopaminy - odpowiedzialnej za te procesy - sprawia, że czujemy się jakbyśmy byli "na haju". Mamy więcej energii i odczuwamy przypływ aktywności, ale cierpimy też na: bezsenność i utratę apetytu, do tego: drżą nam ręce, dochodzi kołatanie serca i przyśpieszony oddech. Możemy też odczuwać większy strach.
Szybsze bicie serca i nogi z waty
Mózg daje sygnał nadnerczom, a te produkują hormony, takie jak adrenalina i noradrenalina. Wzrost ich poziomu we krwi powoduje, że szybciej i mocniej bije serce - co porównywane jest do wysiłku biegacza. Podwyższa się ciśnienie krwi - a to powoduje, że drżą i pocą się ręce. Noradrenalina działa podobnie jak adrenalina i jest porównywana ze środkiem dopingującym. Wywołuje euforię i sprawia, że czujemy jakbyśmy byli na lekkim rauszu.
Mamy wrażenie, że nogi są z waty? Za ten stan odpowiada hormon stresu.
Poza "burzą hormonów" - odpowiedzialną za wymienione reakcje organizmu - miłość przekłada się też na stan zdrowia, choćby w taki sposób, że wzmacnia odporność. Ważną rolę odgrywają tutaj endorfiny, które zwiększają liczbę komórek układu immunologicznego zwanych "naturalnymi mordercami" - zdolnych do niszczenia komórek zakażonych wirusem, a nawet komórek nowotworowych.
Miłość motywuje nas też do większej troski o siebie - chcemy żyć jak najdłużej i być w jak najlepszej kondycji, a zatem: lepiej się odżywiamy, podejmujemy aktywność fizyczną, chętniej się badamy.
Miłość wpływa również na urodę. Z pewnością słyszeliśmy o słynnym "błysku" w oku, który zdradza ten stan - jego odbiciem jest też skóra, która zawiera tysiące drobnych naczyń włosowatych. Te rozszerzają się w czasie wzrostu poziomu adrenaliny - tak, jak po wysiłku fizycznym czy przy wzroście temperatury - a wtedy twarz staje się rumiana. Długofalowymi skutkami są: lepsze nawilżenie i widoczne wygładzenie skóry. Osoby, które regularnie mają powody do ekscytacji i radości - mają bardziej miękką i promienną cerą.