Do katowickich dentystów trafiły czaszki pochodzące z późnośredniowiecznego cmentarza odkrytego w Gliwicach. Przeszły pełną ścieżkę diagnostyczną: od przeglądu po cyfrowe skany 3D. Wnioski? Próchnica i jej powikłania nie dokuczały im w takiej skali, jak nam teraz.

REKLAMA
Jedna z badanych czaszek

Zęby "wampirów" z Gliwic były w całkiem dobrej kondycji, a uszkodzenia pojawiały się częściej z powodu starcia niż w wyniku próchnicy. To nie znaczy, że nie dolegały im choroby - hipoplazja szkliwa, paradontoza, a nawet zmiany torbielowate kości szczęk. Na wielu zębach widać oznaki głębokiego starcia sięgającego zębiny i miazgi.

"Zwykły" pacjent

Na przegląd stomatologiczny z Muzeum w Gliwicach zostało przekazanych 6 czaszek lub ich części, z czego 5 należało do osób dorosłych, a jedna do młodego dorosłego. Wykonaliśmy podstawowy przegląd, badanie pod kątem próchnicy, wybrane zęby były oceniane pod mikroskopem, pobrano również skany 3D i przeprowadzono cyfrową diagnostykę radiologiczną. Każdy z "pacjentów" miał założoną typową kartotekę, w której zaznaczano spostrzeżenia dentystów. Całość trwała 3 intensywne dni, a po tym czasie eksponaty wróciły do Muzeum - opisuje przebieg badań lek. dent. Marta Szymańska-Pawelec, dentystka odpowiedzialna za projekt z Dentim Clinic Medicover w Katowicach.

Dieta jest najważniejsza?

Z doniesień archeologów wiemy, że przebadane szczątki pochodziły od osób wykluczonych ze społeczeństwa i to z wielu różnych przyczyn. Byli to przestępcy albo osoby oskarżone o czary lub po prostu nie wpisujące się w jakąś ówczesną normę społeczną. Można wnioskować, że ich dostęp do pełnowartościowej żywności był mocno ograniczony i na jakąkolwiek obecną w tamtych czasach opiekę medyczną też nie mogły liczyć - mówi lek. dent. Sebastian Pawelec, chirurg stomatologiczny prowadzący badania.

U dwóch osób zaobserwowaliśmy tzw. hipoplazję, czyli niedorozwój szkliwa, prawdopodobnie o charakterze wrodzonym. Powstaje w wyniku długotrwałych braków witaminowych czy niedoborów żywieniowych, jak również ekspozycji na szkodliwe czynniki w okresie prenatalnym. Sugerowany jest też wpływ chorób zakaźnych w wieku wczesnodziecięcym m.in. ospy, odry czy różyczki. Niedobory mogą rozwinąć się na skutek chorób układu pokarmowego powodujących niedostateczne wchłanianie mikroelementów z pożywienia, czy też zaburzeń endokrynologicznych. Innym prawdopodobnym powodem jest też ograniczona dostępność odpowiednich produktów. W konsekwencji szkliwo jest słabsze i bardziej podane na próchnicę - dodaje Sebastian Pawelec.

Skutków nietrudno się domyślić. Słabe szkliwo nie chroni przed próchnicą odsłaniając wrażliwe tkanki, czyli zębinę i miazgę. Te z kolei atakowane są przez bakterie, czego skutkiem jest nieleczona próchnica i jej powikłania, w tym infekcje zębopochodne, zmiany okołowierzchołkowe, torbiele. Tak też - prawdopodobnie - było w tym przypadku.

Na podstawie diagnostyki radiologicznej można wnioskować, że wskutek nieleczonej próchnicy u jednego z pacjentów powstała zmiana torbielowata przy korzeniu zęba trzonowego. Osoba ta nie mogła widocznie liczyć na żadną pomoc chociażby cyrulika, więc pozostawiony, zainfekowany korzeń spowodował destrukcję ograniczeń kostnych i przewlekły stan zapalny błony śluzowej zatoki szczękowej - opisuje dentysta.

(Nie)skuteczne sposoby na próchnicę

Jedna z badanych czaszek

Choć leczyć zęby próbowano od tysięcy lat na różne sposoby, to w większości były one mało skuteczne lub przynosiły odwrotny do oczekiwanego efekt. W czasach średniowiecza panowała moda na zdrowe i białe zęby, a także - świeży oddech. Brzydkie zapachy kojarzyły się z chorobą, zgnilizną i... cmentarzem. Oprócz metod "nieinwazyjnych" na tamte czasy, czyli amuletów, obrządków i modłów, stosowano zioła i inne wynalazki. Za szczoteczkę służył kawałek lnianej szmaty lub gałązka leszczyny z rozgniecionym końcem; za pastę - sól, węgiel czy grubo zmielony pieprz, a za płyn do płukania ust - wino lub ocet zmieszane z wonnymi ziołami oraz przyprawami: goździkami, szałwią, miętą, malwą, cynamonem.

Nawet najbiedniejsi, którym nie dokuczały choroby czy wady rozwojowe, jak się okazuje, wcale nie musieli wiele robić. Tylko w nielicznych przypadkach wykryliśmy próchnicę, co stanowiło około 20-30 proc. zębów, a dzisiaj na nią uskarża się niemal 9 na 10 osób! Nie ma w tym nic dziwnego, jeśli spojrzymy na dietę. Wieki temu spożywano nieprzetworzone lub niskoprzetworzone produkty: zboża, kasze, pieczywo, wędzone mięsa, warzywa i owoce. Rafinowany cukier przez wieki był towarem luksusowym i bardzo drogim. Częściej do słodzenia był stosowany miód. Nie bez znaczenia mogła być też obecność fluoru w wodzie, który występuje w niej naturalnie. Kiedyś nie była filtrowana, jak obecnie - mówi Szymańska-Pawelec.

I, jak dodaje dentystka, warte odnotowania jest ponadnormatywne starcie zębów. Zęby niektórych osób były bardzo starte, aż widoczne były odsłonięta zębina i miazga. Wynikać to może z charakteru spożywanych produktów, które były twarde, włókniste, a w chlebie mogły znajdować się okruchy kamienia z młyna. Obecnie starcie zębów przypisujemy stresowi, który wyzwala często nieświadome zgrzytanie zębami. Czy wtedy tak bardzo też się stresowano? Pewnie tak, choć powody były zupełnie inne - mówi.

Sposób odżywiania ma większe znaczenie dla zdrowych zębów niż nam się wydaje. To cukry proste są pożywką dla bakterii próchnicowych, które kolonizują jamę ustną człowieka już w kilka dni po narodzinach. Nie dzieje się to samoistnie, bo niemowlakowi przekazują je rodzice - oblizując łyżeczkę czy smoczek. Jednak nie tylko ten czynnik ma znaczenie, ale i bogactwo witamin i minerałów, które budują kości, wpływają na rozwój i m.in. układ odpornościowy. Na co jeszcze uskarżali się ludzie średniowiecza?

Paradontoza dziś i ponad pięć wieków temu

Nie inaczej, jak i w czasach współczesnych, ludziom przed wiekami mogła dokuczać paradontoza. Jest to choroba dziąseł, wywołana bakteriami, które lokują się w kieszonkach dziąsłowych, następnie stopniowo, poprzez infekcję i stan zapalny, prowadzą do rozchwiania oraz utraty zębów.

W jednym przypadku zaobserwowaliśmy cechy przewlekłego zapalenia przyzębia, co skutkowało zanikiem kości części zębodołowej żuchwy z tzw. obnażeniem furkacji korzeni. To znaczy, w uproszczeniu, że tkanki były tak nisko aż dostrzegalne były nawet korzenie zębów trzonowych. Z tego powodu osoba ta, za życia, mogła już wcześniej utracić zęby, bo miejsca po brakach były zagojone - opisuje chirurg.

Paradontoza jest dzisiaj niemal równie powszechna co próchnica. Wiele osób zapomina, że troska o zęby nie powinna kończyć się tylko na widocznej części zęba, ale obejmować również dziąsła. To na ich styku i zębów zbierają się patogeny, które stopniowo niszczą tkanki, co w konsekwencji prowadzi do utraty również zdrowych, niezmienionych próchnicowo zębów. Wieki temu największym problemem mogła być higiena i niedobory witaminowe. Trudno jest skutecznie samemu usunąć płytkę nazębną z powierzchni przy dziąsłach. Współcześnie mamy różne typy szczoteczek, o różnej twardości włosia, opracowane techniki mycia, a także specjalistyczne narzędzia do głębokiego czyszczenia kieszonek dziąsłowych.

Zęby w 3D

Cyfrowe skany 3D też dostarczyły wielu ciekawych informacji, bo okazuje się, że przynajmniej jeden aspekt zdrowia zębów raczej nie przysparzał im zmartwień - zgryz.

Raczej nie musieli chodzić do ortodonty. W tych przypadkach, w których mieliśmy taką możliwość, czyli były zachowane szczęka i żuchwa, stwierdzaliśmy prawidłowe warunki zgryzowe (zgryz eugnatyczny). To również może być zasługą diety. Żucie i gryzienie twardych, włóknistych produktów sprzyja prawidłowemu rozwojowi kości szczęki oraz żuchwy, a tym samym właściwemu ustawieniu się zębów. Nie bez znaczenia może być też fakt braku smoczków dla dzieci, które - zbyt długo używane - sprzyjają wadom zgryzu. Dzieci wtedy karmiono piersią, a dieta nie zawierała aż tylu miękkich, papkowatych produktów - zauważa ekspertka.

Jeden z pacjentów miał szpary między zębami zwane fachowo tremami. Taki odstęp tylko między jedynkami nazywa się diastemą.

Ząb czasu

Z bólem zęba musiano radzić sobie we własnym zakresie i tak pewnie najczęściej bywało. Dla osób wykluczonych lub też po prostu biednych nie było alternatyw. Można było skorzystać z pomocy cyrulika lub... kata, który poza egzekucjami niejednokrotnie parał się też drobnymi zabiegami medycznymi. Jednak mogło to być okupione okropnym bólem, powikłaniami i nawet śmiercią. W tych czasach nie było też wiedzy na temat aseptyki, przenoszenia się infekcji i nie funkcjonowało znieczulenie, którego stosowanie zapoczątkowano dopiero wieki później.

Czaszki badanych osób nie miały wampirzych kłów, na co pewnie liczyli fani powieści grozy. Te osoby miały natomiast kły w sensie anatomicznym, czyli zęby, które znajdują się pomiędzy grupą siekaczy a przedtrzonowców. Są one naturalną cechą anatomiczną i nie odznaczały się niczym szczególnym poza starciem, co mogło wynikać z "twardej" diety, do której z pewnością nie zaliczała się szyja niewiasty - podsumowuje Marta Szymańska-Pawelec.

Badane eksponaty dostarczyły sporej wiedzy na temat stanu uzębienia ludzi z tamtego czasu. Mamy naoczne dowody, że zbyt duża ilość cukrów w diecie szkodzi zębom i powinniśmy go ograniczać na rzecz mniej przetworzonych produktów, bogatych w białko, węglowodany złożone i witaminy. Choć obecnie dostęp do opieki medycznej, jak i wiedza o profilaktyce są bardzo rozwinięte, to przez złe nawyki, do których zaliczamy palenie papierosów, podjadanie słodyczy i unikanie dentysty, skala próchnicy przybrała rozmiar choroby cywilizacyjnej.