Metalowa sprzączka paska inhalatora, która na urwanej sprężynującej gumce wbiła się w oko 6-latki - taki niezwykle rzadki i poważny przypadek skutecznie zoperował wraz ze swoim zespołem prof. Robert Rejdak szef lubelskiej Kliniki Okulistyki. Gdyby nie nowatorskie rozwiązania, dziewczynka straciłaby oko w ciągu kilku godzin.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Nie było możliwości innego wyciągnięcia sprzączki, bo "zakotwiczyła się" w gałce ocznej. Gdyby lekarze próbowali ją wyciągnąć, całkowicie zniszczyliby oko dziecka.
Prof. Robert Rejdak zdecydował się na specjalistyczną i trudną metodę. Polegała ona na dostaniu się do ciała obcego "od drugiej" strony. Aby to zrobić, musieli m.in. naciąć oko w specjalnym miejscu. Chirurdzy poruszali się w obrębie, gdzie liczy się dokładność do dziesiątej części milimetra. Zabieg był wykonywany w powiększeniu, pod mikroskopem.
Operacja jedna na milion
Oprócz samego uszkodzenia gałki ocznej największym problemem było ryzyko zakażenia, które mogło rozwinąć się błyskawicznie i być śmiertelnym zagrożeniem dla dziecka. Lekarze mieli najwyżej kilka godzin na podjęcie decyzji i wykonanie zabiegu.
To nie koniec leczenia. Dziewczynka będzie miała wszczepioną specjalną soczewkę, która poprawi jej widzenie. To, że widzi na oko i nic złego się nie dzieje, już należy traktować w kategoriach ogromnego sukcesu. Lekarze mają jednak ambicję przywrócenia pełnego widzenia. Takie operacje to rzadkość. Jedna na milion - mówi RMF FM prof. Robert Rejdak.
(ug)