„Cud widzenia - ratując wzrok” - to hasło śniadania prasowego, zorganizowanego w Wiśle w ramach X Międzynarodowego Sympozjum „Postępy w diagnostyce i terapii schorzeń rogówki”.
W czasie spotkania z dziennikarzami specjaliści odpowiadali na pytania związane z przeszczepem komórek macierzystych rąbka rogówki. To nowa metoda leczenia. W Europie stosowana jest zaledwie od pięciu lat. W Polsce do tej pory przeprowadzono 6 takich operacji, a do kolejnych zakwalifikowanych jest 12 pacjentów. Szacuje się, że rocznie w naszym kraju do zabiegu z wykorzystaniem komórek macierzystych rąbka rogówki oka kwalifikowałoby się około 100 pacjentów. Kto może być takim pacjentem?
To osoby, u których doszło do termicznego lub chemicznego oparzenia, np. po zetknięciu się oka z wapnem. I mówimy tu o jednym, jak i dwóch oczach - wyjaśnia doc. dr hab. n.med. Dariusz Dobrowolski, szef oddziału okulistycznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 5 im. Św. Barbary w Sosnowcu.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Jak mówi z kolei prof. Edward Wylęgała ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, niedobór komórek macierzystych rąbka rogówki prowadzi do utraty jej przezroczystości, co skutkuje utratą widzenia.
Rogówka to główna i najważniejsza część zewnętrzna oka. Mówiąc obrazowo to "okno", dzięki któremu światło wpada do oka - wyjaśnia prof. Wylęgała.
Najnowsza metoda leczenia polega na pobraniu i odpowiednim rozmnożeniu własnych komórek pacjenta. Pobiera się zdrową tkankę rąbka rogówki. Wystarczy, że będą to zaledwie 2 mm kw. Pobrany materiał trafia następnie do laboratorium we Włoszech, gdzie komórki są hodowane. Trwa to około sześciu miesięcy.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Przed przeszczepem u danego pacjenta usuwa się uszkodzoną tkankę powierzchniową rogówki. Następnie przeszczepiamy komórki macierzyste, które zagnieżdżają się w rąbku rogówki i powodują odnawianie jej powierzchni - wyjaśnia prof. Wylęgała.
Po zabiegu oko zabezpiecza się plastrami na 4 dni. Co ważne - w tym okresie lekarze nie podają pacjentowi żadnych leków.
Ta metoda powstała, bo dotychczasowe nie spełniały naszych oczekiwań. Jest jednocześnie mało inwazyjna, a przy tym daje bardzo dobre wyniki. I to zapewne przyszłość okulistyki - ocenia profesor Wylęgała.
Artykuł powstał w ramach kampanii "Cud widzenia - ratując wzrok" prowadzonej przy współpracy z firmą Chiesi.
(ag)