Andreea Vanacker – mama dwójki dzieci z Kanady, dowiedziała się, że w jej głowie przez ponad dekadę „po cichu” rozwijał się guz. Gdy zaczął uciskań nerw w mózgu, kobieta zaczęła odczuwać dolegliwości bólowe.
Pewnego dnia, zaraz po przebudzeniu, kobieta nagle poczuła ból przypominający porażenie prądem. Nasilał się za każdym razem, gdy wykonywała większe ruchy, śmiała się, a nawet jadła.
Odwiedziła czym prędzej swojego lekarza, który skierował ją do specjalistów. W trakcie badania, w końcu wykryto u niej duży łagodny guz wewnątrz czaszki, który naciskał na nerw odpowiedzialny za kontrolowanie mięśni twarzy. Neurolodzy stwierdzili, że jego rozmiar sugeruje, że rósł niezauważony przez co najmniej 10 lat.
Za każdym razem, gdy poruszałam mięśniami twarzy, doświadczałem intensywnego bólu, który przypominał wstrząsy elektryczne po prawej stronie twarzy
Pani Vanacker usunęła guza chirurgicznie. Udało się go usunąć w całości. Zabieg trwał dziewięć godzin. Konieczne było też wycięcie części czaszki. Nerwa twarzowy na szczęście nie został uszkodzony. Jednak powrót do zdrowia zajął pacjentce około roku. Po operacji, kobietę bolała głowa jeszcze przez kilkanaście miesięcy.
Mam dwójki dzieci, w rozmowie z magazynem The Insider powiedziała, że prowadzi zdrowy tryb życia, unika alkoholu i kawy oraz regularnie ćwiczy.
Szacuje się, że w samych Stanach Zjednoczonych około 700 000 osób żyje z łagodnym guzem mózgu, który nie jest rakiem i nie daje przerzutów do innych narządów.
źródło: mirror.co.uk