Wykrywanie depresji może być łatwiejsze dzięki... prostym badaniom krwi. O nowej metodzie diagnozowania tego zaburzenia dyskutowali specjaliści z Europejskiego Towarzystwa Psychiatrycznego w czasie obrad w Warszawie. Według Światowej Organizacji Zdrowia z depresją zmaga się ponad 300 milionów pacjentów. Tylko w Polsce to prawie półtora miliona osób.
Chodzi nam o to, żeby znaleźć marker, który pozwoli wcześniej zastosować leczenie albo przynajmniej obserwację takiej osoby i zdecydowanie, czy potrzebuje leczenia czy nie. Zwraca się uwagę na cytokiny, czyli tak zwane białka pozapalne. Sprawdzamy je dzięki badaniu CRP, czyli badaniu krwi, które można wykonać w każdym laboratorium. Gdy jest infekcja, poziom białka CRP podwyższa się - tłumaczy profesor Agata Szulc, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.
Od białek pozapalnych po zagrożenie depresją
Gdy porównujemy pacjentów, którzy dobrze odpowiadają na leczenie, to mają niższy poziom wskaźnika CRP. Im wyższy poziom, tym gorsza odpowiedź na leczenie i trzeba zastosować wobec nich inną strategię. To oczywiście duże uproszczenie, ale pojawia się coraz więcej badań na ten temat, temat jest coraz lepiej sprawdzony - podkreśla profesor Agata Szulc.
Specjaliści przekonują w rozmowie z naszym dziennikarzem, że chcą mieć do dyspozycji metody diagnozy obarczone mniejszym błędem niż na przykład wywiad z pacjentem. Wiele osób pyta nas: jak stawiacie diagnozę? Na jakiej podstawie? Skąd wiecie, że to na pewno depresja? Nie stosujemy badań rentgenowskich, można robić badania neurooobrazowe mózgu, ale są niespecyficzne - dodaje w rozmowie z RMF FM prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.
Psychiatrzy zaznaczają, że samo badanie krwi nie ma szans wystarczyć do poprawnej diagnozy depresji. To jednak ważny, dodatkowy element, który może pozwolić wykryć taką chorobę albo jej zapowiedź. Według lekarzy, szerszy dostęp do tego typu diagnozy to kwestia nawet kilkunastu miesięcy.
Psychiatrzy dodają, że poziom białka CRP może być też skorelowany z ryzykiem zagrożenia schizofrenią.