Powrót do szkolnej ławki po półrocznej przerwie może nie być łatwy. W tym roku dzieciom trudniej niż zwykle będzie przyzwyczaić się do porannego wstawania i codziennej rutyny. Wiele zależy od wsparcia ze strony rodziców. Psycholog Tomasz Kafel, związany z Poradnią Zdrowia Psychicznego oraz Oddziałem Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego im. Św. Ludwika w Krakowie, w rozmowie z Marleną Chudzio podpowiada, jak pomóc dzieciom zmierzyć się z ich obowiązkami i szkolną rzeczywistością.
Marlena Chudzio, RMF FM: Do obowiązków wdrożyć się trudno. Czy możemy coś zrobić, żeby dzieciom jakoś ułatwić ten start z początkiem września?
Tomasz Kafel, psycholog ze Szpitala Dziecięcego św. Ludwika w Krakowie: Możemy przyzwyczajać dzieci do obowiązków poprzez oswajanie z obowiązkami domowymi. To wtedy uczymy dzieci odpowiedzialności i takiego przekonania, że wykonywanie poleceń i próśb daje jakiś pozytywny efekt. To się wiąże oczywiście wtedy z zadowoleniem opiekuna, jakąś nagrodą, uznaniem. Daje też często jakiś wolny czas, który można wykorzystać wspólnie na zabawę i coś przyjemnego. To, co dodatkowo możemy zrobić to wdrażać dzieci stopniowo, unikać takiego przeskoku z braku obowiązku do jakiejś lawiny obowiązków i licznych wymagań w krótkim czasie. Stopniować te zadania, nie zgasić zainteresowania dziecka, jego entuzjazmu i nie spowodować jakieś szybkiego przemęczenia. A przede wszystkim zapewniać o wsparciu.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Ten początek września będzie wyjątkowo trudny, bo dzieci ostatni raz w szkolnej ławce siedziały w marcu...
To jest trudniejszy start natomiast nuda, separacja, to zubożenie form jakiś aktywności i wolnego czasu też generuje większą tęsknotę dzieci za rówieśnikami i większą chęć powrotu. Z moich obserwacji, moich kontaktów z dziećmi też wynika, że te wszystkie kontakty rówieśnicze są dla nich na tyle ważne, że deklarują chęć powrotu na pewno.
Niektóre na pewno za rówieśnikami tęsknią, ale dla niektórych największy problem w szkole to właśnie rówieśnicy i właśnie kontakt z ludźmi. Czy dla tych dzieci powrót do szkoły może być jeszcze trudniejszy? Bo nauka przez komputer była przyjemna, nie było przerwy, nie było kontaktu z rówieśnikiem.
Możemy powiedzieć, że generalnie dla młodszych dzieci ten kontakt z rówieśnikiem jest o tyle istotny, że ta chęć powrotu do szkoły z zasady będzie większa, natomiast dla dzieci starszych i młodzieży, które podtrzymują bogate kontakty rówieśnicze przez internet... w ich przypadku zdania mogą być faktycznie podzielone. Chęć spędzenia czasu przy komputerze, a nie w klasie może być większa, zdecydowanie.
Jak zachęcić takie dziecko, żeby jednak otworzyło się na ten real?
Chęci dziecka mogą być sprzeczne z koniecznością, a takie sytuacje spotykają w życiu nie tylko dzieci, ale też dorośli. Myślę, że należy wyjaśniać, że chęci to często jedno, ale konieczność i obowiązki to jest ta druga strona życia, z którą każdy się mierzy. I starać się jakoś połączyć, jakoś budować kompromis, jakieś możliwe rozwiązania, które będą satysfakcjonujące - względnie - dla obu stron.
Dla takiego trzy, czterolatka pół roku to jest wieczność. Jeżeli nie poszedł od marca do przedszkola, a wcześniej był raptem parę miesięcy w tym przedszkolu plus pewnie jakieś choroby, no to dla niego to jest spory kawał życia.
To jest faktycznie długo i sądzę, że rodzice powinni przygotować na to, że ta adaptacja do przedszkola może się ponownie pojawić, ona może być ponownie wymagana. Nie tylko do samego pójścia do przedszkola, ale też do innych zmienionych warunków bycia w przedszkolu. Ja myślę o takiej sytuacji, kiedy nasz przedszkolak jest odbierany przez ciocię lub opiekunkę, ale w maseczcei rękawiczkach, więc nasz przedszkolak niekoniecznie tę ciocię poznaje. Stąd też na pierwsze odprowadzanie naszych maluchów należy przeznaczyć więcej czasu,a wcześniej wyjaśniać, mówić o tym, że jest taka sytuacja. Mówić o tym, zadaniowo, to jest coś, co musi być zrobione, żeby właśnie można się było później bawić. Coś, co wszyscy teraz robią, do czego wszyscy są zobowiązani nie tylko nasz dzieciak.
Rodzic w wielu przedszkolach nie będzie mógł wejść do szatni, uściskać malucha tuż przed oddaniem pani, cioci. To, że maluch nie będzie mógł zabrać własnej zabawki to drobny z naszego punktu widzenia dorosłej osoby problem, ale z punktu widzenia dziecka może być inaczej.
Szczególnie, że dzieci lubią chwalić się swoimi zabawkami, pokazywać je kolegom, koleżankom natomiast warto całą tę sytuację przedstawiać dzieciom w logicznej, spójnej narracji, czyli trochę opowiadać o tym, co się dzieje, co się może wydarzyć, na co powinniśmy być przygotowani. Z takim trochę szukaniem wyjaśnień, które są adekwatne do dziecka w danym wieku, czyli mniejszemu dziecku mówimy o tym, że zabawkę, którą chce pokazać Marysi czy Kubie będzie mógł pokazać już później, kiedy będzie można się zapraszać do domu czy np. kiedy spotkają się na placu zabaw.
A co z samym tematem wirusa? Są dzieci, które ten temat przyjęły bardzo łatwo i lekko - pani w sklepie maseczkę, a mama ciągle mówi o myciu rąk. Ale dzieci, które mają większe problemy lękowe - dla nich to może być dodatkowy problem. Co zrobić, kiedy zobaczymy, że nasze dziecko zupełnie się w tej rzeczywistości nie odnajduje, ona je po prostu przeraża. Które zachowania są nie do końca zgodne z normą? Chociąż norma to jest trudne słowo...
To zdecydowanie trudne słowo, bo ta norma jest takim jakby dość szerokim zakresem zachowań. Nasze dzieci dostają informacje z różnych źródeł, tak samo jak my dostajemy z mediów, czy z rozmów z innym ludźmi. Ważne jest, żeby dorosły wyjaśniał i pomagał dziecku w zrozumieniu najważniejszej kwestii: czy i czego trzeba się bać. Natomiast pamiętajmy też, aby nie dokładać naszemu dziecku swojego lęku. Bo dziecko perfekcyjnie go odczyta i uzna, że cała sytuacja jest wyjątkowo poważna, więc wysoki poziom lęku jest do niej adekwatny.
Ważne jest, żeby dorosły wyjaśniał i pomagał dziecku w zrozumieniu najważniejszej kwestii: czy i czego trzeba się bać. Natomiast pamiętajmy też, aby nie dokładać naszemu dziecku swojego lęku.
Ale jednocześnie musimy uczulić dziecko, żeby np. nie dawało gryza kanapki, nie pozwalało koledze pić ze swojej butelki. Może, w miarę możliwości, nie powinno też pożyczać kredek?
Tak, takie reguły można wcześniej wprowadzać w domu. Uczyć dziecko, że one obowiązują nie tylko w przedszkolu, ale trzeba o nich pamiętać np. w domu babci, czy w sklepie. Musimy pokazać dzieciom, które zachowania są prozdrowotne, dzięki którym zachowaniom my mamy wpływ na sytuację. To znaczy pokazujemy im taką sprawczość, która pozwala na opanowanie lęku i takie poczucie, że to jest mój realny wpływ na to, że minimalizuję zagrożenie.
Ten moment, kiedy byliśmy zamknięci w domach, a nauka odbywała się zdalnie to był taki czas, gdy nasze dzieci - i tak już bardzo mocno przyklejone do ekranów - spędzały przed komputerem jeszcze więcej czasu. Mało tego, często sami zachęcaliśmy je do gier, czy rodzinnych spotkań online. Jak więc wytłumaczyć, że teraz trzeba trochę przystopować?
No tak, to jest trudne, kiedy dajemy dzieciom sprzeczne sygnały. Bo najpierw mogą korzystać z komputera i sieci niemal do woli, a potem oczekujemy, że będą jednak tę aktywność komputerową i internetową ograniczać. Jeżeli nie ma alternatywy no to media bardzo szybko zaczynają dominować jako forma spędzania czasu na co dzień. To, co należy zrobić to ustalać reguły. Konsekwentnie przestrzegać tych reguł. Szukać i wzmacniać różne inne aktywności, które nasze dzieci mogą podejmować, nawet w tej sytuacji pandemii i ograniczonych kontaktów rówieśniczych. No i przede wszystkim, o czym często niestety rodzice i dorośli zapominają, trzeba dawać własnym zachowaniem pozytywny przykład. W sytuacji, gdy rodzic pracuje przy komputerze, a potem spędza czas przed telewizorem albo z komórką w dłoni trudno oczekiwać, że nasze dziecko będzie robić inaczej.
Te ograniczenia to najczęściej czas. Czyli pozwalamy dziecku korzystać z sieci np. 15 minut, czy półtorej godziny dziennie. Mamy jakieś inne dostępne "narzędzia"?
Kontrola rodzicielska to jest rzeczywiście jedno z podstawowych narzędzi. Jeżeli chodzi o używanie mediów to nie tylko czas, ale również treść jest ważna. A treść powinna być dopasowana do wieku naszego dziecka. Dlatego, że jeżeli zafundujemy dziecku treści zbyt trudne do zrozumienia, do przyjęcia pod względem wieku, w którym nasze dziecko jest to gwarantujemy mu stres, a nawet narażamy je na ryzyko jakiegoś nadużycia. Ekspozycja na różne, trudne treści jest niezwykle ważna, więc kontrola rodzicielska to podstawa.
Zmiana formuły nauczania dla wielu dzieci była korzystna, ponieważ wreszcie miały one okazję wyjść na pierwszy plan. Zdarzało się, że uczeń, który na co dzień był mało aktywny, ponieważ w klasie stresowali go koledzy, nie mógł się skupić, teraz, przed ekranem komputera radził sobie o wiele lepiej. Predyspozycje tego dziecka, które giną w grupie, wybiły się na plan pierwszy przy pracy indywidualnej, kiedy ustną odpowiedź słyszał tylko nauczyciel albo gdy zadania realizowało się w formie pisemnej. Jak tym dzieciom pomóc przy powrocie do tradycyjnej formy zajęć?
Kontakt z nauczycielem i internetowa praca zdalna pozwoliła dziecku na wykorzystanie swojego potencjału. Musimy powiedzieć, że na ten moment to jest koniec, chociaż nie wiadomo na jak długo. Więc przygotujmy je, że wraca do szkoły, gdzie może trudniej jest rozmawiać, zgłosić się do odpowiedzi i mówić na forum klasy. Ale to jest w ogóle problem systemowy. To nie jest problem poszczególnych dzieci, ale całego systemu oświaty w Polsce, który utrudnia rozpoznanie tych zasobów i zdolności pojedynczych uczniów, ale też właśnie ich trudności czy jakiś obaw.
Dzieci z autyzmem, jąkające się... dla nich taka inna szkoła była lepsza...
Zdecydowanie, ponieważ daliśmy dziecku alternatywny sposób komunikacji. Nie trzeba było wstać na forum i mówić, wystarczyło napisać. Polecałbym rodzicom poruszyć tę kwestię wcześniej z nauczycielami. Warto tak współpracować, aby nauczyciel wiedział czy rozpoznawał trudności dziecka. Był uważny i starał się w trakcie zajęć lekcyjnych tak zorganizować pracę grupy, żeby jakoś aktywizować danego ucznia, wzmacniać i dawać mu poczucie bezpieczeństwa, a jednocześnie zachęcał do tego, że kontakt z rówieśnikami, mówienie na forum czy przekraczanie tych swoich trudności to jest też coś, na co jest czas. Jest zgoda na popełnianie błędów. Bo czasem zauważymy, że dziecko bardzo chciałoby zabrać głos, włączyć się do pracy, ale blokuje je coś innego, niż brak wiedzy.
A co z naszymi oczekiwaniami. Jak wyczuć z punktu widzenia rodzica, czy to są moje aspiracje, czy to są dziecka aspiracje? Czy mam dziecko, które trzeba mocniej przypilnować, kazać przysiąść przed książką i będzie genialne? Czy może nie, może nigdy nie będzie genialne.
Wielu rodziców oczekuje, że dzieci będą dostawać czwórki i piątki i nie zejdą poniżej tego poziomu. Natomiast musimy odczarować trochę system oceniania. Często ta trójka jest bardziej wypracowana. Z perspektywy pracy, którą dziecko włożyło w zdobycie tej oceny, nie równa się piątce. Dzieci mają swoje zasoby i swoje trudności. Oczekiwanie, że dziecko będzie dobre we wszystkim, jest oczekiwaniem nierealnym. Sami wiemy, że nie jesteśmy dobrzy we wszystkim, ale oczekujemy, że dziecko magicznie będzie. To jest tak naprawdę troska o jego przyszłość i przekonanie, że jeżeli będzie dobre we wszystkim, to sobie wybierze drogę, wyspecjalizuje się w czymś, co będzie dobrze płatne, potrzebne i zapewni mu najlepszy byt, jaki jest tylko możliwy.
Specjalista, nauczyciel ma ogląd na rówieśników, na różne historie życia dzieci. Wie, że są takie, które nie były genialne w podstawówce, ale potem świetnie sobie radziły, albo odwrotnie. A my mamy jedno, dwoje, troje czy więcej dzieci - co też nie zawsze daje nam pełną wiedzę z zakresu rozwoju dziecka. Trudno nam porównać, czy wszystkie dzieci mają z tym problem, czy tylko moje. I czy w ogóle mogę mu pozwolić na to, żeby miał z czymś problem.
To bardzo złożony temat, ponieważ po pierwsze, trudno jest nam przyznawać, że nasze dziecko ma z czymś problem.
Nawet przed sobą się nie przyznajemy...
Dokładnie. Trudno przyznać, że nie jest tak dobre, jak inne, do którego je porównujemy. Albo, że nie jest tak dobre, żeby spełnić nasze oczekiwania. Temat oczekiwań jest trudnym tematem, ponieważ często oczekiwania zasłaniają tak naprawdę dziecko. Jeśli my mamy zbyt wysokie oczekiwania w stosunku do naszych dzieci, to bardzo łatwo może to doprowadzić do nasilonego perfekcjonizmu u naszych dzieci. A w sytuacji, kiedy nie spełniają oczekiwań, do obniżenia samooceny. To absolutnie negatywnie wpływa na relacje rodzica z dzieckiem.
A w którym momencie pozwolić dziecku na profilowanie się? Bo z jednej strony - nie chcąc mu zamykać drogi na świat - staramy się, żeby z matematyki, polskiego, biologii, ze wszystkiego był dobry. Nawet jeżeli nie genialny, to dobry. U dzieci zainteresowanie daną dziedziną wynika czasem z tego, że prostu pani od biologii jest tak porywająca, że wszyscy chcą się uczyć tej biologii i nie wynika to ze szczególnych uzdolnień malucha. A potem nagle pojawia się szkoła średnia i w zasadzie chcemy, żeby młody człowiek już wiedział, czego chce. Kiedy pozwolić dziecku na odpuszczenie jednej z dziedzin i pójście za zainteresowaniami?
To co pozwalałoby odpuszczać w przyszłości, to wczesna obserwacja, jakie nasze dziecko ma zasoby, jakie ma aspiracje. I absolutnie warto wspierać wszystkie jego zainteresowania, budzić ciekawość, uczyć dziecko przełożenia nauki na wiedzę, a wiedzy na życie codzienne, na praktykę. Wzmacniać chęć zdobywania wiedzy. U nas w Polsce myślę, że taki moment, kiedy dzieci się specjalizują, to był moment przejścia z gimnazjum do szkoły średniej. W tym momencie jest to klasa ósma i szkoła średnia. Z moich obserwacji, moich rozmów z osobami dorosłymi, które ułożyły sobie życie, pracują zawodowo, są świetni, wynika, że im wcześniej damy dziecku zgodę na rozwijanie jakiś pasji, zainteresowań czy na profilowanie się w jakim kierunku, tym lepiej. Warto odpowiedzieć na potrzeby dodatkowymi zajęciami i wsparciem w pozostałych obszarach, w których dziecko radzi sobie troszkę gorzej, ale z jednoczesną zgodą, że w tym nasze dziecko orłem nie będzie. Oczywiście nie z totalnym odpuszczaniem, że jeżeli ty tego nie umiesz, to się tego nie ucz. Naucz się tyle, ile potrafisz, żeby zrozumieć zasadę, ale niekoniecznie musisz dostawać piątki i być pierwszą zgłaszającą się osobą na lekcji.
Doba jest krótka, dziecko też musi mieć moment, żeby odpocząć od wszelakiej nauki i rozwijania. Mówi pan z jednej strony o tym, wspieraniu gorszych stron, a z drugiej o rozwijaniu pasji. We wrześniu rodzic stanie przed wyborem, na jakie zajęcia dodatkowe zapisać pociechę.
Jeśli wybierzemy jakąś aktywność, której nasze dziecko nie chce, to możemy się przygotować na to, że albo będzie to robić z poczucia presji, albo na pół gwizdka. To prowadzi szybko do odkrycia, że nam bardziej zależy niż naszemu dziecku. A potem do zezłoszczenia się i słów "już nigdy więcej cię na nic nie zapiszę". Jest to krzywdzące, bo to była bardziej chęć rodzica niż dziecka. Natomiast, jeśli będziemy wspierać zainteresowania dziecka, to mamy szansę na to, że to faktycznie będzie to coś, co będzie chciało kontynuować. Musimy się jednak zmierzyć z tym, że czasem, szczególnie młodsze dzieci, podejmują jakieś aktywności, po czym szybko się nudzą i porzucają. Nie dlatego, że są niewytrwałe i leniwe, ale właśnie dlatego, że szukają, co będzie dla nich interesujące. Szukają często osób, które będą dla nich autorytetami.
Czasem, szczególnie młodsze dzieci, podejmują jakieś aktywności, po czym szybko się nudzą i porzucają. Nie dlatego, że są niewytrwałe i leniwe, ale właśnie dlatego, że szukają, co będzie dla nich interesujące. Szukają często osób, które będą dla nich autorytetami.
Jak dziecko motywować? Niektórzy rozumieją to bardzo dosłownie i często płacą za naukę albo obiecują, że jeżeli na koniec roku będzie piątka z tego przedmiotu, to dziecko dostanie komputer. Nas w pracy też nic tak nie motywuje, jak premia od szefa, ale to chyba jeszcze nie ten etap?
Jako dorośli czy jako nastolatkowie mamy regularne wzmocnienia behawioralne, tak się to nazywa. Mamy nagrody, które np. po okresie miesięcznej ciężkiej pracy osładzają nam wysiłek, zachęcają do pracy przez kolejny miesiąc równie ciężko. Natomiast dzieciom bardziej pomocne będzie innego rodzaju wzmocnienie - to znaczy rozbudzanie ciekawości. Dzieci mają ogromne pokłady ciekawości i ukierunkowanie jej, to właściwie tak, jakby wykopać żyłę złota. Dodatkowo trzeba chwalić. Zdanie dorosłych, aprobata wielokrotnie sprawia, że dzieci wręcz rosną, widać, jak są dumne ze swoich osiągnięć. Cieszą się, że ktoś zauważył, docenił, nazwał, pochwalił. Natomiast trzeba rozumieć też możliwości i trudności dziecka, dopasować odpowiednio to chwalenie, wzmacniać pracowitość. Łatwo jest naszemu dziecku dać 20 zł za piątkę albo łatwo obiecać, że jak cały rok będzie pracowało, to dostanie jakiś sprzęt albo pojedzie gdzieś. Dla młodszych dzieci perspektywa roku jest trudna do zrozumienia. Lepsze są krótsze okresy i wzmocnienia oparte na wspólnie spędzonym czasie, na robieniu czegoś razem. Oczywiście, jeśli teraz nagle odbierzemy wzmocnienia materialne, które były, to wiadomo, że będzie bunt. Pracując z rodzinami wiem, że rodzice mają naprawdę świetną intuicję i często trzeba posłuchać intuicji, ale też posłuchać naszego dzieciaka, czego tak naprawdę potrzebuje, co sprawia mu radość. Taką wskazówką dla rodziców jest przypomnienie sobie, jak to było, jak ja byłem dzieckiem. Trzeba trochę zejść na dywan i być z naszymi dziećmi, a nie patrzeć na nie z góry. Często dzieci oponują, nie dlatego, że nie chcą, tylko dlatego, że potrzebują prostego wyjaśnienia: "Jeśli zrobisz to teraz, to za 5 minut wychodzimy, żeby razem się bawić".