Stygmatyzacja osób borykających się z zaburzeniami psychicznymi szkodzi nam wszystkim, całemu społeczeństwu, a nie tylko chorym i ich rodzinom - podkreślają eksperci.
W Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym nadal obowiązuje kuriozalny przepis, zawarty w art. 12, mówiący o tym, że małżeństwa nie może zawrzeć osoba chora psychicznie. To stygmatyzacja i nieuprawniona dyskryminacja pacjentów - przekonywał dyrektor Biura ds. Pilotażu Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego, dr Marek Balicki.
Specjalista powiedział, że należy przestać używać słów "chory psychicznie" czy schizofrenik, a zamiast nich lepiej posługiwać się takimi określeniami, jak "osoby z chorobami psychicznymi" lub "z problemami zdrowia psychicznego". Odchodzimy od pojęcia choroby psychicznej - podkreślił. Wynika to z tego, że nawet określenie "choroba psychiczna" nabrało negatywnego znaczenia.
Coraz więcej Polaków ma problemy psychiczne
Tymczasem kłopoty ze zdrowiem psychicznym ma coraz więcej Polaków. Z przytoczonego podczas spotkania z dziennikarzami badania EZOP ("Epidemiologia zaburzeń psychiatrycznych i dostępność psychiatrycznej opieki zdrowotnej") wynika, że rozpoznaną chorobę psychiczną w 2012 r. miało prawie 24 proc. dorosłych Polaków w wieku 18-64 lat.
Z tych analiz wynika, że najczęściej wcale nie występują choroby psychiczne. Dr Balicki zwrócił uwagę, że na pierwszym miejscu znalazły się zaburzenia psychiczne związane z używaniem środków psychoaktywnych. Przypadało na 12,8 proc. wszystkich tych zaburzeń. Dopiero na kolejnych miejscach znalazły się zaburzenia nerwicowe (9,6 proc.), zaburzenia nastroju (3,5 proc.) oraz zaburzenia zachowania (3,5 proc.).
Eksperci podkreślali, że w odniesieniu do zaburzeń psychicznych występuje różnego rodzaju stygmatyzacja, zarówno indywidualna w odniesieniu do osób borykających się z kłopotami zdrowia psychicznego, grupowa, bo często dotyczy rodzin tych osób, jak i społeczna oraz instytucjonalna.
Zdaniem dr. Balickiego przykładem stygmatyzacji społecznej jest wspomniany przepis kodeksu rodzinnego, jak również utrzymujące się od wielu lat niskie nakłady z budżetu na opiekę psychiatryczną. W naszym kraju przeznacza się na nią zaledwie 3,4 proc. środków Narodowego Fundusz Zdrowia, podczas gdy średnia w Europie sięga 7 proc., czyli jest dwukrotnie większa - dodał.
Według ekspertów niekorzystna jest również struktura tych wydatków, ponieważ aż 70 proc. środków na opiekę psychiatryczną przeznacza się na leczenie szpitalne, a tylko 22 proc,. na pomoc ambulatoryjna, a powinno być odwrotnie. W pierwszej kolejności pacjenci powinni być leczenie ambulatoryjnie, czyli w ramach tzw. psychiatrii środowiskowej.
Trudno walczyć z uprzedzeniami
Dr Balicki przyznał, że stopniowo będzie się to zmieniać, ponieważ w lipcu 2018 r. uruchomiono pilotażowy program utworzenia 28 tzw. centrów zdrowia psychicznego. Ma być w nich premiowane przede wszystkim leczenie środowiskowe, a nie szpitalne. Taka jest też strategia opieki psychiatrycznej przyjęta w Unii Europejskiej już w 2005 r. - dodał.
Eksperci przyznali, że najtrudniej jest zlikwidować uprzedzenia i stereotypy wobec osób z problemami zdrowia psychicznego. Najbardziej stygmatyzowane są osoby borykające się z uzależnieniami, szczególnie od narkotyków - powiedziała ordynator Oddziału Zapobiegania Nawrotom Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie dr Joanna Krzyżanowska-Zbucka.
Specjalistka podkreśliła, że dość powszechne jest przekonanie, że osoby uzależnione same są sobie winne, co nie jest prawdą. Negatywnie postrzegane są również osoby z zaburzeniami odżywiania, schizofrenią, a nawet z zaburzeniami lękowymi.
To bardzo niebezpieczne, ponieważ taka stygmatyzacja powoduje, że osoby zdrowe, u których dopiero pojawia się problem ze zdrowiem psychicznym, z powodu wstydu odkładają zgłoszenie się po pomoc, co wydłuża okres nieleczonej choroby, a to z kolei pogarsza rokowania - przekonywała dr Krzyżanowska-Zbucka.
Ostrzegała ona, że kłopoty ze zdrowiem psychicznym w jakimś okresie swego życia może mieć każda osoba, bez względy na wiek. Z powodu stygmatyzacji i wykluczenia nasze społeczeństwo traci wartościowe jednostki - podkreśliła.
Dr Krzyżanowska-Zbucka zwróciła uwagę, że takie negatywne postawy wymuszają korzystanie w większym zakresie z pomocy społecznej, co generuje dla budżetu i społeczeństwa większe koszty.
(ag)