Coraz częściej słyszymy, że kluczem (prawie do wszystkiego) jest miłość do samego siebie, akceptacja i self care. Zdaniem psycholog Lidii Tkaczyk ze Szpitala MSWiA w Krakowie, rzeczywiście warto zacząć od nas samych. „W sytuacji, kiedy my jesteśmy pogodzeni ze sobą i dobrze się traktujemy to wpływa to na relacje społeczne, relacje z innymi ludźmi. Jesteśmy bardziej otwarci, bardziej skłonni do budowania jakiś fajnych, satysfakcjonujących związków. Więc u osób, które są bardzo krytyczne w stosunku do siebie, źle się oceniają, są zakompleksione, nawiązywanie tych relacji może być trudniejsze” – mówi w rozmowie z dziennikarką RMF FM Katarzyną Staszko.

REKLAMA
zdj. ilustracyjne

Od zauroczenia do miłości

Katarzyna Staszko, RMF FM: Pamiętamy pierwszą, nastoletnią miłość. Albo początki wieloletniej relacji. Motyle w brzuchu, działanie jak w transie, poczucie, jakby ktoś nas obuchem strzelił. O tym się mówi, ale co, jeśli sami tego nie przeżyliśmy? Czy miłość może zacząć się od przyjaźni?

Lidia Tkaczyk, psycholog, psychoterapeutka: No właśnie, nie wiadomo, czy to takie uderzenie obuchem na początku, na samym początku, czy to jest miłość, czy to jest tylko zauroczenie, bo to jest zakochanie czy zauroczenie. Ja bym to rozróżniła...

A czym to się różni?

Intensywnością, i pewnie tym, że zauroczenie trwa krótko, a zakochanie już troszkę dłużej. A miłość? No to już w ogóle czasem trwa latami. Więc mówi się, że zauroczenie jest w tym pierwszym momencie, takie króciutkie i prawdopodobnie przechodzi w stan zakochania.

Więc nie powinno nas przerażać to, że nagle nie czujemy motyli w brzuchu?

Oczywiście te motyle w brzuchu są bardzo przyjemne i fajne. Stan zakochania wiąże się z tak ogromnym wyrzutem hormonów w mózgu, serotoniny, więc jesteśmy zupełnie w ekstazie, jakby pod wpływem środków odurzających. I to trwa czasem nawet dwa lata. Ale w końcu gdzieś ten poziom hormonów spada. No i jeśli się okazuje, że ta rzeczywistość po spadku tych hormonów nadal nam odpowiada, no to wtedy mówimy o miłości.

A więc wszystko się "rozbija" o takie codzienne życie?

Pamiętajmy, że w stanie zakochania jesteśmy totalnie bezkrytyczni. Ten święty Walenty nie bez powodu jest patronem zakochanych i patronem chorych psychicznie. Człowiek jest odurzony, tak jak już mówiłam, tymi hormonami. Jest bezkrytyczny totalnie. Widzi tę osobę w sposób absolutnie idealny, ma wrażenie, że rozumie się z nią bez słów, ma wrażenie, że nadają na tych samych falach. No to jest kompletnie nierealistyczne, że ta druga osoba jest ideałem absolutnym. Ma się wrażenie, że nigdy nie będzie i nigdy nie spotkało nikogo bardziej idealnego. Fakt, to jest fajne. Przecież niejeden z nas to przeżył, niejeden z nas tęskni albo by chciał coś takiego przeżyć.

Chciałoby się, żeby to trwało?

Niektórzy tak robią...

Ale jak?

Po prostu zachwycają się za każdym razem z kolejną osobą. Mam wrażenie, że są uzależnieni od samego procesu zakochania i tego stanu.

Czyli trochę z kwiatka na kwiatek. Ale wróćmy jeszcze do tej prozy życia...

Zdajemy sobie sprawę, że ten człowiek ma jakieś tam swoje wady, no jak każdy. Ja też mam. Ale jednak mimo tych wad, zauważamy więcej plusów. Mimo wszystko pod jakimś tam względem odpowiada nam i dalej go lubimy i dalej lubimy ze sobą spędzać czas. To pewnie jest ta miłość.

Na zdjęciu psycholog Lidia Tkaczyk oraz dziennikarka RMF FM Katarzyna Staszko

Kocha, lubi, zostaje...

Rozmawiamy o recepcie na związek. Zaczęłyśmy od akceptacji, polubienia się ze sobą. I to słowo, które wydaje się mieć mniejszą siłę jest jednak na wagę złota.

Ja w ogóle myślę sobie, że w takim długim związku to to, jest najważniejsze, czy ludzie się lubią, czy nie. Bo tak jak mówię, te pierwsze zakochanie przemija. No wiadomo. Więc w pewnym momencie mamy wspólne życie, sprawy do załatwienia, mamy pracę, mamy dzieci, potem jakieś tam obowiązki, każdy sobie jakoś tam życie układa. No i pojawia się rutyna. Natomiast jak lubimy się nawzajem, lubimy ze sobą spędzać czas, mamy jakieś wspólne zainteresowania i nie wyobrażamy sobie, żeby to robić z kimś innym - to jest coś takiego, co ludzi trzyma ze sobą - mówi ekspertka.

Co ważne, miłość naprawdę zdarza się w każdym wieku. I coraz częściej ludzie dają sobie, drugą, trzecią czy kolejną szansę. A psycholog Lidia Tkaczyk zaznacza: To jest ważne, że nawet jak człowiek jakoś tam życia nie poukłada sobie w młodości albo potem coś się dzieje, że ono się potoczy nie tak, jak sobie wyobrażał, no to jest szansa, że jeszcze się to prawdziwe uczucie pojawi. Bo to naprawdę się zdarza.

Szukać miłości, czy czekać aż sama nas znajdzie?

Gdyby odpowiedź była prosta, nie byłoby tyle samotnych serc. Ba! Gdyby ktoś na świecie znał przepis, receptę na miłość - znacznie ułatwiłoby to nam życie. Większość ekspertów mówi jednak zgodnie: trzeba się otworzyć. Ale co to znaczy?

Kiedyś mój kolega powiedział mi, że jest coś takiego, że jak człowiek się otwiera, to jakby miał kartkę na czole, napisane jestem gotowy. To po prostu widać, że jest otwarty. Ale myślę sobie, że to chodzi o taką otwartość w ogóle w relacjach z ludźmi. O to, że damy się zaczepić w sensie takim, że porozmawiamy, wejdziemy w jakiś kontakt. Nie będziemy uciekać i chować się. Tak naprawdę to nigdy nie wiadomo, gdzie ta miłość nas spotka w windzie, w tramwaju czy na przystanku autobusowym. Jeśli się ktoś do nas uśmiechnie, a my nie odwzajemnimy tego uśmiechu, to może się okazać, że coś wielkiego i pięknego przepadło - mówi Lidia Tkaczyk.

Pamiętam, że kiedyś czytając książkę o francuskim joie de vivre, czyli o radości życia zastanawiałam się czemu cały rozdział poświęcono flirtowaniu. A chodziło właśnie o to, o czym mówi psycholog. O zwykły, serdeczny kontakt z drugim człowiekiem. Nie chodzi o to, że jak rozmawiamy z piekarzem, to już od razu będziemy z nim romansować. Chodzi o zwykłą rozmowę. A my jesteśmy rzeczywiście chyba tutaj jakoś takim troszkę zamkniętym społeczeństwem. Chociaż widzę, że po pandemii sporo się zmieniło. Zaczynamy korzystać z tego czasu, dostaliśmy nauczkę i wiemy, że nie wszystko jest nam dane na zawsze - przestrzega moja rozmówczyni.

Dlatego przy okazji Walentynek i nadchodzącej wiosny zachęcamy do wyjścia, otworzenia się na świat. Ale przede wszystkim do polubienia się ze sobą. I pamiętajcie, to nie jest dzień tylko dla par.

Myślę, że nie ma sensu wchodzić w komercyjny styl obchodzenia walentynek. Nie chodzi o prezenty, nie chodzi o nie wiadomo co. Ale właśnie o to, żeby wyjść na spacer przysłowiowy, na kawę. Poza tym, przecież się kocha swojego psa, swojego kota. Możemy kochać ogród lub wnuki. I to też warto celebrować - puentuje psycholog.