„Często wyczekuje się z wizytą u specjalisty do momentu, gdy nie ma już innej możliwości pomocy” - przyznaje psychiatra Joanna Boroń-Zyss. Stres, przepracowanie, uzależnienia, zabieganie na co dzień – zapominamy, by zadbać o higienę naszego zdrowia psychicznego.
Marcin Czarnobilski: Czy Polacy nadal wstydzą się wizyty u psychiatry lub psychoterapeuty?
Joanna Boroń-Zys, psychiatra: Patrząc z perspektywy czasu muszę przyznać, że w tym zakresie zachodzą zmiany. Generalnie obowiązujący trend nakazuje dbać tak o ciało jak i "duszę". Stąd też większe przyzwolenie na korzystanie z pomocy rozmaitych specjalistów, którzy mogą się przyczynić do szeroko rozumianego rozwoju osobistego. W tym zakresie jest duża otwartość na trenerów (coachów) mających ułatwiać radzenie sobie z emocjonalnymi zawiłościami życia codziennego. Nikogo nie dziwi chęć poznania samego siebie, dążenie do doskonalenia się, poprawy jakości życia. W ten nurt niejednokrotnie wpisują się psychologowie ze swoją ofertą.
Sprawy jednak nieco się komplikują, gdy za korzystaniem z pomocy stoi konkretne rozpoznanie, które może postawić lekarz - w tym przypadku psychiatra. Nadal górę biorą obawy przed byciem uznanym za chorego psychicznie w otoczeniu. Nierzadko wyczekuje się z wizytą u specjalisty do momentu, gdy nie ma już innej możliwości pomocy, a kryzys doprowadził do załamania się linii życiowej osoby mającej trudności. Na pewno i w tym zakresie obserwuję nieznaczną poprawę. Jednak jest ona niewielka zwłaszcza wobec faktu, że "życie nie czeka", a w takich przypadkach czas działa na niekorzyść, jeżeli nie podejmuje się leczenia. Cieszy fakt większego zainteresowania i otwartości na psychoterapię, do czego niewątpliwie przyczyniły się wyznania medialnych autorytetów, którzy otwarcie mówią o korzystaniu z takiej pomocy w chwilach kryzysu, czy też edukacyjne kampanie medialne "odczarowujące" zaburzenia psychiczne, na przykład depresję.
W USA wielu mieszkańców otwarcie przyznaje się w towarzystwie, że ma swojego stałego terapeutę. A może Amerykanie popadają w skrajność? Traktują wizytę u psychoterapeuty jako lek na każdy problem osobisty...
Niewątpliwie przesada w każdą ze stron nie jest pożądana. Istotne jest indywidualne spojrzenie na wspomniane problemy osobiste i może niekoniecznie nazywanie leczeniem, terapią wszystkich działań, które służą osobistemu rozwojowi.
Według Światowej Organizacji Zdrowia depresja jest najczęściej spotykanym zaburzeniem psychicznym. Jak odróżnić tę chorobę od jesiennej chandry?
Na ten temat wiele napisano i nie chciałabym przytaczać podręcznikowych objawów, a trudno tego uniknąć w tej sytuacji. Klasyczne objawy depresji to smutek, przygnębienie, obniżony nastrój, poczucie pustki, brak radości, utrata zainteresowania tym, co dotychczas sprawiało radość. Depresję cechują często zaburzenia przebiegu procesów umysłowych, stąd częste skargi na trudności w koncentracji uwagi, zapamiętywaniu, mała elastyczność w myśleniu i koncentracja na negatywnych aspektach, skłonność do przypisywania sobie winy.
Dołączają do tego zaburzenia aktywności - nadaktywność lub spadek, bądź minimalna aktywność psychomotoryczna (co czasem owocuje "zaleganiem w łóżku", wycofaniem z jakichkolwiek aktywności - też tych podstawowych, codziennych). Nierzadka bywa płaczliwość i zachowania destrukcyjne i autodestrukcyjne, impulsywność. Depresja ma wiele masek, pobieżny opis którego dokonałam jest tylko jednym z wielu. Zainteresowanych odsyłam do "Depresji" prof. A. Kępińskiego. Natomiast osoby, które podejrzewają u siebie zaburzenia depresyjne szczerze namawiam aby skorzystały z konsultacji u specjalisty - niekoniecznie musi to być od razu lekarz psychiatra. Na początek może to być spotkanie z psychologiem czy też psychoterapeutą.
Stres, przepracowanie, uzależnienia. We współczesnym zabieganym świecie chyba trudno zadbać o higienę naszego zdrowia psychicznego?
A może należałoby zapytać dlaczego tak trudno nam zadbać o siebie? Zgodnie z definicją WHO "zdrowie to stan kompletnego dobrostanu fizycznego, psychicznego i społecznego, rozumianego nie tylko jako brak choroby czy niepełnosprawności". To tak jak z układaniem puzzli - aby był pełen obraz należy rozłożyć wszystkie puzzle, a każdy musi znaleźć się na odpowiednim miejscu. Odwołam się w tym miejscu do fragmentu Karty Zdrowia Psychicznego, która została przyjęta jednomyślnie na posiedzeniu Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Higieny Psychicznej w 1994 roku:
"Higiena psychiczna dotyczy przede wszystkim możliwie obiektywnego stosunku do siebie samego i braku zakłamania, a także życzliwości i szacunku dla ludzi oraz sprawności w przyjaznych kontaktach międzyludzkich i w pracy zawodowej. (...)."
Komu łatwiej wyjść z dołka psychicznego - dzieciom czy dorosłym?
Pytanie z mojego punktu widzenia jest źle sformułowane. To trochę tak jakbym zapytała co było pierwsze kura czy jajko. Nie będzie kury jak nie będzie jajka z którego może się wykluć pisklak, który stanie się kurą, która zniesie jajko.
Łatwo jest wyjść z dołka temu kto ma świadomość, chęć, potrzebę zmiany, zasoby, siły wewnętrzne i zewnętrzne wsparcie, przestrzeń w której może tego dokonać. Mogłabym wymieniać... Jestem psychiatrą dziecięcym, nie ucieknę przed kontekstem widzenia dziecka jako podsystemu w systemie rodzinnym i szacunku dla przeogromnej siły rodziny, destrukcyjnej jak i tworzącej.
Kieruje Pani Doktor oddziałem psychiatrycznym w którym leczycie dzieci. Na jakie najczęściej choroby cierpią najmłodsi pacjenci i czy w takim samym stopniu jak z dzieckiem, lekarz musi pracować z rodzicem?
Poniekąd odpowiedziałam wcześniej na zadane pytanie, nie widzę możliwości leczenia dziecka bez udziału rodziny. Im młodsze dziecko, tym bardziej daje o sobie znać prawda, że "realność rodziców jest realnością dziecka".
Psychiatra dziecięcy rozpatruje problem psychopatologii tak jak psychiatra dorosły. Jest zobowiązany pamiętać o kontekście, a dodatkowo musi spojrzeć na objawy z perspektywy rozwoju dziecka oraz jego pozycji w rodzinie, społeczności w jakiej dziecko funkcjonuje. Aby odpowiedzieć dokładniej mamy na oddziale dzieci z autyzmem, epizodami psychotycznymi, zaburzeniami afektywnymi (np. depresja), lękowymi, anoreksją (AN), ADHD, zaburzeniami więzi, ale też z zaburzeniami zachowania. Ich terapia to w znacznej mierze (z naciskiem na znacznej) praca z systemem rodzinnym, praca z samym dzieckiem, dziećmi w grupie. Leki nie uleczą relacji rodzinnych, jeżeli w tym zakresie nie będzie zmian możemy mówić co najwyżej o poprawie i zastanawiać się kiedy pacjent do nas wróci.
(ag)