Nie mam najmniejszych wątpliwości, że szczepionki dla dzieci są bezpieczne; w przypadku Delty 22 proc. najmłodszych ma objawy, a to znaczy, że również i ich trzeba chronić - mówi szef Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych Grzegorz Cessak w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
Cessak w rozmowie z "DGP" wyjaśnia, że o bezpieczeństwie i skuteczności szczepionek dla dzieci może mówić na podstawie pełnych badań klinicznych przedłożonych do EMA. "Badanie kliniczne dotyczące szczepionki Comirnaty - które było podstawą rozszerzenia wskazań o populację dzieci i młodzieży - obejmowało 2260 osób w wieku 12-15 lat i wykazało 100-proc. skuteczność preparatu w ochronie przed hospitalizacją i ciężkim przebiegiem choroby" - zaznaczył prezes URPL.
Dodał, że działania niepożądane "nie były inne jak u dorosłych, a nawet miały łagodniejszy przebieg - uczucie zmęczenia, ból głowy, ból w miejscu wstrzyknięcia, ból stawów, mięśni, gorączka, dreszcze".
Przede wszystkim - przy takiej samej dawce - skuteczność była wyższa niż u dorosłych. A to dlatego, że odporność immunologiczna młodszych jest większa. Mniejsza dawka będzie dla dzieci poniżej 12. roku życia. Dla tej grupy spodziewamy się wyników badań klinicznych we wrześniupoinformował Cessak.
Dopytywany, czy kilkuletnie dzieci też będą szczepione odparł: "Czekamy na wyniki badań. Jeśli chodzi o szczepionkę Comirnaty, będzie podział na dwie-trzy grupy. Przypuszczalnie w dawce dla dzieci w wieku od 5 do 12 lat zawartość substancji czynnej będzie trzykrotnie zmniejszona: 10 mikrogramów. A w dawce dla dzieci do 5. roku życia to będą nawet 3 miligramy, a więc dziesięciokrotnie pomniejszona".
Szef URPL przypomina, że dzieci przechodzą Covid-19 łagodnie lub umiarkowanie. "Jednak teraz coraz bardziej popularny jest nowy wariant Delta, który dzieci przechodzą dużo ciężej. 22 proc. najmłodszych ma objawy, a to znaczy, że również je trzeba chronić. Poza tym dane dotyczące PIMS - stanu zapalnego po przejściu Covid-19 - pokazały, że do sześciu miesięcy po przebyciu choroby 52 proc. dzieci ma problemy neurologiczne. Zawroty głowy, omamy wzrokowo-słuchowe, drgawki, zaburzenia pamięci" - ostrzega.
Wyjaśnił też, że PIMS nie musi dotyczyć dzieci, które ciężko przechorowały koronawirusa i były w szpitalu. "Także umiarkowany i bezobjawowy przebieg Covid-19 może powodować PIMS. A 33 proc. wśród badanych dzieci ma zaburzenia echokardiografczne, czyli z sercem. U dorosłych wiemy, że przebieg Covid-19 może spowodować problemy sercowo-naczyniowe. Dlatego warto zastanowić się, czy chronić dzieci. Poza tym mogą roznosić wirusa. Jeśli chcemy zahamować epidemię, musimy szczepić jak największą część populacji" - podkreślił Cessak.