W ciągu ostatnich dziesięciu dni do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie zgłosiło się dziewięcioro dzieci z ciężkimi objawami PIMS-TS. Jest to zespół objawów przypominający chorobę zwaną zespołem Kawasaki. PIMS dotyczy jednak dzieci, które są po przebytej (również bezobjawowo) chorobie powodowanej COVID-19. "Trzeba bić na alarm" - mówi prof. Przemko Kwinta z Kliniki Chorób Dzieci Dziecięcego Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Objawy zaczynają występować po kilku tygodniach od przejścia koronawirusa. Wszyscy rodzice muszą się mieć na baczności, bez względu na to, w jakim wieku są ich dzieci - alarmuje prof. Przemko Kwinta z Kliniki Chorób Dzieci Dziecięcego Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Dzieci przechodzą koronawirusa bardzo łagodnie. Dopiero po kilku tygodniach - najczęściej pomiędzy 4 a 6 tygodniem - zaczynają się objawy.
Myślę, że trzeba bić na alarm. My zajmujemy się dziećmi, które są w ciężkim stanie, głównie z niewydolnością serca. Najczęściej pierwszym objawem jest nieustępująca gorączka. Jeśli trwa ona więcej niż trzy dni, a ponadto pojawiają się takie objawy jak biegunka, malinowy język, wysypki skórne, wymioty, nastrzyknięcie spojówek, to koniecznie trzeba szukać pomocy - zaznacza prof. Kwinta.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Dodatkowymi objawami są: zaczerwienione oczy, wysypka na dłoniach i stopach, na reszcie ciała, osłabienie, objawy ze strony układu pokarmowego, odwodnienie. Może to przypominać tzw. bostonkę.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Podstawą leczenia są wlewy immunologlobulin oraz leki sterydowe. Dzieci są w bardzo złym stanie, szczególnie na początku, wówczas dochodzi u nich do niewydolności serca czy do zmian w naczyniach wieńcowych. Nie mamy na razie informacji, na ile się to cofnie, a na ile będzie problemem (u tych dzieci) za na przykład 10 lat. Z definicji to choroba wieloukładowa, zdarzają sie objawy psychiatrczyne, zmiany w mózgu, problem z nerkami czy wątrobą - dodaje prof. Kwinta
Lekarze apelują, by dzieci były badane tradycyjnie, a nie w trybie teleporady. Teleoprada u dzieci do drugiego roku życia jest ,,nieporozumieniem" - ocenia prof Kwinta. Jak mówi, kilka dni temu zaobserwowano szczyt zachorowań. Obawiamy się, że najbliższe tygodnie będą dla nas bardzo trudne.
Obecnie w placówce przebywają dzieci kilkumiesięczne, a także kilkulatki. Najstarszy pacjent ma 16 lat. Stan dzieci - jak przekazała rzeczniczka szpitala - jest różny: od łagodnego po ciężki, w którym konieczne jest podłączenie pod respirator.