Wzrost o 25 proc. liczby testów laboratoryjnych w kierunku przewlekłej choroby nerek i cukrzycy w ciągu kilku lat obniżyłoby koszty ich leczenia o łącznie 700 mln zł rocznie w ciągu kilku lat - wynika z raportu Izby Producentów i Dystrybutorów Diagnostyki Laboratoryjnej.

REKLAMA

Wyliczenia wpływu zwiększenia liczby badań laboratoryjnych na koszty leczenia przedstawiono na przykładzie przewlekłej choroby nerek i cukrzycy. Obydwie te choroby na początku nie dają wyraźnych objawów i można je wykryć przy pomocy prostych i niedrogich badań laboratoryjnych. Diabetolodzy szacują, że ponad milion osób w Polsce choruje na cukrzycę, ale ponieważ nie ma dużych dolegliwości i się nie bada, nie jest tego świadomych. W efekcie choroba sieje spustoszenie, a jej leczenie później staje się droższe.

Z raportu wynika, że zwiększenie o 25 proc. prewencyjnych badań diagnostycznych w kierunku przewlekłej choroby nerek i cukrzycy w ciągu 6 - 9 lat obniżyłoby koszty leczenia tych chorób odpowiednio o 197 i 500 mln zł.

Jeśli w Polsce zwiększylibyśmy prewencyjnie liczbę badań glukozy (we krwi - PAP) o 25 proc., oszczędności NFZ z tytułu kosztów leczenia cukrzycy rosłyby stopniowo w ciągu 6 lat do blisko 500 mln rocznie - powiedział dyrektor IPiDDL Józef Jakubiec. Jak dodał, podobnie byłoby w przypadku przewlekłej choroby nerek, przy czym w tym przypadku po zwiększeniu badań poziomu kreatyniny w moczu roczne oszczędności wyniosłyby od 93 do 297 mln zł po upływie 9 lat.

Raport pokazał także dysproporcje w nakładach na medycynę laboratoryjną i liczbę wykonywanych badań w przypadku Polski i innych krajów europejskich. Autorzy badania zaznaczyli, że Polska przeznacza "jedynie 8,5 euro na osobę, podczas gdy np. w Słowenii jest to 23 euro, w Austrii - 30 euro, a w Belgii - nawet 33,5 euro. Zaś jeśli chodzi o liczbę wykonywanych badań ustępujemy m.in. Czechom, gdzie jak przedstawiono, "badania ryzyka schorzeń sercowo-naczyniowych na tysiąc ubezpieczonych wykonuje się u nich 2-3-krotnie częściej, a badania albuminy z moczu - niezbędnej do diagnozowania I-II stadium przewlekłej choroby nerek - prawie 12 razy częściej niż w Polsce".

Autorzy raportu zwrócili także uwagę na to, że w Czechach w przypadku każdego zakażenia gardła i migdałków przeprowadza się wymaz z antybiogramem po to, żeby sprawdzić zasadność podania antybiotyku. W Polsce, jak podali, takie badanie wykonuje się w 70 na 1000 przypadków. W efekcie antybiotyki są często przepisywane "w ciemno", także w razie infekcji wirusowych, w których nie mają zastosowania. Konsekwencją nadużywania antybiotyków jest rosnące groźne zjawisko antybiotykooporności, czyli uodparniania się szczepów bakterii na stosowane antybiotyki.

Nasze dane wskazują na dramatyczną pozycję w Europie - trzecia od końca w największej konsumpcji antybiotyków w praktyce pozaszpitalnej. Czesi są na 18. miejscu od dołu, czyli zużywają ich znacznie mniej. Tu byśmy mogli oszczędzać poprzez wdrażanie szybkiej diagnostyki zapalenia gardła w gabinecie lekarza - oceniła konsultant krajowy w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej prof. Waleria Hryniewicz.

Autorzy raportu udowadniają, że koszty leczenia choroby rosną wraz z zaawansowaniem choroby: np. średni roczny koszt leczenia pacjenta z przewlekłą chorobą nerek w I-III stadium wynosi 120-138 zł; w V stadium koszty wzrastają do prawie 36 tys. zł.

(ag)