Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny w Białymstoku przekłada wszystkie planowe zabiegi, które nie zagrażają życiu. Na 138 lekarzy tylko dziesięciu może pracować powyżej 48 godzin w tygodniu. Klauzule opt-out wypowiedziały tam ostatnio 34 osoby. Pozostali nie mieli ich wcześniej podpisanych.
To bardzo duży problem dla szpitala i pacjentów - tak sytuację placówki komentuje dyrektorka Anna Wasilewska. Od początku stycznia Uniwersytecki Dziecięcy Szpital w Białymstoku przekłada planowe zabiegi i badania. Wszystko przez fakt, że ponad 90 procent lekarzy nie ma podpisanych umów opt-out, czyli nie mogą pracować powyżej 48 godzin tygodniowo. Ostatnio takie klauzule wypowiedziały tam 34 osoby, pozostali nie mieli nigdy ich podpisanych. Oddziały są zabezpieczone, SOR jest zabezpieczony, natomiast jeżeli chodzi o anestezjologów i zabiegi, to są wykonywane tylko ostrodyżurowe, których niewykonanie, czy przeciągnięcie w czasie byłoby zagrożeniem życia - mówi Wasilewska.
Sytuacja w UDSK w Białymstoku niestety może się jeszcze pogorszyć. Grafik dyżurów jest tam ułożony tylko do 15 stycznia. Dyrekcja zapowiada, że jeżeli nic się nie zmieni, to być może trzeba będzie łączyć kliniki, żeby uniknąć ich zawieszania. Szukamy anestezjologów, ale wiadomo, że nikt się w tym okresie nie zatrudni - przyznaje dyrektorka szpitala.
Pracownicy szpitala o przekładanych zabiegach pacjentów informują telefonicznie. Informacje o utrudnieniach są też na stronie placówki.
(m)