Anna Przybylak, 38 lat, absolwentka germanistyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, ultrakolarka, blogerka, autorka książki „Cukrzycowy zawrót głowy”. Od 11. roku życia choruje na cukrzycę typu 1. Rozmawiała z nią Iza Szumielewicz z firmy Medtronic.

Iza Szumielewicz: Masz za sobą 27 lat życia z cukrzycą typu 1. Jak byś opisała te lata?

Anna Przybylak: Początki były bardzo trudne. Kiedy zachorowałam, dostęp do technologii i różnych metod leczenia, a nawet do lekarzy był bardzo ograniczony. Ale dałam radę i na tę chwilę, po 27 latach leczenia nie mam żadnych powikłań, związanych z cukrzycą. Ale teraz leczenie wygląda zupełnie inaczej.

Iza Szumielewicz: Zacznijmy od początków twojego leczenia. Jak wyglądało?

Anna Przybylak: Mieliśmy już wtedy glukometry, ale dostęp do pasków był bardzo utrudniony. Mierzyliśmy sobie cukier może 2 razy dziennie. I oczywiście, byliśmy na insulinie, ale te insuliny nie działały tak szybko, jak działają teraz. Początkowo, to były tylko 3 wstrzyknięcia w ciągu doby. Później pojawiła się metoda intensywnej insulinoterapii. Zastrzyków było znacznie więcej, no i insuliny były dużo bardziej zaawansowane.

Iza Szumielewicz: Jak zareagowałaś na diagnozę? Wiem, że byłaś bardzo aktywnym dzieckiem, a tu nagle zastrzyki, pomiary cukru, etc.?

Anna Przybylak: To był dla mnie bardzo trudny czas. Byłam jeszcze dzieckiem i nie do końca rozumiałam, co się dzieje. Ale stanęłam na wysokości zadania i kiedy patrzyłam na moją przerażoną, ale wspierającą rodzinę, chciałam pokazać, że jestem dzielną pacjentką. Udowadniałam, że nawet jako 11-latka potrafię sobie sama zmierzyć poziom glikemii czy zrobić zastrzyk. Starałam się być jak najbardziej zaangażowana i brać czynny udział w leczeniu.

Iza Szumielewicz: Miewałaś słabsze momenty?

Anna Przybylak: Oczywiście! Od kilkunastu lat cierpię na depresję. Niewykluczone, że miała na to wpływ cukrzyca i zaburzenia odżywiania. Kiedyś obowiązywała restrykcyjna dieta cukrzycowa. Trzeba było wszystkiego pilnować, liczyć, patrzeć, jak się cukier zachowuje po posiłkach. Do tego stopnia, że bałam się zjeść nawet pół jabłka, żeby mi cukier nie wystrzelił. To był ciągły stres. Efekt był taki, że wpadłam w anoreksję. To było 2 lata po diagnozie cukrzycy. Zaburzenia żywienia utrzymywały się u mnie kilkanaście lat. 5 lat chodziłam do psychoterapeuty. Dzięki temu wyszłam na prostą i od kilku lat czuję się bardzo dobrze. Ale nawet teraz, kiedy już żyję i jem normalnie, muszę uważać, żeby nie wpaść w pułapkę.

Iza Szumielewicz: Myślisz, że anoreksja wynikała z cukrzycy?

Anna Przybylak: Trudno powiedzieć. Na pewno towarzyszyła mi duża samotność w chorowaniu na cukrzycę. Mam wrażenie, że wszystko narastało, kumulowało się. Latami. No i w końcu odbiło się w formie zaburzeń odżywiania.

Iza Szumielewicz: Jesteś super aktywna. Od dziecka grałaś w piłkę nożną, uprawiałaś koszykówkę, biegałaś, lubisz ping-pong. Ale najbardziej ukochałaś rower. Dlaczego właśnie rower?

Anna Przybylak: Rower daje mi poczucie wolności. Próbuję się w długich dystansach. Naprawdę długich, takich, które zaczynają się od 500 km. Uwielbiam takie dystanse, bo mogę poprzebywać sama ze sobą, przekraczać swoje własne granice, pokonywać siebie. To daje mi dużą wolność.

Iza Szumielewicz: Twój rekord?

Anna Przybylak: 670 km w 40 godzin. To był górski wyścig. Mnóstwo wzniesień.

Iza Szumielewicz: Wow! Naprawdę imponujący wynik. Jesteś ultrakolarką.

Anna Przybylak: Tak, ale nie lubię zawodów, rywalizacji. Wolę swoje samotne wyścigi. Teraz zaczynam przygotowania do zawodów Ironman. Chodzę na basen i biegam. Chcę wystartować w przyszłym roku.

Iza Szumielewicz: Niesamowite! Cukrzyca w ogóle cię nie ogranicza jako sportowca...

Anna Przybylak: Oczywiście, nie jest to takie proste pogodzić sport i dobre cukry. Ale nowoczesne technologie dają takie możliwości, że osoby z cukrzycą typu 1 naprawdę mogą uprawiać sport i spełniać swoje marzenia.

Iza Szumielewicz: Skoro o tym mowa, to jaką metodą teraz jesteś leczona?

Anna Przybylak: Od 4 lat jestem użytkowniczką pompy insulinowej Medtronic 780G, a od 2 lat - czyli od momentu, kiedy się pojawiły - również na sensorach Guardian 4. Takie połączenie w wygodny sposób umożliwia mi wgląd w ciągły monitoring glikemii. Z pompą po prostu czuję się bezpiecznie. Odpinam ją tylko na basenie.

Iza Szumielewicz: Pompa nie jest wodoodporna?

Anna Przybylak: Jest. Sensory też, ale jeszcze nie rozgryzłam logistycznie, gdzie tę pompę przyczepić. A trenuję dopiero miesiąc. Co ciekawe, pływając, mam lepsze cukry niż podczas jazdy na rowerze. To wręcz niesamowicie dobra glikemia. Ale trzeba jednak cały czas być uważnym i testować różne rozwiązania podaży insuliny i zjadanych posiłków przed i po takim wysiłku.

Iza Szumielewicz: Gratuluję! Jak radzisz sobie z finansowaniem tej terapii?

Anna Przybylak: Teraz jest już trochę łatwiej, bo są różnego rodzaju dofinansowania. Przede wszystkim na sensory, wkłucia. Ale problemem jest finansowanie samej pompy, a to największy wydatek. Terapia pompowa nie jest refundowana dla osób powyżej 26. roku życia. Ciężko byłoby mi sfinansować pompę z własnych funduszy. Na szczęście, wsparli mnie rodzice.

Iza Szumielewicz: Jaką rolę - poza wparciem materialnym - odgrywa rodzina, bliscy?

Anna Przybylak: Wsparcie bliskich jest bardzo ważne. Ja na samym początku leczenia chciałam być niezależna, zdana sama na siebie. Ale dziś wiem, że to nie była dobra droga. Miałam okres buntu, nie chciałam się z nikim dzielić tym, jak się czuję z cukrzycą. I choć miałam obok siebie ludzi, którzy chętnie by mi pomogli, to ja po prostu tej pomocy nie przyjmowałam. Ale później zrozumiałam, jak to jest ważne. Dużo łatwiej jest mi żyć ze świadomością, że wspierają mnie rodzice, bracia, a przede wszystkim mój mąż.

Iza Szumielewicz: W 2018 roku zaczęłaś prowadzić blog BAJKcukrzycOWO. Co ci to daje?

Anna Przybylak: Lubię opisywać moje osiągnięcia, czasem porażki. Lubię dzielić się tym, jak żyje mi się z cukrzycą. Ale w pewnym momencie zrozumiałam, że blog mi nie wystarcza. Dlatego 2 lata temu napisałam książkę "Cukrzycowy zawrót głowy". To jest moja prawdziwa historia życia z cukrzycą.

Iza Szumielewicz: Napisanie książki to forma autoterapii?

Anna Przybylak: Tak. Ale nie tylko. Moi czytelnicy często piszą, że jak czytali tę książkę, to jakby czytali o sobie. Niektórych tak ta historia wciągnęła, że potrafili przeczytać książkę w jeden wieczór. Pewien pan ostatnio napisał, że bał się wsiąść na rower, ale po przeczytaniu mojej historii przejechał 60 km i był z siebie dumny. Obiecał, że się nie podda.

Iza Szumielewicz: Ty też się nie poddajesz. Jakie największe wyzwanie teraz przed tobą?

Anna Przybylak: Ten przyszłoroczny Ironman. Wiem, że to nie będzie proste zadanie, ale chcę mu sprostać i przekonać się, jak to jest być wszechstronnym sportowcem. Cieszę się, że nowoczesne technologie pozwalają mi sięgać po marzenia. Chcę swoją postawą dawać przykład, że z cukrzycą naprawdę można wiele osiągnąć.