„Dzisiaj nie jesteśmy w stanie wskazać który organizm, nawet jeżeli czuje się silny, nie jest z tych słabszych” - mówi Tomasz Karauda, lekarz oddziału chorób płuc Szpitala Uniwersyteckiego w Łodzi. W pandemicznej rzeczywistości próbują odnaleźć się, m.in. uczniowie, którzy ruszają na zimowe ferie. „Z epidemiologicznego punktu widzenia ja wolałbym, by dzieci spędzały czas na feriach niż w szkole, w zamkniętych pomieszczeniach, klasach” – zaznacza w rozmowie z dziennikarką RMF MAXXX Bogną Jurek-Drzewiecką. W podobnej sytuacji są maturzyści. „Radzę im zrobić test antygenowy przed balem i nie iść na studniówkę w momencie uzyskania pozytywnego wyniku, po to by po niej ktoś z koleżanek i kolegów nie musiał walczyć o życie w oddziale covidowym” – dodaje lekarz.

REKLAMA
Lek. Tomasz Karauda

Bogna Jurek-Drzewiecka, RMF MAXXX: Właśnie skończył Pan 36-godzinny dyżur. Jak teraz wygląda sytuacja na oddziale, porównując ją z tą sprzed kilku miesięcy?

Lek. Tomasz Karauda: Jako społeczeństwo staramy się żyć normalnie i chyba psychologiczny mechanizm jest naturalny, mimo tego iż trwa wojna, pomimo że jest ona niewidzialna, nienamacalna, jeżeli chodzi o samego wroga. Ale doświadczamy chorób, oglądamy telewizję, słuchamy radia i widzimy, że to nieszczęście jest obok, ale chcemy żyć normalnie. Nie będzie tajemnicą, jeżeli powiem, że zdecydowanie więcej młodych trafia do oddziałów covidowych. W ostatnich tygodniach straciliśmy i dwudziestokilkulatkę i 30-parolatkę. Mieliśmy w jednym z łódzkich szpitali kilkuletnie dzieci po udarach w przebiegu Covid-19, po takich udarach jak osoby dorosłe z niedowładem, z osłabieniem siły mięśniowej. Oczywiście plastyczność układu nerwowego jest u dzieci większa, niemniej jednak żadnemu dziecku nie życzę takich traum. Jest to czymś realnym.

Zupełnie inaczej niż w poprzednich falach wypełniły się oddziały pediatryczne. To nie jest fikcja, to nie jest teoria, to nie jest coś, co my wymyślamy. To coś, z czym żyjemy, funkcjonujemy. Wielu z nas ma to poczucie, że chciałoby żyć normalnie, żyć dalej. Musimy apelować o rozsądek, o odpowiedzialność, bo młodzi też umierają.

Jeśli chcecie się czuć bezpiecznie, to najlepszą decyzją, która spowoduje, że wszystkie moje zalecenia można bardziej miękko traktować jest decyzja o szczepieniu. U mnie w rodzinie najbliższej wszyscy tę decyzję podjęli, wszyscy mnie pytali. Ja gdybym miał wątpliwości, w życiu bym nie pozwolił, żeby moja mama, tata, brat się zaszczepili. Zrobili to ufając mi, ufając medycynie. Jestem spokojny o ich los.

Co mówią młode osoby, które trafiają na oddział?

Mamy przykłady osób, które gdy trafiają do oddziału i widać to po ich wysportowanej sylwetce, widać po cerze, po twarzy, że to są ludzie, którzy dbają o formę, w ogóle o zdrowie. Widać to w ich przerażonych oczach, w przerywanych z powodu duszności rozmowach, że oni nie mogą uwierzyć, iż będąc tak silnymi, czując się tak zdrowymi są tutaj i mają zajęte kilkadziesiąt procent płuc. Część z nich walczy o życie i duża część z nich wychodzi z tej choroby, ale to jest niekiedy o mały włos, z pewnymi powikłaniami. Nie ma dziś reguły, mijając kogoś na ulicy - że z tobą będzie wszystko dobrze, bo się zdrowo odżywiasz, pijesz soki i chodzisz na siłownie 3 razy w tygodniu. Nawet takie osoby trafiają do oddziałów covidowych. Nawet osoby ciężarne, dzieci, więc dzisiaj nie jesteśmy w stanie wskazać, który z tych organizmów - nawet jeżeli czuje się silny, nie jest z tych słabszych.

Miałem takiego znajomego, który bardzo zdrowo się odżywiał. Był autorytetem dla wielu ludzi, jak zdrowo żyć, jak dbać o ciśnienie za pomocą ziół, preparatów roślinnych. Wszyscy z całej Polski zjeżdżali do niego po rady. Kiedy wybuchła pandemia, on wskazywał, jakimi preparatami ziołowymi leczyć się z choroby i niestety zmarł w wyniku ciężkiego przebiegu Covid-19 kilka miesięcy temu i bardzo to przeżyliśmy. Znałem tego człowieka, bardzo lubiłem, nie dał się przekonać co do szczepień.

Nie ma dziś reguły, mijając kogoś na ulicy - że z Tobą będzie wszystko dobrze, bo Ty się zdrowo odżywiasz, pijesz soki i chodzisz na siłownie 3 razy w tygodniu. Nawet takie osoby trafiają do oddziałów covidowych, nawet osoby ciężarne, dzieci, więc dzisiaj nie jesteśmy w stanie wskazać, który z tych organizmów - nawet jeżeli czuje się silny, nie jest z tych słabszych.

Inaczej jest, kiedy żegnamy osobę, która ma 90-kilka lat, zrobiliśmy co mogliśmy, podjęliśmy walkę, odchodzi osoba syta dni i można przejść do porządku dziennego. Natomiast jeżeli tracimy osobę w sile wieku, to jest zawsze cios i to są osoby, które nosi się w sercu, ich wzrok, ich błagalne spojrzenia. Zawsze te dyżury, odchodzenia tych osób wszyscy przeżywamy i jesteśmy do głębi wstrząśnięci. Przekazywanie takich informacji rodzinie to jest coś tragicznego. Każdy ten telefon przesuwa jeden do drugiego kto ma zadzwonić, kto ma tę rozmowę podjąć i jest to zawsze bardzo trudne.

W którym momencie zgłosić się do szpitala, aby nie było za późno?

Jest kilka ważnych momentów. Jeśli mamy pozytywny wynik testu to następną decyzją musi być uzyskanie pulsoksymetru. Część osób po prostu ma duszność już na samą myśl, że ma koronawirusa, a musimy to jakoś zobiektywizować i taki mały sprzęcik zakładany na palec, na ciepłe ręce, niezamalowane hybrydą czy kolorowe paznokcie, które mogą przekłamywać wynik, pozwala nam ustalić, czy rzeczywiście mamy do czynienia z niewydolnością oddechową, czyli z dusznością, która można obiektywnie wykazać, czy to jest tylko wewnętrzne poczucie wynikające ze stanu emocjonalnego, z przejęcia. A więc pierwsza rzecz pulsoksymetr. Druga to witamina D i tu rekomendacje są jasne, że należy ją suplementować, bo zmniejsza ryzyko progresji do ciężkiej postaci choroby. Trzecia rzecz to są sterydy wziewne, one są na receptę, one nam niczym nie grożą. Pewne reguły trzeba pamiętać przy stosowaniu, ale to są preparaty powszechnie stosowane w astmie, w infekcjach i one są na receptę. 800 mikrogramów, dwa razy dziennie i to jest dawka rekomendowana w fazie przedszpitalnej. Nie dlatego, żeby nas uchronić w stu procentach, ale zmniejszyć ryzyko tego, że pojedziemy do szpitala. Już za chwilę będą leki, które są dostępne w Wielkiej Brytanii, szczególnie będą one skierowane do osób, które mają choroby współistniejące, które mają duże ryzyko, że będą musiały jechać do szpitala. Należy je podać w trakcie pierwszych 5 dni infekcji, by zahamować replikację wirusa. Tylko, żeby to wszystko przyjąć, trzeba podstawową zasadę zachować, a mianowicie - kiedy mamy objawy infekcji to musimy wykonać wymaz. Jeżeli nie, to prześpimy te pięć pierwszych dni i zaczniemy zgłaszać się po test kiedy mamy niewydolność oddechową, a wtedy - gdy minie już 5 dni - to już na te wszystkie leki jest za późno i części z nich na tym etapie już się nie podaje.

Na jakim etapie walki z koronawirusem jesteśmy?

Jeśli chodzi o walkę z pandemią to myślę, że jesteśmy na etapie, w którym mamy wciąż więcej pytań niż odpowiedzi. Ja miałem głęboką nadzieje, że po roku od wprowadzenia szczepień właściwie te chorobę będziemy już wspominali, że wielu ludzi się zaszczepi, a przede wszystkim, że mutacje nie będą tak częste i tak mocno wymykały się skuteczności szczepień.

Poza tym już wiemy, że szczepienia skutecznie nie chronią przed samym zakażeniem, tylko zmniejszają ryzyko ciężkiego przebiegu infekcji. Jesteśmy w momencie bardzo niepewnym. Czy będzie coś poważniejszego niż Omikron? Czy ten Omikron wprowadzi ogromne spustoszenia w naszym kraju? Jak często trzeba będzie się szczepić? Kiedy powstaną leki, które będą skutecznie hamowały tę chorobę w momencie, gdy trafiamy z niewydolnością oddechową do szpitala, tak by zahamować ryzyko zgonów. To wszystko sprawia, że nie jestem w stanie przewidzieć: no już niedługo, już blisko. Byliśmy pełni takiej nadziei rok temu, więc byliśmy w bardziej optymistycznym momencie rok temu niż teraz. Niestety.

Jak mogą wyglądać najbliższe dni?

Sytuacja aktualnie jest lepsza niż w listopadzie i grudniu i tych pacjentów jest mniej. To jest ten moment, gdy ta fala jest opadająca w kontekście Delty. Natomiast powoli ten trend się odwraca i to obserwujemy i tych zakażeń będzie teraz dużo więcej. niestety powodów do optymizmu nie ma.

Omikron rzadziej powoduje, że lądujemy w szpitalu, ale szybciej się rozprzestrzenia. W związku z tym nawet jeżeli niewielu z nas w sensie procentowym trafi do szpitala, to jednak przez to, że zakazi się potencjalnie mnóstwo ludzi, to nawet tak niewielki procent, który trafi do szpitala może stworzyć wielką masę ludzi. Ruszamy więc z trudnego momentu, z trudniejszego niż w poprzednich falach, bo poprzednie fale zaczynaliśmy z często zerowym, albo niewielkim procencie osób, które są w szpitalach. W tym momencie zaczynamy kolejną falę wariantu Omikron, w momencie kiedy wiele osób jest w szpitalach, kiedy nie zdążyliśmy wypisać pacjentów do domów, czy do oddziałów rehabilitacji. Ruszamy z trudnego momentu i życzę nam wszystkim, żeby ta fala przeszła łagodnie, chociaż mamy tradycję prawie dwuletnią, że w Polsce sprawdzają się same czarne scenariusze. Oby to był pierwszy moment, w którym pandemia zaskoczyła nas na plus - to znaczy nie odebrała życia zbyt wielu osobom, nie sprawiła, że wielu z nas trafi do szpitala. Może raz nam się to udało, kiedy był ścisły lockdown, który dzisiaj jest niemożliwy z przyczyn obiektywnych, czyli ta pierwsza fala, kiedy wydawało nam się, że Polacy mają inną, lepszą odporność.

Jeśli mamy pozytywny wynik testu to następną decyzją musi być uzyskanie pulsoksymetru, dlatego że część osób po prostu ma duszność już na samą myśl, że ma koronawirusa, a musimy to jakoś zobiektywizować i taki mały sprzęcik zakładany na palec pozwala nam ustalić czy rzeczywiście mamy do czynienia z niewydolnością oddechową, czyli z dusznością, która można obiektywnie wykazać, czy to jest tylko wewnętrzne poczucie wynikające ze stanu emocjonalnego, z przejęcia.


W tych trudnych czasach walki z pandemia próbują odnaleźć się uczniowie. Jedni już zaczęli, a inny niebawem ruszą na zimową przerwę. Jakie możemy mieć dla nich wskazówki, by ferie były bezpieczne?

Ferie to jest czas na powietrzu, czas na nartach. Ja wolę dzieci na feriach niż w szkole, w zamkniętych pomieszczeniach, klasach. Mówię to z punktu widzenia epidemiologicznego, bo jeżeli chodzi o naukę to oczywiście trudniej jest się uczyć zdalnie, chociaż jest to bezpieczniejsze. Ja się na ferie cieszę w kontekście kolejnej fali, dlatego że ferie są jednak spędzaniem tego czasu w mniejszych grupach i raczej na świeżym powietrzu. Jeżeli się wybieramy na stoki, w góry, to wybierajmy kameralne miejsca. Omijajmy zatłoczone pomieszczenia czy restauracje, stoki, na których jest dużo ludzi, bo tam istotnie podwyższone jest ryzyko zakażenia. Miejmy też termosy z gorącą herbatą przy sobie. Raczej stołujmy się w hotelu, jeżeli możemy wybierajmy te kameralne.

Im więcej będziemy zwracali uwagi na to, by nie gromadzić się, nie wchodzić w tłum, nie przesiadywać w zamkniętych pomieszczaniach, gdzie chuchamy jeden na drugiego to będą to zawsze dobre kroki. Spędzajmy czas na świeżym powietrzu i po prostu pozostawajmy bezpieczni, a najważniejsze szczepmy się, jeżeli jeszcze nie podjęliśmy tej decyzji. Szczepmy się!

Uczniowie szykują się na ferie, a ci nieco starsi na studniówkowe bale. Wiele osób ma dylemat. Tu się pojawia pytanie, jak powinna wyglądać tegoroczna studniówka?

Młodzi ludzie, cokolwiek wam powiem, sam jestem młody i niedawno miałem studniówkę. Zaznaczę, że czas mija bardzo szybko i kilka lat mija dosłownie jak kilka chwil i jeżeli powiem Wam - nie idźcie na studniówkę to mnie nie posłuchacie. Jeżeli wam powiem nałóżcie maski na studniówce to i tak mnie nie posłuchacie. To są prawa młodości i jednym z praw jest bunt i nietrzymanie się różnych zaleceń. Trudno jest wymagać, bo studniówka, bo bal, bo zabawa. Podobnie jak wesele, studniówka zdarza się raz w życiu i każdy chce się bawić jak najlepiej. Jeżeli studniówki zostaną zabronione to one zostaną zabronione centralnie, wtrzymane z uwagi na sytuacje epidemiologiczną i na to wpływu nie macie. Natomiast jeżeli one odgórnie nie będą wstrzymane, z uwagi na sytuacje epidemiologiczną, to pewnie w jakiejś formie się odbędą.

Warto zwrócić uwagę to, czy idziemy zdrowi na bal, bo część osób powie: nie będę się testował, bo jak test wyjdzie dodatni to nie będę uczestniczył w studniówce. To jest pewien mankament, natomiast niewątpliwie plusem tej sytuacji jest ochrona zdrowia innych osób, które mogą przechodzić ciężko tę infekcje. Jeżeli warto coś zrobić, to po pierwsze nie iść chorym, przeziębionym na studniówkę. Po drugie, warto wykonać test antygenowy z apteki, by wiedzieć, czy jestem zagrożeniem dla innych osób czy nie. Takie są moje rekomendacje.