66-letnia mieszkanka Massachusetts w USA zgłosiła się do lekarza z kaszlem i bólem prawego boku. Choć początkowo przypuszczano, że choruje na grypę, kolejne badania to wykluczyły. Okazało się, że prawdziwa przyczyna kaszlu doprowadziła również do... złamania żebra.
W chwili, gdy 66-letnia kobieta - której nazwiska nie podano w raporcie opublikowanym w "New England Journal of Medicine" - po raz pierwszy poszła do lekarza, sądzono, że miała jedynie grypę.
Przez ponad dwa tygodnie pacjentka uskarżała się na suchy kaszel i silny ból w prawym boku. Leczenie, które stosowała, nie łagodziło żadnych objawów. Po pięciu dniach wróciła do lekarza i pokazała ogromnego siniaka na swoim ciele. Wówczas było jasne, że problem jest zupełnie inny, niż początkowo przypuszczano.
Mieszkanka Massachusetts została skierowana na tomografię komputerową. Badanie wykazało, że miała złamane i przesunięte dziewiąte żebro po prawej stronie tułowia.
Kolejne badanie potwierdziło również, że 66-latka była zakażona Bordetella pertussis (pałeczka krztuśca), mimo że 8 lat wcześniej otrzymała stosowną szczepionkę i - jak twierdzi sama pacjentka - nie miała kontaktu z żadnym chorym. Krztusiec to ostra choroba zakaźna układu oddechowego, charakteryzująca się nawracającymi napadami kaszlu i przedłużającą się dusznością. To tłumaczyło objawy, z jakimi kobieta zgłosiła się do lekarza.
Pacjentka rozpoczęła terapię antybiotykową. Przeszła również konieczną operację, po której odzyskała pełne zdrowie.
W raporcie wskazano także, że wszyscy pracownicy kliniki, w której leczyła się kobieta, oraz członkowie jej rodziny, zastosowali profilaktyczne leczenie, dzięki któremu zapobiegli zakażeniu.
(ł)