Jedno na trzy tysiące dzieci, które były zakażone koronawirusem, ma tak zwany PIMS, czyli zespół powikłań pocovidowych. To wniosek z badań lekarzy z Polskiego Towarzystwa Wakcynologii.
Jednocześnie specjaliści ostrzegają, że mimo że skala na pierwszy rzut oka wydaje się nieduża, jeśli powikłania się pojawią, mogą być groźne.
PIMS to wieloukładowy zespół zapalny, który jest związany z przebytym zakażeniem koronawirusem, najczęściej bezobjawowym.
PIMS pojawia się rzadko. Mówimy o skali tylko jednego dziecka na trzy tysiące zakażonych. Pamiętajmy, że zespół PIMS niemal zawsze stanowił zagrożenie dziecka. Badania wykazują, że szczepienie chroni nie tylko przed ciężkim przebiegiem zakażenia koronawirusem wśród dzieci, lecz także przed zespołem PIMS - zaznacza pediatra profesor Leszek Szenborn, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Wakcynologii.
Wykazaliśmy, że wśród 700 dzieci, które były zaraportowane jako PIMS, 456 dzieci miało zajęcie układu sercowo-naczyniowego. 48 procent miało niedomykalność zastawek, 41 procent zaburzenia kurczliwości mięśnia sercowego, a 35 procent obniżoną frakcję wyrzutową lewej komory. Nie wiemy, jak to będzie przebiegać w kolejnych latach. Obserwowaliśmy też poszerzenie tętnic wieńcowych - dodaje prof. Szenborn w rozmowie z naszym dziennikarzem Michałem Dobrołowiczem.
Z badań wynika, że czynnikiem ryzyka, który zwiększa prawdopodobieństwo zespołu PIMS jest otyłość dziecka. Sprawdzamy też obecnie, czy nadmierna aktywność fizyczna dziecka mogła działać w taki sposób, że rosło ryzyko zespołu PIMS - zaznacza prof. Leszek Szenborn.
Szczepienia przeciwko koronawirusowi są obecnie dostępne dla dzieci, które skończyły sześć miesięcy. Dzieci mogą dostawać preparat tylko w poradniach POZ i w szpitalach. Niemożliwe są ich szczepienia na przykład w aptekach.