Już 19 pielęgniarek i pielęgniarzy bierze udział w proteście głodowym w szpitalu wojewódzkim w Przemyślu. Wtorek jest dziewiątym dniem protestu. Jego uczestnicy domagają się podwyżki podstawy wynagrodzenia do 6 tysięcy złotych brutto. Od rana w placówce jest nasz reporter Marek Wiosło. Jak usłyszał od pracowników szpitala protestują, bo nie mają innego wyjścia.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Głodówka pielęgniarek w Przemyślu: Pensja nie zachęca, by przyjść tu do pracy

Dotychczasowe apele do władz szpitala nie przynosiły żadnego efektu. Protestujący domagają się wzrostu pensji do 6 tysięcy złotych brutto, załatania braków kadrowych oraz kupna nowoczesnego sprzętu. Braki kadrowe są coraz większe - brakuje chętnych do podjęcia zatrudnienia za obecnie obowiązującą stawkę.

Pielęgniarki i pielęgniarze nie odeszli od łóżek pacjentów, pracują normalnie. Noce spędzają na materacach.

Protestujemy przeciwko niskim płacom. Są bardzo niskie te płace. Pielęgniarki nigdy w tym szpitalu nie otrzymały podwyżki bez strajku, to były również protesty głodowe - mówi w rozmowie reporterem RMF FM Markiem Wiosło przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w tym szpitalu Ewa Rygiel. Ta forma po prostu jakoś przynosiła może nie duże skutki finansowe, ale zawsze coś. Zdecydowałyśmy, ze trzeba znowu zrobić to samo. Jest to poniżające dla nas, ale nie mamy innego wyjścia, bo nasze zarobki nie pozwalają nam żyć, a tym bardziej utrzymać rodziny - dodaje.

Protestujący obawiają się, że za kilka lat pacjentami nie będzie miał się kto zajmować. Jak twierdzą, za 7 lat w tym szpitalu 70 proc. pielęgniarek nie będzie przy łóżku chorego.

Pacjenci wspierają protestujące pielęgniarki

"Dopingujemy pielęgniarki i życzymy im wytrwałości" - usłyszał na szpitalnym korytarzu reporter RMF FM. "Wiemy, ze to ciężka praca z małe wynagrodzenie" - przyznają.

Uważam, że dziewczyny powinny naprawdę godnie zarabiać. W domu jest mąż, dzieci, i nie ma wyjścia. Nie ma się z czego utrzymywać - mówi jedna z pacjentek. Mamy naprawdę dobrą opiekę, ale za małe pieniądze pracują. Powinny dostać więcej - dodaje inna.

Marszałek województwa: W ciągu 3 lat płace wzrosną, ale nie do 6 tys.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Marszałek woj. podkarpackiego o proteście pielęgniarek w Przemyślu

W ciągu 3 lat płace wzrosną, ale nie do 6 tysięcy złotych brutto, jak chcą pielęgniarki - podkreśla marszałek województwa podkarpackiego, który przyjechał rano do szpitala. Władysław Ortyl chce, by średnie płace w szpitalach w Przemyślu zrównały się z tymi w szpitalach w Rzeszowie.

Dziś zaczęła się kolejna, trzecia już tura negocjacji. Będziemy negocjować. Natomiast jednoznacznie powtarzam - chcemy dojść do średniej płacy podstawowej, jaka jest w Rzeszowie - mówi Ortyl w rozmowie z RMF FM.

Do placówki przyjechało kilkadziesiąt osób z Rzeszowa, by wesprzeć protestujących tam od dziewięciu dni pracowników. Zebrali się przed budynkiem, mają ze sobą związkowe flagi. Czekają na efekt trwających w środku rozmów protestujących z marszałkiem województwa.

Przyjechaliśmy tutaj, żeby wesprzeć nasze koleżanki, które są tak zdeterminowane i zmęczone rozmowami, ze podjęły się największego trudu, jakim jest strajk głodowy. Jest to strajk, który obciąża je. Chcemy, żeby to był głos widziany i słyszany, żeby społeczeństwo i marszałkowie zobaczyli, jak są one zdeterminowane. Chcemy im pomóc - mówi Sylwia Rękas, przewodnicząca związku zawodowego ze Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie.

/ Marek Wiosło / RMF FM
/ Marek Wiosło / RMF FM
/ Marek Wiosło / RMF FM
/ Marek Wiosło / RMF FM
/ Marek Wiosło / RMF FM
/ Marek Wiosło / RMF FM
/ Marek Wiosło / RMF FM
/ Jacek Skóra / RMF FM
/ Jacek Skóra / RMF FM
/ Jacek Skóra / RMF FM

Odpowiedzialny za służbę zdrowia członek zarządu województwa podkarpackiego Stanisław Kruczek powiedział, że samorząd jest otwarty na rozmowy i widzi potrzebę podniesienia pensji, ale należy uwzględniać sytuację i możliwości finansowe szpitala.

Zwrócił uwagę, że postulat protestujących podwyższenia wynagrodzenia podstawowego do 6 tys. zł brutto dałby z pochodnymi płacowymi kwotę ponad 10 tys. zł brutto na jedną pracująca pielęgniarkę. Jest to postulat niemożliwy do spełnienia w tej chwili w realiach polskiej służby zdrowia i możliwości szpitala. Myślę, że żaden szpital w Polsce takich średnich płac nie jest w stanie zagwarantować - zauważył.

Przypomniał, że w ochronie zdrowia dodatki do wynagrodzenia podstawowego stanowią od 50 do 80 proc.

Kruczek zaznaczył, że zarząd województwa jest w stałym, "praktycznie codziennym", kontakcie z protestującymi. Kolejne propozycje są przedkładane. Liczymy na to, że spór zostanie zakończony - mówił.

(ł)