"W systemie jest wiele absurdów". Za nami 10 tygodni pakietu onkologicznego

Środa, 18 marca 2015 (06:58)
Aktualizacja: Środa, 18 marca 2015 (12:46)

Po 10 tygodniach od startu pakietu onkologicznego coraz więcej osób mówi o potrzebie wprowadzenia zmian w programie leczenia chorych na raka. Wśród absurdów, które wskazują lekarze jest to, że poza pakietem znajdują się nieuleczalnie chorzy na raka leczeni paliatywnie oraz pacjenci z nawrotem choroby. Z kolei pacjent z dwoma rodzajami raka, z zieloną kartą onkologiczną, może leczyć tylko jeden nowotwór.

Biurokracja, coraz gorsze świadczenia, luki w systemie. Onkolodzy ostro o pakiecie

"Jeżeli przychodzi pacjent z chorobą nowotworową, to wydaje się, że powinno się go móc zakwalifikować do tak zwanego pakietu onkologicznego, udzielić mu tych świadczeń w odpowiednim trybie, uzyskać za to zapłatę. A tak nie jest. Z wielu powodów, bardzo często technicznych albo... czytaj więcej

Lekarze zwracają też uwagę, że pakiet skutkuje tym, że pacjenci z rakiem są wypychani poza system i ustawiani w długich kolejkach, choć pakiet onkologiczny miał gwarantować im diagnostykę w 9 tygodni. System nie przewiduje też, że chory może mieć dwa rodzaje raka. 

Jak mówi profesor Lucyna Kępka z olsztyńskiego Centrum Onkologii, znaczący był przypadek chorego z rakiem płuca, któremu badanie PET wykazało jeszcze raka jelita grubego. Zmian w jelicie grubym nie mogę diagnozować, bo karta DiLO nakazuje zacząć leczenia raka płuca. A w momencie, gdy zaczynam leczyć raka płuca, to nie mogę zrobić żadnych badań. Takich pacjent miał pecha - dodaje. 

Kolejny absurd polega na tym, że chorzy z nawrotem raka - a jest to prawie połowa pacjentów - po powrocie do szpitala, stają w kolejce. W pakiecie nie ma już dla nich miejsca. System nie dopuszcza też, żeby pacjent mógł zmienić lekarza po zebraniu się konsylium. To oznacza, że leczenie musi odbywać w szpitalu, gdzie odbyło się konsylium, nawet jeśli radioterapię czy chemioterapię chory mógłby przyjmować bliżej domu. 

Według profesor Kępki, kolejnym absurdem jest zmuszanie pacjenta, by leczył się u raz wskazanego w systemie lekarza. To odbiera pacjentowi konstytucyjne prawa - mówi lekarka.

Specjaliści nie mogą wystawiać karty onkologicznej

Kolejny absurd pakietu - onkolog, ginekolog i pulmonolog nie mogą wystawić karty onkologicznej, gdy mają podejrzenie raka u swojego pacjenta. Muszą mieć wyniki badań. Z kolei podejrzenie wystarczy, by kartę założył lekarz rodzinny. 

Według ministerstwa blokadę dla specjalistów wprowadzono, bo mają oni potwierdzać raka a nie podejrzewać. Nieoficjalnie: gdyby specjaliści mogli wystawiać karty na podstawie podejrzenia, wszyscy pacjenci kierowani byliby na szybką ścieżkę leczenia bez limitu. A na to nie ma pieniędzy.

Efekt jest taki, ze onkolog czy pulmunolog, gdy ma podejrzenie raka, musi zlecić  badania, ale te limitowane i finansowane poza pakietem lub odesłać pacjenta po kartę do lekarza rodzinnego - mówi  prof. Romuald Krajewski z Naczelnej Rady Lekarskiej. Pacjent musi krążyć, żeby tę kartę uzyskać i mieć później szybszy dostęp do diagnostyki – podkreśla prof. Krajewski.

Tylko, że szybszy dostęp kończy się wtedy w kolejce po kartę do lekarza rodzinnego - ocenia Piotr Piotrowski z Fundacji Pacjentów 1 czerwca. Pacjent jest piłeczką pingpongowa w systemie – dodaje Piotrowski.

Ministerstwo Zdrowia: Zarzuty lekarzy wynikają z niewiedzy

Według wiceministra zdrowia Piotra Warczyńskiego pakiet onkologiczny działa, ale są niedoskonałości, które trzeba poprawić. Warczyński twierdzi, że większość zarzutów lekarzy pod adresem pakietu onkologicznego wynika z ich niewiedzy. A skalą sukcesu jest 76 tysięcy kart leczenia onkologicznego, które wystawiono od początku roku.

Wiceszef resortu, pytany przez reportera RMF FM, dlaczego karta onkologiczna nie przewiduje dwóch nowotworów u jednego pacjenta, twierdzi, że karta musi być ujednolicona a zazwyczaj chory ma jeden nowotwór. Większość i tak tego nie potrzebuje, ponieważ jest to i tak bardzo rzadkie – uważa Warczyński. Według niego, gdy są dwa nowotwory, to lekarze leczą jeden z nich przy okazji drugiego. Można też wystawić dwie karty na dwa rozpoznania - podpowiada minister Warczyński. Większość i tak tego nie potrzebuje, ponieważ jest to bardzo rzadkie, choć można wypisać dwie karty, jak ktoś bardzo chce i leczyć osobnymi trybami. Wyobraża pan sobie, że podejrzewa się u pacjenta dwa rodzaje nowotworu i wobec tego tylko na jeden robi się diagnostykę, a drugi się pomija po to, żeby jeszcze raz posłać pacjenta na rezonans, tylko tu bez limitu a tam z limitem? Przecież to jest jakieś zupełne nieporozumienie – uważa minister.

Wiceminister zdrowia nie zgadza się, że absurdem jest sytuacja, gdy lekarze-specjaliści mogą wystawić kartę leczenia onkologicznego dopiero po wykonaniu diagnostyki i potwierdzeniu raka. Mamy już do czynienia z lekarzami odpowiedniej specjalności - i z onkologami, i z chirurgami, i z ginekologami, których wiedza specjalistyczna co do konkretnych nowotworów jest znacznie większa niż na poziomie podstawowej opieki zdrowotnej. Mało tego - ich możliwości diagnostyczne również są nieporównywalne. Dlatego konieczne jest postawienie rozpoznania – twierdzi Warczyński.

Rzeczywiście jest część badań, które wchodzą w limit i tutaj nic się nie zmieniło pod tym względem. System działa, tak jak wcześniej działał, więc dlaczego nagle na tym poziomie teraz stworzyły się kłopoty, których wcześniej nie było? Kartę można rzeczywiście wystawić, ale - tak jak mówię - po rozpoznaniu klinicznym - dodaje.

Warczyński twierdzi, że lekarze specjaliści powinni zlecać badania w trybie pilny, potem zakładać kartę onkologiczną i rozliczać wszystko bez limitu. Tyle, że w praktyce badania niezbędne do potwierdzenia raka rozliczane są przez NFZ jako niepakietowe, czyli objęte limitem i obciążają kontrakt szpitala przeznaczony na leczenie chorych spoza pakietu.

POZNAJ SZCZEGÓŁY DZIAŁANIA PAKIETU ONKOLOGICZNEGO

(md,mpw)

Artykuł pochodzi z kategorii: Nowotwory

Mariusz Piekarski