"Większość leków, których brakuje, powstaje daleko od Polski, często w Azji. Nasza kontrola nad tym jest mała" - tak Polski Związek Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego (Krajowi Producenci Leków) odpowiada na wasze sygnały o brakach leków w aptekach. Chodzi między innymi o preparaty dla chorych na cukrzycę, popularne antybiotyki i szczepionki odczulające.

Od piątku dostaliśmy od was wiele e-maili, w których informujecie o brakach konkretnych preparatów w aptekach. Te sygnały potwierdza Naczelna Rada Aptekarska. Na najnowszej liście przygotowanej przez tę organizację jest dziewiętnaście leków, których brakuje i trudno jest o ich zamienniki. Wśród nich są między innymi preparaty dla osób z wysokim ryzykiem sercowo-naczyniowym i leki hormonalne.

Wśród brakujących specyfików są opioidy, czyli silne leki przeciwbólowe dla osób z zaawansowanym nowotworem i przerzutami. Jak przyznał prof. Dariusz Kowalski, często trzeba przez to szukać zamienników tych leków. To utrudnia terapię dla poważnie chorych pacjentów.

Na pewno jest to niewygodne dla pacjenta, który był przyzwyczajony do zażywania jednej-dwóch tabletek dziennie, a teraz będzie musiał przejść na przykład na postać przezskórną - zauważył lekarz.

Co robią koncerny farmaceutyczne, by rozwiązać problem?

Firmy farmaceutyczne zrzeszone w Polskim Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego apelują do rządu o zachęty, by fabryki w Polsce produkowały więcej leków. Obecnie 30 procent preparatów, które widzimy w aptece, powstaje w naszym kraju.

Prezes Krajowych Producentów Leków Krzysztof Kopeć deklaruje, że mogłoby to być nawet ponad dwa razy więcej. Fabryki w Polsce są i mogą w każdej chwili produkować więcej. Potrzebują stymulacji ze strony państwa, bodźca, który pokaże, że ta produkcja jest ważna. Byłyby to środki przeznaczane z budżetu państwa na produkcję leków w Polsce. Postulujemy też, by była mniejsza presja na obniżanie cen, by upodobnić je do tych z Chin, bo w tej sytuacji upodabniamy się do Chin jeszcze bardziej - podkreśla Krzysztof Kopeć.

Problemy w Azji = problemy w polskich aptekach

Związek zrzeszający firmy farmaceutyczne działające w Polsce, czyli Krajowi Producenci Leków zaproponował rozwiązanie, w którym 25 procent kwoty, jaką konkretna firma otrzymuje z polskiego budżetu za produkowane przez nią leki, producent preparatu musi dalej zainwestować w Polsce, na przykład, by rozbudować swoje fabryki.

Jeśli firma zarabia 100 milionów, to 25 milionów z budżetu refundacyjnego, czyli od każdego z nas, musiałaby reinwestować w Polsce. Mogłaby to być inwestycja w produkcję dotychczasowych leków lub innych - tłumaczy Krzysztof Kopeć.

Problem braku leków jest, widzimy go od dawna. Ostrzegaliśmy, że ten problem będzie periodycznie wracał i powtarzał się. Powodem jest to, że nie produkujemy wystarczająco dużo substancji czynnych i leków w Europie i w Polsce. Jeśli dany naród ma kluczowe substancje u siebie, ma automatycznie większą odporność, bo ten łańcuch produkcyjny, który odpowiada za dostarczenie leku do pacjenta, jest pewniejszy. To więcej kosztuje, lecz zwiększa bezpieczeństwo lekowe. Większość leków, które są w Europie, jest powiązana z Azją. Problemy w Azji oznaczają problemy u nas - dodaje Krzysztof Kopeć.

Jeśli produkujemy leki w Europie, mamy do czynienia z inflacją, rosnącymi kosztami. W tej sytuacji każda firma musi optymalizować swoje działania i zaczyna produkować leki falami. Nie zawsze można przewidzieć, jak zapotrzebowanie na dany lek będzie wyglądać, stąd fluktuacje, które niestety odbijają się na pacjencie. Stworzyliśmy tak zwany współczynnik suwerenności lekowej, który jest ilorazem tego, ile leków dany kraj produkuje z tym, jak duży jest rynek farmaceutyków w tym kraju. Niestety, Polska, Czechy, Rumunia mają najniższe wartości tego współczynnika w Europie - dodaje Krzysztof Kopeć.

Postulat branży farmaceutycznej jest taki, by leki produkować jak najbliżej pacjenta.

Opracowanie: